- Kim? - usłyszałam głos Millie kiedy zmierzałam do jej pokoju.
- Nie. Seryjny morderca. - weszłam do środka.
- O Jezu dobrze że uprzedziłaś. - przewróciła oczami. - Nudno jest. Idziemy gdzieś?
- Możemy iść do mnie zanieść moje rzeczy z później gdzieś na miasto co o tym sądzisz? - spojrzałam na brunetkę.
- W sumie możemy iść. - wstała z łóżka. - A więc w drogę. - zaśmiałam się wyszła z pokoju.
Przewróciłam oczami w geście rozbawienia i wzięłam moje dwie torby które oczywiście będzie nieść Lou.
- Louie. - zajrzałam do oazy chłopaka. - Mam dla ciebie zadanie.
Lou spojrzał na mnie i wstał z łóżka podchodząc do mnie.
- Widzisz to. - wskazałam na torby na co on pokiwał głową. - Są Twoje. - zdjęłam je i położyłam przed chłopakiem uśmiechając się.
- Czemu? - zaśmiał się i założył je na swoje ramiona.
- Ponieważ jesteś chłopcem a chłopcy są silniejsi. - roztrzepałam włosy bruneta i zeszłam ze schodów.
- Jesteś niemożliwa. - pokręcił głową i zszedł zaraz za mną.
Skip time
- Długo jeszcze? - jęknął Lou kiedy razem z Millie robiłyśmy idealny makijaż na wyjście do galerii.- Louis. - odwróciłam się od lustra i spostrzegłam że chłopak leży na moim łóżku jak jakieś zwłoki. - Jeszcze chwilę.
- A mogłem zostać w domu. - zakrył twarz rękami.
- Ale że przepraszam bardzo masz jakiś problem? - oburzyła się Millie.
- Ależ skąd. - podniósł ręce w geście obronnym. - Po prostu siedzicie tam już pół godziny.
- Wiesz jak ciężko jest zrobić idealnie proste kreski? - wstałam z krzesła i podeszłam do chłopaka krzyżując ręce na piersi.
- A co jeśli nie wiem? - uśmiechnął się lekko.
- Skończyłam! - krzyknęła Mills.
- No wreszcie. - odetchnął Lou i wstał z łóżka stając na przeciwko mnie. - Oh Kim jesteś taka słodka jak się złościsz. - odgarnął moje włosy.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się sztucznie na co brunet się zaśmiał.
- Idziemy? - zapytała moje przyjaciółka.
- Nie ponieważ Lou obraził moją osobę mówiąc że jestem słodka. - wyjaśniłam nadal stojąc w tym samym miejscu próbując się nie śmiać.
Chłopak patrzył na mnie chwilę a później podniósł jak worek ziemniaków.
- Masz mnie w tej chwili postawić na ziemię. - uderzyłam go lekko w plecy śmiejąc się.
- Może później. - powiedział i wyszedł z pokoju schodząc po schodach na dół.
- Kim współczuję ci. - Millie położyła rękę na sercu idąc za Louisem.
- Siema. - przywitał się mój brat. - Jak ty ją podniosłeś? Przecież ta krowa waży z tonę jak nie więcej. - zaczął się śmiać.
- O dziwo jest naprawdę lekka. - odpowiedział Lou stawiając mnie na ziemię.
- Dziękuję bardzo. - poprawiłam bluzkę.
- Gdzie idziecie? - zapytał Conner nadal podśmiechując pod nosem.
- Może do galerii. - wzruszyła ramionami Mills.