Ciemne pomieszczenie, które oświetlała jedynie samotna żarówka. Słabym światłem ukazywała w mroku obraz tak przerażający, że na samą myśl człowiek miał ochotę uciec...Znaleźć się jak najdalej od niego... Wszędzie były kałuże świeżej, jak i starszej krwi. Szkarłatne plamy były ogromne. Ciszę, która panowała wokoło, przerywało jedynie ciche kapanie kropel życiodajnej cieczy ze świeżej rany. Była głęboka. Zagojenie zajmie kilka miesięcy, zwłaszcza, że warunki były fatalne. W powietrzu można było wyczuć wilgoć oraz odrażający zapach krwi i śmierci. To miejsce było salą cierpień i śmierci, która radowała się z każdego nowego poddanego w jej martwym królestwie. Chłopak o delikatnej budowie ciała, leżał na drewnianym łożu, jeśli można je określić tym mianem. Jego nadgarstki oraz kostki były skrępowane przez ciężkie, metalowe kajdany, które przytrzymywały je przy łożu. Niegdyś biała koszula, stanowiła obecnie skąpe resztki lekko żółtawego materiału, zakrywającego tak mało... Klatka piersiowa, która była odsłonięta, powoli poruszała się w dwóch kierunkach. Góra, dół, góra, dół... Oddech był słaby, ledwo wyczuwalny, podobnie było z biciem serca. Po chwili w ciemnościach pojawiło się niewyraźne światło. Było coraz większe i większe. Szparka, zmieniła się w źródło światła. Była to świeca. Jej płomień rozpraszał panujący wokoło mrok. Dwoje ludzi weszło do środka. Jeden z nich ręką zaczął szukać czegoś po mundurze. Po chwili metaliczne ostrze błysnęło w świetle żarówki.
- Du bist aufgewacht? (Obudziłeś się?) - rozległ się ochrypły głos. Zdawało się, że był przesiąknięty jadem nienawiści. Nikt nie odpowiedział.
- Obudź go! - wydano rozkaz. Drugi obecny mężczyzna, który także miał na sobie mundur zbliżył się do leżącego na drewnianym łożu. Chwycił jego twarz, a śpiący czując ogromny ból zbudził się. Jęk bólu rozniósł się po pomieszczeniu.
- Endlich bist du wach (Nareszcie się obudziłeś)- odparł pierwszy.
- Nie rozumiem twojego szczekania nazistowski psie. - odparł chłopak leżący na łożu. Po chwili został uderzony w twarz.
- Den Mund halten! (Zamknij się!) Myślisz, że ja nie rozumie twojego? Słyszę twoje żałosne jęki każdego dnia. - odparł uśmiechając się, tym samym ukazując szereg ostrych kłów. Wyższy milczał, stał i przyglądał się dwóm pozostałym. Po chwili odchrząkanął. Niższy zaśmiał się krótko.
- Już, już mój drogi przyjacielu. Wszystko w swoim czasie. - odparł i przyłożył nóż do klatki piersiowej chłopaka. - Więc po połowie, Rechts? (Racja?)
- Da. Szybciej, ponieważ mi się spieszy. Mamy wojnę.
- Gut, gut. - odparł niższy. Po chwili nasilił nacisk, przecinając skórę. Krew zaczęła wypływać z rany, jego dłoń zaczęła ciągnąć ostrze ku dołowi. Zatrzymała się trochę nad nadbrzuszem. Chłopak stękał i jęczał z bólu. Nie był w stanie krzyczeć. Jego głos był już bardzo zmęczony.
- Więc już wszystko ustalone? - spytał wyższy.
- Ja, ja. Wszystko już załatwione i ustalone. Tereny są nasze. - Odparł niższy z zadowoleniem.
- Co z nim? - spytał drugi wskazując na ledwo dyszącego.
- Spokojnie, jest w bardzo dobrych rękach. - zaśmiał się niższy.
CZYTASZ
Dziedzictwo ~ GerPol
FanfictionDawno temu miała miejsce okrutna wojna. Przyniosła ona ze sobą wiele cierpienia i bólu. Wielu straciło życie, wielu zdrowie, wielu rodziny. Uznano że winny tej katastrofie był Rzesza, który pod koniec wojny popełnił samobójstwo, tym samym osierocaj...