Po wypadzie nad jezioro, wszystko wróciło do szarej rzeczywistości. Niemcy każdego dnia znów oglądał ten sam obraz, lecz tym razem Rumunia za każdym razem spoglądał prosto w oczy Germana, z pewnością w ten sposób chciał ukazać mu swoją wyższość. Niemcy jednak przypominał sobie słowa Finlandii i starał się to ignorować. Skupiał się na plusach swojego życia. Zaczął brać czynny udział w konkursach szkolnych i ukazał swoją wiedzę. Jednak mimo swych starań wciąż lgnęło do niego miano potwora. Niemcy zaczął zastanawiać się nad wszystkim. Ciągle zdawało mu się, że znajduje się w kole obłędu. Bez względu na wszystko, ciągle działo się to samo.
-"Może to jakieś mroczne fatum ?" - myślał każdego dnia. Niemcy postanowił spróbować ostatniej deski ratunku, jaka nasuwała się mu do głowy. W piątek wieczorem udał się do nocnego klubu. Tam ujrzał całkiem inny sposób życia. Kobiety tańczyły, a mężczyźni spoglądali na nie jak na obrazy jakiegoś wybitnego malarza. Niemcy jednak nie był nimi zbytnio zainteresowany. Zajął wolne miejsce i zamówił coś do picia. Spędził tak kilkanaście minut. Wtem kątem oka zauważył, że coś działo się obok klubu. Wyglądało to tak, jakby ktoś się bił. Zaniepokojony wyszedł z klubu i skręcił w owy zaułek. Zauważył tam dwójkę chłopaków. Jeden z nich trzymał drugiego za górną część bluzy, drugi szarpał się i wierzgał. Niemcy postanowił wkroczyć. Położył dłoń na ramieniu pierwszego, na co ten wzdrygnął się. Widząc Niemcy widocznie się wystraszył, puścił swoją "ofiarę" i bez słowa uciekł. German westchnął i zbliżył się do leżącego.
- Wszystko w porządku? - spytał unikając swojego języka.
- Ta... - odparł leżący. Jego głos wydał się Niemcom niezwykle znajomy. German wyjął dłoń w jego kierunku.
- Nie chcę pomocy. - mruknął i zaczął próby wstania. Z początku szło mu w miarę dobrze, lecz po chwili się zachwiał. Prawie upadł, lecz Niemcy przytrzymał go. W ramach podziękowania został odepchnięty przez ową osobę.
- Ej! - Niemiec oburzył się jego zachowaniem. Przecież chciał mu jedynie pomóc.
- Nie potrzebuję twojej litości. - warknął. Dzięki temu Niemcy poznał w nim polskie. Potwierdził swoje przypuszczenia przyglądając się mu.
- Polen? Co ty tu robisz? - spytał zaskoczony.
- Mam prawo chyba wyjść raz na jakiś czas z domu, nie ? Poza tym nie muszę ci się tłumaczyć.
- Nie to miałem na myśli...
- Wybacz Niemcy, ale wciąż nie mogę na ciebie patrzeć...
- Polen, ja... Nie jestem jak on...
- Przestań mówić do mnie Polen! To brzmi dokładnie tak samo jakby to on mówił! Nie zniosę tego! - odparł Polska, a w kącikach jego oczu pojawił się łzy.
- Przepraszam cię...
- Nie wiesz jak to jest mieć te wszystkie ohydne obrazy przed sobą. Każdego cholernego dnia! Widzę mordę Rzeszy, który śmieje się z mojej słabości! A ty?! Ty tak bardzo jesteś do niego podobny! Te ambicje, sposób bycia, plany... Wszystko...
- Ja...
- Nie chcę słyszeć twojego egoistycznego przepraszam! - warknął Polak. Niemcy stał zaskoczony. - I tak wiem, że masz to w dupie. W końcu po co w ogóle przejmować się innymi? Nie ważne ile będziesz robił i tak będą patrzeć na ciebie jak na Rzeszę. Na potwora o nieczułym sercu. Tego, który wszystkich zranił. Nie uciekniesz od tego. Najlepiej jakbyś zrobił to samo co on. - warknął ponownie i wyminął go idąc chwiejnym krokiem. Niemcy delikatnie złapał go za ramię.
- Polska... Pozwól mi sobie pomóc... Jesteś całkiem pijany
- A myślisz, że kogo to wina?! Ciągle boję się, że wszystko wróci! Że znów będę przywiązany do cholernego łóżka i będę dusił się od smrodu krwi. Będę modlił się o śmierć, by już nie cierpieć! Wiesz jak to jest?! Żyć w ciągłym strachu i obawie. Zastanawiając się, czy zdołam dziś przeżyć... Czy jakiś pierdolony psychopata nie postanowi znów zamknąć mnie w piwnicy, by móc sobie mnie torturować!
- Polen...
- Powiedziałem ci coś... - warknął. - Masz się trzymać ode mnie z daleka, jasne? Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Jesteś ja ojciec i nie mogę nawet na ciebie patrzeć. - odparł i wyrwał swoją rękę z uścisku Niemiec. - Nie ważne ile zrobisz to i tak genów nie oszukasz! W końcu pokażesz swoje prawdziwe ja! Tak zawsze jest! Dlatego trzymaj się z dala! - odparł i zaczął odchodzić.
- Polska... Ja bym cię nigdy nie skrzywdził...
- Twój stary mówił to samo. A jakoś zaatakował mnie razem z ZSRR. Nauczyłem się jednego. Nie wierz nikomu i nie pokazuj więcej swojej słabości. Inni mają to i tak gdzieś. A ty? Oczekujesz zrozumienia, a zamiast tego wyśmieją cię, że jesteś słaby! Życie w ciągłym strachu męczy, lecz nic nie zrobisz. W koło wciąż jest mnóstwo potworów. - odparł i odszedł. Niemcy stał zaskoczony. Czuł, że coś ściska go od środka.
- Mówiłem ci, że inni wciąż będą widzieć cię w ten sposób. - usłyszał.
- Schweigen! (Milcz!) - krzyknął Niemcy.
- Nie przegonisz mnie Deutschland. Jestem częścią ciebie.
- Nein! Nie jestem jak ty!
- Dużo jeszcze się musisz nauczyć. Nie zawsze otrzymujemy to co chcemy. Czasem odnosimy porażki, a one mieszają nas z błotem. To od ciebie zależy, co poczniesz. Widzisz, że bez względu na wszystko, wciąż jesteś uznawany za potwora. Powiedz mi. Jaki jest w tym sens? Lubisz cierpieć? Słyszeć te wszystkie obelgi? Sprawia ci to przyjemność?
- Natürlich nicht! (Oczywiście, że nie!)
- Więc zrób coś z tym. Inaczej będzie to twoja codzienność. - po tych słowach głos Rzeszy w jego głowie ucichł. German zrezygnowany westchnął i po chwili usiadł opierając się o ścianę budynku.
- Warum ich? (Dlaczego ja?) - szepnął do siebie. Łzy powoli napłynęły do kącików oczu, a po chwili swobodnie spływały po jego policzkach. Niemcy miał już serdecznie dość wszystkiego. Właśnie poczuł się jak śmieć, z powodu słów ukochanej mu osoby. Nie, nie chodziło tu o Rzeszę, lecz o Polskę. Dzięki temu Niemiec zrozumiał, że nie ma co starać się o jego względy. Ale tak bardzo o tym marzy, jednak Polak dał mu jasno do zrozumienia, że go nienawidzi... Długo zajęło mu wrócenie do równowagi, która trwała tylko chwilę. Po wszystkim wrócił do siebie. Tej nocy nie spał... Zbyt dużo rozmyślał na wszystkie tematy
CZYTASZ
Dziedzictwo ~ GerPol
FanfictionDawno temu miała miejsce okrutna wojna. Przyniosła ona ze sobą wiele cierpienia i bólu. Wielu straciło życie, wielu zdrowie, wielu rodziny. Uznano że winny tej katastrofie był Rzesza, który pod koniec wojny popełnił samobójstwo, tym samym osierocaj...