Stałam i czekałam. Szczerze mówiąc bałam się zrobić najmniejszy ruch. Głos Ethana doprowadził mnie do jeszcze gorszego stanu niż ten, w którym byłam. Dalej nie wiem, gdzie jest, co się z nim dzieje. Słysząc jego ton dostałam tylko informacje, że żyje, że jest na tym świecie.
Niebieski Van podjechał dosłownie 5 metrów od miejsca, gdzie stoję. Mimo to dalej się nie ruszyłam. Z samochodu wyszedł jakiś blondyn, jak mniemam to zapewne ten Chris, o którym mówił Ethan. Chłopak bez zawahania podszedł do mnie.
-Mia tak?
-T-tak- odparłam niepewnie- Ty to Chris?
-Chrisian, ale Chris w skrócie. Ethan kazał mi przyjechać, podziwiam, że zgubiłaś się w tym mieście- lekko się zaśmiał, a ja na jego słowa tylko spuściłam głowę- wybacz, nie chciałem. Wiem, że jesteście tu od września.
-Kim właściwie jesteś dla Ethana?
-To mało istotne. Chodź, zabieram Cię.
-Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
-Od Evansa.
-Masz z nim kontakt? Wiesz co z nim? Powiedz mi, błagam.
-Uprzedził mnie przed tym- westchnął- Choćbym chciał, to nie mogę, nie pozwolił mi. Przykro mi Mia...
-Każdemu jest przykro, a postawcie się w mojej sytuacji...
-Domyślam się, jak się z tym wszystkim czujesz. Kazał mi się tobą zająć, kiedy go przy tobie teraz nie ma.
-I od tak mam ci zaufać? A co, jeśli mnie wykorzystasz? Skrzywdzisz?
-Nie zrobię tego. Jeżeli już chcesz wiedzieć, to jestem gejem i mam chłopaka. Mam nadzieję, że nie jesteś homofobem.
-Nie jestem, możesz być spokojny. Ale co masz na myśli mówiąc "zająć się tobą"?
-Kazał mi do ciebie zaglądać, pytać co i jak, zawozić cię na uczelnie.
-Rozumiem...
-Mia, on wróci szybciej niż myślisz- próbował mnie pocieszyć.
-Nie rozmawiajmy o tym... Mógłbyś zawieść mnie do mieszkania?
-Przepraszam i tak, wsiadaj, zawiozę cię.
Wsiadłam razem z nim do auta. Nie było po nim widać, że jest gejem. Jest przystojny, wydaje się być ułożony, nie widać na pierwszy rzut oka żadnego znaku charakterystycznego gejostwa. Droga minęła w ciszy, ja nie mam siły mówić ani myśleć. Po prostu patrzę przez szybę na znikające co chwile budynki. Auto zatrzymuje się pod moim adresem, a ja odpinam pasy bezpieczeństwa.
-Dziękuję.
-Nie ma problemu- uśmiechnął się przyjaźnie.
-Chris...
-Tak?
-J-jeżeli się z nim spotkasz, czy, czy możesz mu coś przekazać?
-Pewnie, co takiego.
Wyciągnęłam z plecaka małą kartkę. Wahałam się czy mu ją dać czy nie. Podjęłam szybką decyzję. Obym tylko nie żałowała.
-Daj mu to, niech przeczyta, kiedy będzie sam... i powiedz mu, że- przełknęłam ślinę- że go kocham.
-W porządku...- przejął ode mnie kartkę, chowając w schowku.
- Czy coś jeszcze?
-To wszystko.
-Gdybyś czegoś potrzebowała, tu masz mój numer- podał mu ciąg liczb zapisanych na świstku papieru.
-Zapamiętam, jeszcze raz dziękuję Chris.
-Nie ma za co. Trzymaj się Mia. Widzimy się rano.
-Dobranoc.
Udałam się do swojego mieszkania, który ogólnie dzielę właśnie z nim. Przekluczam drzwi od środka, sprawdzając czy aby na pewno je zamknęłam. Rzucam wszystkie rzeczy w korytarzu kierując się do naszego pokoju. Podchodzę do drewnianej szafy, po czym ją otwieram i wyjmuje z niej jego pozostawioną tu bluzę. Zakładam ją na siebie, upijając się jej zapachem. Zapachem domu, bezpieczeństwa i miłości. Nie wiem, kiedy go zobaczę, ale na razie tyle musi mi wystarczyć. Wiem jednak, że ten list może zmienić cały bieg naszej historii. Może to i błąd, może i nie. Ale już dłużej nie umiem.
Rankiem budzę się w nieco lepszym stanie. Fizycznym oczywiście, a nie psychicznym. Nastawiam w kuchni wodę na herbatę, zerkając przez okno. Biegające dzieci tego sobotniego poranka wywołują we mnie wiele wspomnień. Samotna łza spływa po moim policzku, kiedy przypominam sobie czasu dzieciństwa. Okres beztroski, szaleństw, wygłupów, zabawy. A wszystko to przeminie z czasem, szkoda, że jeszcze tego nie wiedzą.
Pakuję ostatnią rzecz do walizki. Upewniam się, że na pewno wszystko mam. Wiem, że lada moment będzie tutaj Chris, by sprawdzić co i jak. Może nie poznałam tego chłopaka zbyt dobrze, ale czuć, że ma on dobre serce.
-Mia? - słyszę z dołu.
-Jestem na górze, już idę. - zapięłam swój bagaż biorąc go ze sobą na dół.
Spotykam z tym wszystkim zdziwiony wzrok Chrisa. Zapewne nie wie, zapewne Ethan nie przeczytał jeszcze listu. Być może się myliłam. Nie wiem.
-Mogę wiedzieć na co ci ta walizka?
-Wyjeżdżam.
-Mogę wiedzieć, gdzie?
-Domyśl się Chris...
-Nie rób mu tego.
-Czego? Chris...On nie chcę wyjść, a ja nie chcę dłużej czekać. Może właśnie zmarnuję najpiękniejsze 15 lat mojego życia robiąc to, co robię, ale może tak będzie lepiej...
-Nie będzie...Skrzywdzisz go...
-A czy on nie krzywdzi mnie okłamując moją osobę? Każdy wie, co z nim, ale nikt nie chce i nie może mi powiedzieć. To niesprawiedliwe. Kiedyś by mi powiedział, a teraz? Rozumiem, że nie chce mnie zranić, ale zrobił to. Zrobił to nie mówiąc mu zupełnie nic...Chris to i tak jest moja decyzja...
-Zdaję sobie sprawę, ale poczekaj, poczekaj jeszcze chwilę Mia.
-Nie mogę... Zaraz mam transport...Zawieziesz mnie?
-Mam się do tego przyczynić?
-Okey, zamówię taksówkę.
-Mia...Zawiozę cię, ale obiecaj mi jedną rzecz.
-Jaką?
-Pogadasz z nim, jak tylko wróci.
-Obiecuję, ale najpierw musi wrócić.
Lotnisko nie było specjalnie przepełnione. Przeszłam przez bramki udając się w kierunku samolotu. Usiadłam na swoim miejscu, od razu patrząc przez okno słuchając swojej playlisty. Nie wiem, kiedy minął ten czas lotu. Odebrałam swoją walizkę, tym samym szukając mamy. Przytuliłam się do niej najmocniej jak umiałam. A ona po prostu stała, nie musiała mówić.
Witaj Seattle, wróciłam.
________
Kochani wrzucam rozdziały teraz, bo w weekend nie będę miała jak. Miłego czytania, a za moment słyszymy się w "Niezgodnej".
CZYTASZ
🅵-🆁-🅸-🅴-🅽-🅳-🆂
Teen FictionEthan Evans- 19 latek, który zaraz po swoich osiemnastych urodzinach stracił ojca, w wyniku zawału. Mia Parkinson- 19 latka, która w wyniku niefortunnego zdarzenia straciła swojego młodszego brata. Połączyła ich piaskownica z uczuciem, które ogarnęł...