-Możesz mi wyjaśnić, co to miało wszystko tam znaczyć?
Jedyne co chcę, by mi wyjaśniono, to dlaczego po alkoholu tak boli głowa. Kac morderca rozpływa się po moim organizmie, a Evans o 11 pragnie ode mnie wyjaśnień, których w połowie nie pamiętam. Ile dym dała, by jeszcze z godzinę odespać te noc. Ale nie mogę, bo mój przyjaciel musiał zawitać przez balkon i budzić mnie, jak zawsze.
-Ethan...Znów do tego wracasz, proszę cię głowa mi pęka.
-Ciekawe, dlaczego - wypuścił powietrze z ust po czym podał mi do rąk tabletkę i szklankę z wodą.
Znał mnie na tyle dobrze, że wiedział, iż bez tego się nie obejdzie. Ratował mnie zawsze, czego nie do końca mogę powiedzieć ja. Może i ma we mnie wsparcie, jednak nie zawsze przy nim mogę być. A on za każdym razem poświęca się dla mnie. Więc jeżeli macie takiego kogoś, jak Ethan przy sobie- zróbcie wszystko, by pokazać mu lub jej, że jest dla was ważnym człowiekiem i możecie na niego liczyć.
-Chciałam się po prostu zabawić. Wkurzyłeś mnie, chciałam się jakby odegrać.
Przysiadł się koło mnie i objął mnie ramieniem. Mój anioł stróż nigdy nie był tak blisko, jak był przy mnie Ethan. Wtuliłam głowę w jego bok, a ból dalej nie ustępował. Lecz nie było sensu, bym kolejny raz brała białą pigułkę.
-Przepraszam. Nie powinienem cię zostawiać. Zagadałem się z Veronicą, a kiedy zobaczyłem cię z Downsonem to zaczęło się we mnie gotować.
Tak było z każdym chłopakiem, który się do mnie zbliżył, odkąd skończyłam 16 lat. Być może dlatego jeszcze nigdy się nie całowałam, nie mówiąc już o innych rzeczach, których nawet w stanie nie jestem sobie wyobrazić. Albo po prostu sama się bałam i czekam na tego odpowiedniego.
-Nie chcę nic mówić, ale Veronica nie jest kolorową postacią.
-Wierz mi, ona nic dla mnie nie znaczy. Umówiłem się z nią parę razy, by sprawdzić czy to chwilowe zauroczenie, czy ona rzeczywiście może być kimś w moim życiu. Okazuję się, że to wszystko minęło wraz z ostatnim spotkaniem, tylko ona najwidoczniej nie widzi tego, kiedy próbuję ją spławić.
Wierzyłam mu. Gdyby kłamał bawiłby się rękawem od bluzy. To był jego znak rozpoznawczy, odkąd był małym brzdącem. Odetchnęłam z ulgą, kiedy dowiedziałam się, że Omega nie odgrywa żadnej roli w jego życiu.
-Wiesz, że nie miałabym nic przeciwko, gdybyś się z kimś spotykał. Ale właśnie z kimś, a nie z nią. To żmija.
-Taka jedna siedzi też obok mnie. - zaśmiał się i szturchnął mnie łokciem.
-Ciesz się, że ciebie nie ugryzie. - puściłam mu oczko.
Po południu zawitaliśmy w kuchni u mojej mamy. Niczym dziwnym było to, że chłopak jadł u nas obiad. Przez moich rodziców był traktowany, jak syn, którego parę lat temu stracili.
-Eddie, nie wolno, mówiłam ci to już.
Zdenerwowana kobieta próbowała odciągnąć syna od czajnika z gorącą wodą. Młodsza dziewczynka zaciągnęła starszego brata do salonu, który niechętnie, ale za nią poszedł. Bawili się w salonie, a matka dzieci miała pewność, że chłopiec nie wróci już do kuchni, dlatego spokojnie mogła zrobić obiad dzieciom i mężowi, który za godzinę miał wracać z pracy.
-Zobacz Mia! Zobacz motoly- wyseplenił stając przy oknie.
Małe nóżki, jak na zawołanie podreptały do okna, stając obok brata. Uśmiechnęła się na widok iskierek w jego oczach.
-Chodźmy tam plose!
Kiedy już miała stawiać przeciw, drzwi od dworu zostały otwarte. Pisk dziecka był niewyobrażalny. Dziewczyna wybiegła przed posesję, a już po chwili rozległ się donośny krzyk sąsiadki. Rozejrzała się wokoło. Dostrzegła swojego braciszka, który leżał i się nie ruszał. Podbiegła do niego, szturchając lekko jego ramię.
-Eddie, wstawaj. Nie śpi się na ulicy.
Próbowała go obudzić. Jej starania poszły na marne. Chciała sprawdzić, czy inna metoda podziała. Dotknęła jego ramienia raz i drugi, a on ani drgnął.
-Eddie, odmroziłam cię już. Możesz się ruszyć.
Nagle kobieca dłoń odciągnęła ją od ciała brata. Łzy zaszły w jej oczach, kiedy zobaczyła, że chłopiec dalej ani drgnął. Szloch mamy upewnił ją, że już nigdy nie będzie bawić się w chowanego ze swoim bratem. Dodatkowo karetka, która przyjechała na miejsce zdarzenia, nie pozostawiała jej wątpliwości. Mimo tych 6 lat, które miała, była bystrą osóbką. Samotna łza spłynęła po jej czerwonym policzku, kiedy ciało jej brata zostało zabrane.
-Do zobaczenia Eddie...
Miałby teraz 22 lata-pomyślałam.
Przy sprzątaniu naczyń dalej towarzyszyło mi to wspomnienie. Minęło 13 lat, odkąd on nie żyje. Nie było dnia, w którym go nie odwiedzałam.
-O czym myślisz? - Ethan stanął obok mnie.
Dopiero teraz zauważyłam, że stoję z brudnym talerzem w ręku, a woda w kranie dalej leci.
-Nic szczególnego- pokręciłam głową wyrywając się z zamyśleń.
-Nie okłamiesz mnie Parkinson.
Zakręciłam wodę w kranie, a sekundę potem poczułam przyjemny zapach bezpieczeństwa. Nutka wody po goleniu plus Hugo Boss. Połączenie nieskazitelnie piękne. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak ja i Ethan szybko dorośliśmy.
-Mów, jak na spowiedzi. - ucałował mnie w czubek włosów.
-Eddie...- nie musiałam więcej mówić.
-Chodź ze mną.
Cmentarz nie zmienił się zbyt wiele. Pora wrześniowa była taka, że liście były jeszcze na drzewach, więc pomniki nie były nimi przykryte. Drobna świeczka w moich dłoniach po chwili miała już płomień. Zdjęcie małego Eddiego widniało na jego pomniku.
Ur. 12.02.1998
Zm. 17.06.2007.
Umarł na ziemi, lecz zyskał skrzydła, dzięki którym może się z niej podnieść.
-Pilnuję cię z góry, a mnie prosił o to, bym pilnował cię tu na ziemi- usłyszałam cichy szept nad swoim uchem, przez który lekko się uśmiechnęłam.
CZYTASZ
🅵-🆁-🅸-🅴-🅽-🅳-🆂
Teen FictionEthan Evans- 19 latek, który zaraz po swoich osiemnastych urodzinach stracił ojca, w wyniku zawału. Mia Parkinson- 19 latka, która w wyniku niefortunnego zdarzenia straciła swojego młodszego brata. Połączyła ich piaskownica z uczuciem, które ogarnęł...