rozdział 17

36 2 0
                                    

Po spotkaniu zakapturzonej postaci od razu wszyscy zaczęli snuć domysły, jedynie Liz i Will szli na końcu i obmyślali plan. W końcu coraz bardziej zbliżali się do celu, a wciąż nie wiedzieli jak uratują przyjaciółkę, o ile będzie potrzebowała pomocy.

-Możesz skończyć- warknął brunet, już po raz któryś odbywali tą samą rozmowę.

-Boję się, że jej nie znajdziemy ale gorsza jest moja podświadomość i ty która mówi mi, że może ona chciała od nas uciec a my nie powinniśmy jej szukać.

 Dziewczyna zamilkła jeszcze ani razu nie słyszała żeby chłopak się tak uniósł. Wciąż szli a śnieżyca przybierała na sile.

Liz przerwała próbę przekonania go aby wziął tą myśl pod uwagę i przyglądała się Tomowi który szedł zaraz przed nimi z Levim. Wyglądało na to, że zbliżyli się do siebie, jednak myśli dziewczyny wciąż powracały do Willa. chciała mu jakoś pomóc, ale nie wiedziała jak. Szła w takim zamyśleniu aż usłyszała głos Seleny.

-Jest!- ucieszyła się, przed nim była druga brama jednak obok nikogo nie było

-ja i Carmen pójdziemy tym razem pierwsze- dodała i pociągnęła dziewczynę do przejścia.

-To może my pójdziemy teraz- powiedziała blondynka i pociągnęła zamyślonego chłopaka,

-co jest- zapytał kiedy przed nimi pojawiła się ciemna postać. Liz szybciej zrozumiała o co chodzi i uniknęła fali cienia.

-Po prostu wspaniale- odparła i zaczęła walczyć z cieniem. Jej moc była wielokolorowa co ją dziwiło ale póki co starała się walczyć z postacią. Will pomagał jej jednak cień objął jej nogę. Dziewczyna poczuła ogromny ból i posłała na cień strumień światła dzięki czemu go unicestwiła. Wyszli do dziewczyn które już czekały na skale.

-Co jest z twoją nogą?- przestraszyła się Carmen,

-Cień- odparła a dziewczyna przyłożyła jej rękę do rany która powoli zaczęła znikać.

-Dzięki- odparła i usłyszała Levia, 

-Dlaczego orzeł- powiedział chłopak przykładając mu rękę do zakrwawionego ramienia.

On jednak wzruszył tylko ramionami, 

-nie możemy dalej iść- dodał a reszta się z nim zgodziła.

-Dam radę- odparł,

- Nie- zaprzeczyła dziewczyna z pasemkami- i tak jest już późno trzeba tylko znaleźć jakieś miejsce- Reszta odeszła a ona, Tom i Levi zostali na skałach,

-Co ci się stało w nogę?- zapytał blondyn aby przerwać niezręczną sytuacje.

-Co?- dziewczyna przestraszona popatrzyła na nogę która znowu była cała w krwi- ale jak?

- Myślałem, że Carmen ci to wyleczyła- dodał brunet- czekaj, co cię zaatakowało?

-Cień

-jest źle- odparł.

- Bardzo źle- powiedział Tom a widzą jej minę dodał- obrażeń zadanych przez cienie nie da się uleczyć.

-Masz- brunet rzucił jej bandaż, zaczęła owijać ranę i ze zdziwieniem zauważyła, że blondyn jest lekko onieśmielony bliskością chłopaka.

-Pójdę sprawdzić czy coś znaleźli- powiedziała ignorując spojrzenie Toma. Szła w stronę gdzie widziała ostatnio przyjaciół. Zawsze lubiła lasy jednak ten był inny, zwykle zielone i radosne drzewa tutaj były szare i przygnębiające. W takim zamyśleniu wpadła na Willa,

-co ty tu robisz?- zapytał

-nie zbyt chciałam tam siedzieć i się na nich gapić- odparła od niechcenia. Chłopak uśmiechnął się tylko pod nosem.

-To może wiesz jak wrócić?- spytał a ona zdała sobie sprawę, że ani trochę nie pamięta drogi. Pokręciła głową,

-no tak- westchnął- to się zgubiliśmy.

-Chodźmy tędy- powiedziała i ruszyła w stronę jednej ze ścieżek.

***

Kiedy w końcu doszli do znanej im drogi było już ciemno. Niemal biegiem dotarli do skał gdzie czekała już na nich reszta.

-Znaleźliśmy jaskinie- powiedziała Selena podnosząc się na nogi- chodźcie. Jaskinia była nie wielka a na środku było rozpalone ognisko, wzięli koce i usiedli naokoło.

-Gdzie byliście?- zapytała w końcu Carmen,

-trochę się zgubiliśmy- odparł brunet.

-Jak noga?- zwrócił się do niej Levi,

-Jest okej- odparła znów zauważając, że chłopak siedzi podejrzanie blisko blondyna. Jej myśli powędrowały w kierunku domu. Dopiero teraz poczuła tęsknotę za matką, nawet jeżeli ta nie powiedziała jej prawdy o ojcu, to wciąż była to jej matka. Przez nagły natłok myśli nie mogła zasnąć, przypomniało jej się chociażby o tym, że opuści dużo szkoły, a nie była za dobrą uczennicą. Nie zauważyła nawet kiedy zaczęło robić się jasno,

świetnie.

Popatrzyła na Willa. Wiedziała, że to jemu jest najciężej z powodu siostry. Podniosła się z koca który następnie złożyła i włożyła go do plecaka, po czym wyszła z jaskini. Stojąc przez chwilę obserwowała otoczenie i śnieg który nadal nie przestawał padać, usłyszała znajomy głos.

-Jeszcze trochę i nie będziemy w stanie iść- powiedział brunet opierając się o skałę, wciąż miał na sobie te same ubrania co kilka dni temu kiedy oznajmił, że jego siostra zniknęła, zresztą jak większość. Jedynie ona i Carmen były w innych ciuchach. Kopnęła kamyk który nie był jeszcze zasypany. Stali tak w ciszy obserwując pogodę i nawet nie zauważyli kiedy dołączyła do nich Selena. Nawe z rana wyglądała ładnie i stała lekko uśmiechnięta,

-zaraz idziemy- powiedziała- dasz radę.

-Tak- odparła blondynka i spojrzała na nogę. Z śnieżnobiałego koloru bandaż stał się szaro czerwony. Weszła do środka i zmieniła bandaż, martwiło ją, że rana goiła się bardzo powoli. Podczas gdy ona walczyła z bandażem reszta zdążyła już zebrać się 

Się zgubili. 800 słów.
Do następnego.
L.

Blask kryształuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz