Madeline
Dupek. Podły, nic niewarty dupek. No i ja- idiotka, którą kieruje jedynie jakieś zauroczenie sprzed paru lat. To, że jest... przystojny, nie upoważnia go w żadnym stopniu do tego typu zachowań. Na dodatek chłopaki? Nie podejrzewałabym ich o jakieś głupie zakłady. Myślałam, że jesteśmy dobrymi znajomymi i chociaż trochę nam na sobie zależy, nie mówiąc już o jakimkolwiek szacunku. Widocznie bardzo się myliłam.
Od razu po wyjściu Jacka zebrało mi się na płacz, o czym przypomniał mi tusz do rzęs, cieknący strumyczkami po moich policzkach. Nawet nie chciałam myśleć o tym jak wiele czasu poświęciłam temu makijażowi. Szczerze? Mogłabym sama tam pójść, pokazać Ashtonowi jak bardzo mam go w dupie, jednak nie byłam na tyle silna psychicznie, aby pozbierać się do kupy. Zamiast stawić czoła całej sytuacji postanowiłam napuścić wody do wanny i ukoić moje nerwy butelką czerwonego wina. Doszłam do tego stopnia desperacji, że nawet nie potrzebowałam kieliszka.
Zamknęłam się na klucz w łazience z ową butelką, wyobrażając sobie, że poza granicami tego pomieszczenia świat w ogóle nie istnieje. Kiedy wanna została napełniona do końca, a bąbelki prawie zaczęły z niej wypływać weszłam, tak jak stałam (czyli w sukience) do środka. Większość pomyślałaby, że to totalna głupota. Może i tak, kogo to obchodzi. Poza tym dziękuje Bogu (jeżeli rzeczywiście istnieje), za to że nie ma tu mojej rodziny. Ostatnie czego potrzebuje to współczucia z powodu wystawienia przez blond skurwysyna i reprymendy za wejście w ubraniu do wanny.
Popijałam czerwony trunek, wyglądając przez okno z widokiem na przedmieścia Sydney. Zawsze uwielbiałam niekonwencjonalne rozplanowanie naszej łazienki. Kto stawia wannę przy oknie? Oparłam głowę o jej brzeg, wzdychając ciężko.
Ostatnie czego chcę to sytuacja, ciągnąca się za mną do końca życia. Teraz wchodzi głupi efekt motyla i pytanie „co zrobiłam nie tak?".
Po upływie pół godziny, kiedy woda odrobine wystygła, a butelka zdecydowanie się już skończyła, usłyszałam głosy dobiegające z dołu. Szlag. Czyżbym naprawdę zapomniała zamknąć drzwi i zaraz zginę? W wannie, w dzień swojej studniówki? Jeżeli to jest włamywacz to nawet nie zadzwonię na policję, bo telefon został na wyspie kuchennej. Trudno. Widocznie to było mi pisane. Dobrze, że nie jestem trzeźwa, może łatwiej będzie mi znieść śmierć? Zamknęłam oczy, jakby w oczekiwaniu na ostateczny wyrok. Pęd moich myśli przerwał wołający mnie męski głos.
Ashton? Tylko jego tu brakowało. Jest ostatnią osobą, z którą chce mieć teraz do czynienia. Jeśli przyszedł tutaj, to jest zwyczajnie bezczelny.
- Madeline, wiem że tam jesteś. Odezwij się- zapukał w drzwi łazienki- jeśli tego nie zrobisz, będę musiał wezwać karetkę, zakładając że się utopiłaś w wannie- zachichotał pod nosem, jednak echo korytarza i cisza w domu, sprawiły że dźwięk był słyszalny wyraźniej, niż by tego chciał- wybacz, nie zamierzałem się śmiać- odchrząknął- przyszedłem cię przeprosić... To nie miało tak wyjść- słyszałam jak siada na ziemie opierając się o drewnianą powłokę- zakładam, że jesteś teraz na mnie potwornie wściekła, to jest zupełnie zrozumiałe... ale daj mi szansę się wytłumaczyć, porozmawiać z tobą. Nie chcę wyjść na ostatniego gnojka, który nie ma jaj i boi się odpowiedzialności za własne czyny.
- Odejdź stąd- słysząc jego głos, do oczu napłynęły mi łzy, a w gardle pojawiła się nieprzyjemna gula- żadna rozmowa, ani przeprosiny nie zmienią mojego zdania na twój temat- zachlipałam.
- Mad, nie płacz proszę- odparł błagalnym tonem- otwórz drzwi, porozmawiamy. Wszystko ci wyjaśnie.
- Nie ma co wyjaśniać- schowałam twarz w dłoniach- założyłeś się o mnie Ashton- powiedziałam głośniej- zabawiłeś się moim kosztem. Ostrzegałam cię, żebyś nie pogrywał ze mną- wyszłam z wanny, czując nieznośny chłód. Popatrzyłam w lustro. Wyglądałam żałośnie, jak ostatnie nieszczęście. Nie ma takiej opcji żeby zobaczył mnie w takim stanie. Jeszcze poczułby satysfakcję- Mam nadzieję, że cieszysz się z wygranej.
- Nie chciałem wygrać- odparł wyraźnie zdziwiony moją wiedzą na temat zakładu- nie chciałem nawet brać w tym udziału do cholery jasnej. Byłem pijany, a Jack...
- Jack na szczęście powiedział mi o wszystkim- przerwałam mu. Nie chciałam znać całej historii stojącej za tym koszmarnym wieczorem- chociaż on potrafił wysilić się na szczerość. Dziekuję za zniszczenie jednej z ważniejszych chwil życia i prawdopodobnie ośmieszenie przed całą szkołą. Możesz już iść- zdjęłam z siebie sukienkę, rzucając ją w kąt, po to aby następnie narzucić na siebie szlafrok mamy. Im szybciej opuści ten dom, tym szybciej się jej pozbędę. Nie chcę wiecej na nią patrzeć. Podobnie jak na chłopka czatującego pod drzwiami.
- Jack to chuj, dobrze o tym wiesz- brzmiał jakby sam próbował przekonać się do tego co mówi- proszę wybacz mi, wynagrodzę ci to jakoś.
- Błagam, odejdź stąd- sama nie poznałam tonu swojego głosu - Zrób mi przysługę i zniknij- stanęłam blisko drzwi, aby słyszeć co chłopak za nimi robi. Może zamykanie się i upieranie przy tym, że nie wyjdzie, było dziecinne, jednak poziom desperacji w moim przypadku, osiągnął szczyt.
- Wybacz mi- to były ostatnie słowa jakie usłyszalam.
Kiedy w końcu zdecydował się opuścić dom, a przynajmniej tak wywnioskowałam ze skrzypienia schodów, odczekałam jeszcze 10 minut. Po ponownym upewnieniu się, przekręciłąm zamek i jak najciszej potrafiłam, ruszyłam sprawdzić czy moja teoria jest prawdziwa. Rzeczywiście po blondynie nie było ani śladu. Jedyne co po nim pozostało to piękny bukiet rózowo- białych kwiatów. Gdyby nie nawiązał ze mna kontaktu, uznałabym go za bezduszznego potwora. Jednak kwiatki niczego nie zmianiają. Stało się, Nie da się już nic odkręcić. Wyrzuciłam je do kosza na śmieci, bojąc się że nastepnego dnia, kiedy na nie spojrzę, znowu zacznę płakać, a tego nie znosiłam najbardziej na świecie. Niewiele myśląc, złapałam telefon i usiadłam na kanapie, wybierając dobrze znany mi numer.
- Mamo- podkuliłam nogi pod siebie- myślisz, że udałoby się przyspieszyć moją przeprowadzkę do Londynu?
***
Wowo już 5 rozdział! Mam nadzieje, że jak do tej pory podoba wam się i czekacie na więcej! Proszę o jakieś komentarze. Buziaki ;)
CZYTASZ
My Wildflower (Ashton Irwin)
FanficNajbardziej samotna dziewczyna jaka kiedykolwiek stąpała po tej ziemi, zmierza się ze swoim licealnym koszmarem- Ashtonem, który wystawił ja w dzień studniówki z zamiarem zrobienia sobie głupiego żartu. Zapomniała, że to nie ona decyduje o swoim los...