Adelaide z westchnieniem zamknęła książke od biologi i odrzuciła ją na podłoge pod biurkiem. Mimo, iż była dobrą uczennicą i (przynajmniej próbowała być) córką w jej pokoju panował wielki bałagan. Odrzuciła na krzesło ręcznik, w którym miała zawinięte włosy i mrugnęła do swojego odbicia w lustrze na drugim końcu pokoju. Przed paroma minutami wzięła prysznic i przebrała się w czyste, a przede wszystkim, wygodne ubrania. Szare dresy i duża czarna bluzka pasowały na każdą okazję, prawda? Cóż, jeśli nie to trudno. Ashton, albo polubi ją w starej, powyciąganej koszulce, albo nie polubi jej wcale. Dziewczyna szybko wyrzuciła tą myśl ze swojej głowy i uśmiechając się wstała z łóżka i podążyła do małej toaletki. Wyciągnęła z jednej z szuflad suszarke, podłączyła ją do prądu i włączyła. Nie mogła pozwolić sobie, aby jej włosy wyschły samoistnie, bo co gdyby wyglądając jak mokra kura musiała otworzyć drzwi przed Ashtonem? Na to nie mogła sobie pozwolić.
Szybko wysłuszyła pukle swoich brązowych włosów, w międzyczasie odgrywając mały koncert przed lusterkiem. Delikatnie uśmiechnęła się do swojego odbicia i przygryzła wargę. Może zabrzmi to jak najbardziej głupio, ale właśnie w tamtej chwili zaczęła się bać. Co jeśli Ashton jej nie zaakceptuje? Przecież esemesy to nie wszystko. Zamknęła oczy, a po chwili otworzyła je i ze świstem wypuściła powietrze. Przeczesała włosy palcami, aby same ułożyły się jak im się podoba i rozejrzała się po pokoju. Spojrzała na biurko i westchnęła w duchu, że wczoraj zdążyła odrobić całą prace domową, a dzisiaj została jej tylko nauka na test z biologi, którą skończyła przed chwilą. Wstała, znów poprawiając włosy, i zbiegła schodami na dół.
Spojrzała na zegarek w kuchni i o mało co nie zachłysnęła się powietrzem. Była już czternasta trzydzieści! Jak mogła uczyć się tak długo, przecież to nawet do niej nie podobne. Wywróciła oczami przypominając sobie, że po każdej przeczytanej linijce lektury z podręcznika w jej głowie pojawiał się obraz uśmiechniętego Ashtona. Wzdychając wyciągnęła z lodówki cole, a z szafki nad kuchenką dwie paczki żelek. Chciała zamówić pizze, ale oczywiście jej wspaniałomyślna mama nie pomyślała o zostawieniu jej pieniędzy przed wyjściem do pracy.
Adelaide, wraz ze swoimi zapasami, podreptała do salonu i rzuciła wszystko na kanape, a sama podeszła do telewizora. Właczyła sprzęt, a do DVD włożyła płyte z pierwszym sezonem swojego ukochanego serialu - Teen Wolf.
Sama nie wiedziała czemu ten serial przypadł jej tak do gustu, po prostu w jedne wakacje nie miała nic do roboty i postanowiła znaleźć sobie jakieś zajęcie. Po paru minutach znalazła ten serial na twitterze i po obejrzeniu całego sezonu w jeden dzień wiedziała, że znalazła miłość swojego życia. Próbowała oglądać inne seriale, jednak mimo wszystko to Nastoletni Wilkołak był jej ulubionym.
Adelaide rzuciła się na kanape, ciesząc się dniem wolności i popołudniem z serialem swojego życia. Właczyła pierwszy odcinek i zagłębiła się poraz setny w historie w międzyczasie zapychając się żelkami.
W połowie czwartego odcinka usłyszała dzwonek do drzwi. Podskoczyła niezauważalnie, ponieważ zafascynowana serialem wystraszyła się na tak głośny dźwięk. Zatrzymała obraz, poprawiła włosy i spojrzała na ekran telefonu, aby zobaczyć która godzina. Grubo po siedemnastej. Z jękiem wstała z kanapy, gdy usłyszała dzwonek po raz drugi.
-Idę! Już idę! - krzyknęła lekko wkurzona, bo kto śmiał przerywać jej seans? Podchodząc pod drzwi poprawiła koszulke i potrząsnęła głową, aby włosy nie wchodziły jej do oczu. Po chwili otworzyła drzwi, a co zobaczyła za nimi było niecodzienną niespodzianką. Przed nią stał wysoki chłopak (lub mężczyzna, tego nie była pewna) z otworzonym pudełkiem z pizzą.
-Podwójny ser i peperoni? - spytał głębokim głosem, a ona uniosła brew.
-Nie zamawiałam pizzy. - dziewczyna wzruszyła ramionami i już miała zamknąć drzwi, kiedy przeszkadził jej but powiędzy drzwiami.
-Adelaide grzeczna jak zawsze. - zakpił głos, a szatynka znów otworzyła szeroko drzwi.
To co zobaczyła przed nimi zaskoczyło ją tak bardzo, że mało myśląc wpadła chłopakowi w ramiona, na co ten upuścił pudełko z przysmakiem. Nie panowała nad swoimi czynami, była tak bardzo szczęśliwa, że mogła wreszcie dotknąć, przytulić, poczuć perfumy chłopaka z którym pisała przez ponad miesiąc.
-Chryste, Ashton! - krzyknęła mu wprost do ucha i oplotła nogami jego biodra. Szczęśliwy chłopak przytulił dziewczynę do siebie najmocniej jak umiał i obrócił się wokół własnej osi. - Co ty tu robisz? - palnęła bez namysłu, odrywając się od niego lekko.
-Obecnie? Stoje, przytulam cię i martwie się o naszą pizze, która wylądowała na ziemi. - wzruszył ramionami na tyle ile mógł i uśmiechnął się ukazując swoje urocze dołeczki. Speszona dziewczyna skoczyła z powrotem na ziemie i wzięła pizze w ręce.
-W takim razie, jeśli nie zamierzasz tutaj stać cały czas, zapraszam do środka. - uśmiech dziewczyny przyprawił Ashtona o gęsią skórkę.
~**~
I jak wam się podoba? Ja w sumie jestem z niego dumna, bo to pierwszy rozdział tego typu, który napisałam i nie wyszedł mi chyba najgorzej, prawda? mam nadzieje, że nie ma zbyt wielu błędów, pisze wszystko na telefonie ;)
pozostaw po sobie vote i/lub komentarz :D