Draco wszedł do swojego pokoju, nieomieszkając trzasnąć mocno drzwiami. Przysiadł na łóżku i położył swoje drżące dłonie na kolanach. Zawsze starał się być opanowany, ale teraz nie potrafił się uspokoić. Miał mętlik w głowie. Chciało mu krzyczeć i płakać. Zacisnął mocno dłonie na swoich nogach bojąc się, że zaraz wyładuje się na jakimś bogu ducha winnym przedmiocie.
Dlaczego uratował Harry'ego, skoro między nimi nic nie było? Może zawsze uważał go, na swój sposób, za atrakcyjnego, ale to nie raczej nie jest powód by oddawać za kogoś życie? Co nim wtedy kierowało? Jak udało im się cofnąć? Draco wątpił żeby to było kwestia paru godzin. Kiedy więc to się zaczęło? Harry na pewno początkowo nie był czystych zamiarów. Kiedy naprawdę zaczęło mu zależeć? Czy w ogóle mu zależało? W końcu wychodziło na to, że Ronowi powiedział, że robi to z wdzięczności. Ale ich pierwszy pocałunek wyszedł tak... naturalnie. Czy Harry naprawdę mógł to wszystko udawać? Czy on faktycznie niczego nie zauważył? Jak mógł być tak ślepy? I glupi?
Miał wiele pytań i przez chwilę zastanawiał się czy nie wrócić i nie żądać wyjaśnień. Wiedział jednak, że nie chce patrzeć ani słuchać Harry'ego, który, by się ratować, mógł dalej kłamać... on miał dosyć oszukiwania. A przecież od samego początku wiedział, że coś jest nie tak. Czuł, że Harry coś ukrywa, ale nie chciał w to wierzyć... I o oto jak skończył.
A nie mówiłem Draco, usłyszał szyderczy głos ojca w swojej głowie. Wstał i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Nie mógł pozbyć się myśli, że jego ojciec miał rację.
Miłość sprawiła, że stał się słaby. Dał się omamić. Porzucił swoje zasady. Ryzykował dla sprawy, która go nie dotyczyła. Wyciągnął to w Blaise'a i Pansy, niszcząc ich życie. Postawił wszystko na jednej kartę i przegrał.
-Draco? - do pokoju zajrzał Blaise, który nie widział czego może się teraz spodziewać po swoim przyjaciele.
-Zostaw mnie. - powiedział oschle Draco, nawet nie patrząc na Blaise'a. Ten westchnął. Dla niego to wszystko było szokiem, więc domyślał się jak koszmarnie musi się z tym wszystkim czuć Draco. Nie wiedział co może mu powiedzieć. Czy istniały w ogóle jakieś słowa, które mogły załagodzić sytuację?
-Zostanę. Jeśli chcesz możemy pomilczeć, ale nie będziesz tu siedział sam. - Draco spojrzał z niekrytą agresją na przyjaciela.
-Jestem kurwa idiotą, rozumiesz? Wiedziałem, od jebanego początku wiedziałem, że coś tu nie pasuje. - Blaise miał wrażenie, że widzi obłęd na twarzy Draco. Przestraszył się, ten zawsze umiał ukrywać swoje emocje. Niepewnie podszedł do niego. - Chociaż nie wiem nawet gdzie jest ten początek. - dodał Draco po chwili. - Kiedy to się kurwa zaczęło?!
-Wiem, że Ci ciężko. - powiedział spokojnie Blaise. - Musisz po prostu ochłonąć, a potem jakoś sobie to z Harrym poukładacie.
-Nie będę z nim już nic układać. - powiedział Draco pomału zaczynając panować nad emocjami. - On dla mnie już nie istnieje. - Blaise chciał coś powiedzieć, ale widział, że teraz żadne argumenty nie dotrą do Draco.
-W porządku. - odpowiedział więc. Draco usiadł na łóżku.
-Najgorsze, że mam wrażenie, że to zaczęło się tak dawno temu... - Draco spojrzał na przyjaciela. - Pamiętasz jak mówiłem, że Potter mnie wkurwia bardziej niż zwykle?
-Kiedyś często to powtarzałeś.
-Ciągle się patrzył, był wszędzie... Kiedy to się zaczęło?! - Draco na chwilę umilkł. - O ile można się cofnąć?
-Słyszałem kiedyś o jakimś zegarze...
-Nie, to nie to Blaise. To się zaczęło pięć miesięcy przed atakiem na Hogwart albo nawet jeszcze dalej.
CZYTASZ
Miłość, która nie powinna się narodzić.[DRARRY]
DiversosKontynuacja opowiadania Śmierć, która wszystko zmieniła. Są ludzie, którzy wierzą, że to los nami kierują. To co nas w życiu spotyka to nie kwestia naszych wyborów, a siły wyższej, która wskazuje nam drogę. Nasze życie jest zaplanowane już od poczęc...