Harry liczył, że zobaczy się z Draconem już podczas kolacji. Wiedział, że nie będzie mógł zrobić tego co by chciał, ale sama obecność ślizgona na pewno by mu wystarczyła. Słowa Dracona dodały mu skrzydeł. Chciało mu się krzyczeć i skakać ze szczęścia. Wiedział, że dzięki tym słowom ma siłę wstać z łóżka i chodzić. Dzięki tym słowom zapominał o całym złu jakie go spotkało.
Zszedł na dół i zaczął się rozglądać.
-Draco nie zejdzie na kolację. - Remus zjawił się obok niego. - Właśnie od niego wracam, nie jest głodny.
-Nie czekam na niego. - skłamał Harry.
-Na mnie? - spytał rozbawiony Remus. - Wracam z Tonks do domu. Myślę, że kryzys na chwilę obecną został zażegnany. Mamy wiele do obgadania.. ale każdemu przyda się chwilę wytchnienia. Jutro z samego rana zjawi się Dumbledore.
-Był mocno wkurzony?
-Dumbledore nie czuje się ostatnio najlepiej i najmniejsza pierdoła wyprowadza go z równowagi. - przyznał szczerze Remus. - Wiele razy pytałem co dolega dyrektorowi, ten jednak za każdym razem nabierał wody w usta, powtarzającą, że w tym momencie są sprawy ważniejsze.
-Też nie chciał mi powiedzieć. Jego ręka wygląda.. jakby była martwa.
-Podejrzewam, że to jakaś klątwa. Może nie chce się przyznać co się stało i liczy, że szybko to wyleczy? Ale faktycznie, Twoje opuszczenie Kwatery i akcja ratownicza Dracona wyprowadziły go na tyle z równowagi, że postanowił zjawić się tutaj dopiero jutro. Powiedział, że przez noc zaparzy sobie wszystkie możliwe ziółka na uspokojenie. - Harry uśmiechnął się. - Wiesz Harry.. naprawdę źle się stało.
-Nie potrafię teraz patrzeć na to w tej kategorii. - przyznał szczerze Harry.
-Wiem, dlatego na dzisiaj zamykamy temat. Jutro będzie czas na pogadanki. - Remus westchnął. - Wolałem jak to Severus trzymał nad wami pieczę. Jemu to chyba lepiej wychodziło.
-Chyba profesor się nie obwinia? - Harry spojrzał na niego zaskoczony.- To tylko i wyłącznie moja wina. Jak zwykle zresztą.
-Porozmawiamy o tym jutro. - uciął Remus. Harry uważnie mu się przyjrzał. Wyglądał na bardzo zmęczonego i być może zmartwionego.
-Na pewno nie zostaniecie na kolacji? - Tonks wraz z Molly weszły do jadalni. Molly nie lubiła wypuszczać gości bez podania posiłku. - Miejsca i jedzenia starczy dla wszystkich. - Tonks była już pewnie przekabacona na jej stronę. Spojrzała na męża z uśmiechem.
-Jestem zmęczony, Molly. - Harry zauważył, że ton Remus uległ zmianie. Nie był tak miły jak przed chwilą do Harrego, a przecież to on zawinił. - Dziękujemy, naprawdę. - Lupin wyszedł nawet nie czekając na swoją żonę. Tonks, nieco zmieszana, pożegnała się ze wszystkimi i również opuściła Norę. Gryfon wiedział, że te profesora coś trapi. Pomimo swojego szczęścia musiał zwracać na bliskie mu osoby, dlatego postanowił, że postara się porozmawiać z profesorem. Może będzie mógł mu pomóc?
-Harry, co tak stoisz, siadaj. - pan Artur zajął swoje miejsce. Koło niego z jednej strony siedział Fred, z drugiej George. Harry usiadł obok Hermiony. Cieszył się, że przyjaciółka tak zajęła miejsca, że Ginny nie mogła znaleźć się koło niego. Ulżyło mu, że wie o całej sytuacji i czuł, że dziewczyna będzie go wspierać. Może nawet szepnie na ucho Ginny by sobie go odpuściła?
-Remus prosił żebyśmy temat tego co się dzisiaj stało zostawili do jutra. - zaczął Artur patrząc na Harrego, który już o tym usłyszał.
-Mi to pasuje. - odpowiedział patrząc na dania. Dopiero teraz poczuł jak bardzo jest głodny. Nie przejmując się tym, że każdy posyła mu spojrzenia, zabrał się za jedzenie.
CZYTASZ
Miłość, która nie powinna się narodzić.[DRARRY]
De TodoKontynuacja opowiadania Śmierć, która wszystko zmieniła. Są ludzie, którzy wierzą, że to los nami kierują. To co nas w życiu spotyka to nie kwestia naszych wyborów, a siły wyższej, która wskazuje nam drogę. Nasze życie jest zaplanowane już od poczęc...