Tak jak ustalili, trzeciego dnia szykowali się do teleportowania do domu Remusa. Oboje byli zdenerwowani, w końcu nie wiedzieli co tak naprawdę zastaną na miejscu. Nie wiedzieli też co działo się przez ten czas z ich przyjaciółmi. Ich nikt nie wytropił, ale nie wiadomo czy reszta też miała tyle szczęścia.
-Gotowy? - Harry spojrzał na spiętego Dracona. Z tyłu głowy odczuwał rozbawienie, bo przecież ślizgon sam go przekonywał, że nikomu nic się nie stało, a teraz był bardziej zestresowany od niego.
-Tak. - Draco omiótł wzrokiem miejsce. - Obyśmy już nigdy nie musieli tu wracać.
-Tym razem nie było tak źle. - Draco uśmiechnął się delikatnie.
-Wtedy też nie. - Harry złapał go za rękę i teleportował ich pod dom Remusa.Gdy tylko znaleźli się na miejscu, podbiegły do nich Tonks i profesor McGonagall. Celowały w nich różdżkami, ale gdy spostrzegły, kto przybył od razu je schowały. Harry w międzychodzie zauważył też innych członków Zakonu Feniksa.
-To Harry! - krzyknęła profesor z ulgą w głosie. - To Harry!
-Co się dzieje? - Harry nie wiedział czy obecność tylu członków to coś dobrego czy raczej nie.
-Musieliśmy na dzisiaj znieść wszystkie blokady, tak żebyście mogli bezpiecznie się do nas teleportować. - wyjaśniła profesor. - Idźcie do domu.
-Czy inni też już są? - spytał Harry, jednak nie dostał żadnej odpowiedzi. Kobiety wróciły na swoje stanowiska. Draco złapał za rękę i pociągnął w stronę dużego domu.
-Harry! - ledwo zdążyli wejść, a na szyję Harrego rzuciła się Ginny. - Nawet nie wiesz jak się martwiłam! - Harry kątem oka dostrzegł jak Draco odchodzi od niego i idzie do Blaise'a. Miał ochotę odepchnąć od siebie dziewczynę.
-Czy wszyscy już są? - zapytał tylko.
-Nie ma tylko Freda i Pansy. - Draco wymienił się krótkim spojrzeniem z Blaisem.
-Mam złe przeczucia. - powiedział do przyjaciela.
-Niezłowróżb. - powiedział spokojnie Blaise. - Chodzi o Pansy. Ona nawet w piekle by sobie poradziła. - Draco uśmiechnął się lekko. Nie chciał się martwić, ale czuł, że coś jest nie tak.
-A jak Hermiona? - spytał Harry.
-Śpi. - odpowiedział mu Remus, który właśnie do nich doszedł.
-Nie o to pytałem.
-Jak wstanie na pewno wszystko wam wyjaśni. Dobrze, że już jesteście, bo już robiło się nerwowo.
-Ja też jeszcze nic nie wiem. - do pokoju wszedł również Ron. - Dobrze Cię widzieć! - podszedł do Harry'ego i go objął.
-Też się cieszę, że wam nic nie jest. - przyznał szczerze Harry. - Teraz tylko ustalić co z Hermioną i będę mógł odetchnąć.
-No i lepiej niech Fred szybko wraca. - Ron spojrzał na ślizgonów, którzy stali z boku.
-Na pewno wróci cały i zdrowy.
-Nie chciałbym być w ich skórze jeśli będzie inaczej.
-Przestań. Byłem z Draco przez całe trzy dni. Byliśmy zupełni sami, zdani tylko na siebie. A mimo to jestem tu, nawet mi włos z głowy nie spadł. - Ron spojrzał na niego uważnie.
-Ponieważ Ciebie zostawił dla Sam-Wiesz-Kogo. Sam tak mówił, pamiętasz?- Harry przewrócił oczami. - A Fred to nic nie warty w jego oczach pionek.
-Blaise wrócił z Georgem. - przypomniał mu.
-Dziwnym trafem jak zniknęli zacząłem się lepiej czuć.
CZYTASZ
Miłość, która nie powinna się narodzić.[DRARRY]
RandomKontynuacja opowiadania Śmierć, która wszystko zmieniła. Są ludzie, którzy wierzą, że to los nami kierują. To co nas w życiu spotyka to nie kwestia naszych wyborów, a siły wyższej, która wskazuje nam drogę. Nasze życie jest zaplanowane już od poczęc...