Rozdział 5 |WL|

793 43 6
                                    

Minął miesiąc odkąd przybyłam do labiryntu. Odbyłam moje tygodniowe praktyki u każdego z opiekunów, wyszło na to że została mi przydzielona praca u budoli. Przy okazji zaprzyjaźniłam się z Gallym, ich opiekunem. Wiem, wiem sama się tego nie spodziewałam ale cóż. Między czasie pomagałam Patelniakowi w kuchni, stwierdził że z czasem stanę się lepsza od niego!

Co do tej rozmowy z Newtem, nadal się na nią nie odważyłam. Boje się jak na to zareaguje...

Siedziałam pod dobrze znanym mi dębem, z zamyślenia wyrwał mnie zgrzyt metalu.

- Pudło - bąknęłam pod nosem i truchtem udałam się w jego stronę.

Wszyscy zebrani dookoła pudła śmiali się z nowego. Przepchnęłam się przez tłum, a w windzie zobaczyłam małego chłopca skulonego w kącie. Był dosyć pulchny, a jego włosy układały się w niesforne loczki. Wyglądał uroczo, na oko miał z trzynaście lat.

Wskoczyłam do pudła, chłopczyk spojrzał na mnie przerażonymi oczyma.

-To jakiś żart! Nie mają serca wysyłając tu takiego małego chłopca! - krzyknęłam

Zobaczyłam, że do pudła wskakuje za mną Newt, moje relacje z nim polepszyły się ale nie były na najlepszym poziomie.

Zostawiłam chłopca samego z Newtem i wściekła wybiegłam z pudła. Udałam się do lasu. Tam znalazłam to czego szukałam - żukolca.

Spojrzałam prosto w kamerkę umieszczoną na jego czole i wydarłam się na cały głos :

- Nie macie serca!
- Jak mogliście wysłać tutaj takiego małego chłopca!

- Popikoleni purwiarze!!!

Po czym wyjęłam nóż z paska którego nigdy nie zdejmowałam i trafiłam nim prosto w odwłok żukolca. Usłyszałam cichy metalowy zgrzyt a potem ujrzałam że żukolec wybuchł a jego małe części porozrzucane są w miejscu gdzie się ostatnio zatrzymał.

Osunęłam się na ziemie po czym moją głowę zaczął rozpierać przerażający ból. Paznokcie wbijałam w moje ramiona a wargę przygryzłam tak mocno że w ustach poczułam metaliczny smak.

Trzęsłam i zwijałam się z bólu, ale próbowałam nie krzyczeć. Nie chciałam aby ktoś zobaczył mnie w takim stanie.

Ból z czasem się nasilał, moje ciało obiegały dreszcze a po czole spływał mi zimny pot. Z ran na ramionach zaczęła sączyć się krew.

- Skup się na wyjściu z labiryntu! - Odezwał się głos w mojej głowie

Wtedy nie wytrzymałam i z całej siły wydarłam się, kiedy ta kobieta mówiła w mojej głowie ból przechodził na najwyższy poziom.

- Tylko ty możesz ich wydostać! - znowu odezwała się kobieta

Kolejny raz wydarłam się tym razem głośniej niż poprzednio.

Zauważyłam biegnące do mnie sylwetki chłopców. Pośród nich ujrzałam Galliego, Newta i Minho.

Gdy ujrzeli w jakim jestem stanie, w ich oczach dostrzegłam przerażenie.

Powoli odpływałam, poczułam jak Gally lekko uderza mnie w policzek abym nie zamknęła oczu.

- Dziękuję - sapnęłam resztką głosu jaką mogłam wydusić

Znowu biała mgła pochłonęła mój umysł.

Znajdowałam się w małym budynku - chyba domku jednorodzinnym.

Zobaczyłam że z pokoju wybiega dziewczynka z hebanowymi włosami.

-Mamo! Mamo! - wołała dziewczynka po czym uciekła do kuchni

Z drugiego pokoju wybiegł chłopczyk który na oko miał 9 lat. Zanim dziewczynka dobiegła do kuchni ten ją złapał i zaczął łaskotać. Oby dwoje śmiali się w najlepsze.

W chłopcu zauważyłam coś znajomego, ale jeszcze nie wiedziałam co to takiego.

Jakaś kobieta weszła do przedsionka w którym znajdowały się dzieci i oderwała ich od siebie z poważną miną.

Spojrzałam na kobietę, była to ta kobieta z moich wspomnień tylko młodsza. Te same blond włosy spięte klamrą z tyłu głowy i te same usta pomalowane krwistoczerwoną szminką.

- Gally, Trix! Przestańcie dzieci! - wykrzyczała kobieta

Otworzyłam szerzej oczy ,kobieta która prześladowała mój umysł była moją matką? Własna matka zamknęła by nas w labiryncie?

Przyglądałam się dalej, nagle nadszedł przebłysk.

Znalazłam się w innym miejscu, tym razem siedziałam na fotelu w tym samym białym pomieszczeniu co ostatnio.

Do mojej głowy poprzyczepiane były kolorowe kabelki. Po mojej lewej stronie zauważyłam ekran który był czarny - wygaszony.

Do pokoju weszła czarnoskóra kobieta w białym kitlu, pochyliła się i sięgnęła z jakiejś półki strzykawkę z jakąś substancją. Byłam przypięta do fotela skórzanymi pasami. Kobieta próbowała wstrzyknąć mi tą substancję. Wierzgałam się w fotelu ale kobieta dała górę - wstrzyknęła mi specyfik.

Kobieta sięgnęła jakiejś maszyny i przekręciła pokrętło. Ekran się zapalił a na jego powierzchni mogłam zobaczyć to co widziałam - potrafili odczytywać obraz z moich myśli. Kobieta wcisnęła żółty guzik. Moją głowę przeszył okropny palący ból. Czułam się jakby ktoś uderzał w moją głowę ciężkim obiektem. Ból przeniósł się na całe ciało. Chociaż było to tylko wspomnienie, wszystko czułam jakby działo się to naprawdę. Biała mgła, wróciłam do rzeczywistości.

Gwałtownie się podniosłam wrzeszcząc na całe gardło, nadal leżałam w lesie z głową na kolanach Galliego. Nade mną stał Minho i Alby. Zobaczyłam jeszcze postać kucającą przy mnie - moje zdziwienie było nie małe kiedy zobaczyłam kto to był. Mianowicie kucał przy mnie Newt, trzymał mnie za rękę i masował na niej małe kółka.

Usiadłam a w obraz w mojej głowie zaczął się kręcić. Zamrugałam kilka razy aby się przyzwyczaić. Gdy już się ocknęłam podeszłam i z całej siły objęłam Gally'ego. Nie spodziewał się tego ale po chwili sam mocno mnie objął.

- Witaj braciszku - szepnęłam mu do ucha

---------------------------------------------------------------------------------------------

A więc tak oto mamy kolejną część, niespodziewany zwrot akcji ;))

Dajcie znać jak wam się podobało i było by miło gdybyście zostawili gwiazdkę.

Do zobaczenia za niedługo ;)))

You Are The Reason...  Więzień Labiryntu | NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz