WARSZAWA
-Babciu!-powiedziałam szybko.
-Tak?
-Ja nie mogę tak żyć.
-Wiem.-odpowiedziała spokojnym głosem. To jedź z nią.-wskazała na Hanię.
-Co z nią?
-Jedź z nią do Warszawy, tutaj się zmarnujesz dziecko.
-Ale co?......
Ja do Warszawy, jejku to marzenie, zamieszkam z Hanką niby? Ale nieeee. Nie mogę zostawić rodziny w tak trudnym czasie.... Ale gdybym tak przykładowo..... Pojechała do Warszawy... OCH to by było coś wspaniałego!
-Babciu, ja jadę.
-Jedź, dziecko, jedź.
-Pobiegłam do swojego małego pokoju, dzieląc go ze swoją starszą siostrą. Wzięłam swoją podróżną walizkę. Napakowałam kilka sukienek i koszul, jakieś zdjęcie rodzinne, pióro, atrament, zwitek pergaminu i jakieś kartki papieru, rzeczy osobiste, dokumenty i kilka innych rzeczy, i w popłochu dobiegłam do kuchni.Wszyscy siedzieli przy stole, popijając herbatkę, Hanka z Kaśką na kolanach w roli głównej. Tematy o których mówili , nie były już takie beztroskie, jak się mogło wydawać. Na małym stoliku w salonie, leżał kawałek papieru i porzucone pióro. Wzięłam je szybko i zaczęłam pisać:
Drodzy rodzice. Przepraszam, że tak nagle wyjeżdżam, bez pożegnania, bez niczego. Boję się że sobie nie poradzicie beze mnie, ale ja czuję potrzebę. Myślę że sobie dacie radę. Pozdrówcie Emilkę, Krystynkę, Staśka i Franka.
Kocham
Marcysia
Treść listu była krótka, ale czasu było mało. Jeszcze dopisałam żeby, kiedy zajdzie potrzeba kontaktować się ze mną, jeśli to będzie możliwe. Pobiegłam do kuchni, Hanka stała już obok drzwi, Jasiek najwidoczniej poszedł.
-To co gotowa.-powiedziała szczerząc swoje zęby.
-Chyba.
-Kocham was.-podbiegłam do babci i Kasi, przytulając je czule. Pozdrówcie wszystkich, babciu wytłumacz im proszę...
-Oczywiście, ale teraz idź.
Podeszłam do drzwi. Rzuciło ostanie spojrzenie na te kochane osoby i wyszłam za Hanką. Poczułam przypływ powietrza. Choć nastał zapewne okropny czas, ja czułam się spełniona i wolna jak ptak.
-Ciekawe czy działa pociąg.... Pewnie tak, chodź bo się spóźnimy.-rzekła Hania.
-Ale wiesz co, ten dziwny jest świat, w jednej chwili, uciekam przed bombami, teraz jadę sobie jak gdyby nigdy nic do Warszawy.
-Życie.
-NO właśnie chyba jakieś inne. Do stacji nie było daleko. Kilku ludzi czekało na stacji.Wszyscy wyglądali inaczej , bardziej się bali, na twarzach nie witał promienny uśmiech. NIKT nie witał się klasycznym Dzień Dobry. Zewsząd dało się tylko słyszeć, pomrukiwania ludzi o poborach do wojska. Pozakupieniu dwóch biletów, wsiadłyśmy do wolnego przedziału, nikogo nie było. Podczas podróży nie wiele rozmawiałyśmy, chyba każdy chciał, pogrążyć się we własnych myślach. Kiedy pociąg się zatrzymał, wdała się w imitację rozmowy o wysiadce. Hanka wysiadła pierwsza, prawie upadł, ale ją złapałam. Wysiadłam z pociągu patrząc na stację. To nie była ta Warszawa, którą tyle razy widziałam....Może dziś jeszcze się coś pojawi, może nie, zobaczymy.
Serdeczne pozdrowionka.
CZYTASZ
Wszystko cokolwiek ty....
ActionKsiążka opisuje miłość dwóch zakochanych podczas wojny. Opowiada a pewnej młodej, pełnej pasji i ambicji Marceliny. Na jej drodze do przyszłości staje wojna... Podczas pobytu w wojsku, poznaje chłopaka, w którym zakochuje się do szaleństwa... Jak p...