ND

7 2 0
                                    


      Każdy dzień był taki sam. Rano wychodziłam do sklepu i przygotowywałam śniadanie. Budziłam moją konpankę i zanurzałam się w świat książek, mój świat który był dla mnie zawsze ratunkiem. Wyrywałam się jednak gdzieś koło 13:00, by zjeść obiad. Rozmawiałyśmy codziennie chwilę a później, ja pogrążałam się w świat nauki, a Hania w świat śpiewu. Wieczorem włączałyśmy radio. Codziennie podawano informacje na temat przebiegu wojny. Widziałyśmy także wiele zmian w kraju. Nawet za oknem można było zobaczyć przytłaczający widok, ludzi bez cieniu uśmiechu na twarzy. Spędziłam już u Hanki dwa tygodnie. Zastanawiałam się, po co ja tu przyjechałam? Przecież mogłabym zostać z rodziną, i im jakoś pomóc. Chociaż mieszkałam, i wychowywałam się na wsi, nigdy nie podobały mi się roboty fizyczne. Moje serce zostało oddane nauce. Widoki krajobrazu we wsi, zostały mimo wszystko w moim sercu, to była jedna z lepszych rzeczy tego miejsca. Byłam ciekawa, co słychać u moich najbliższych krewnych, jednak kilka dni temu w radiu słyszałam że duża część listów jest kontrolowana, w wiązku z tym, planowałam jeszcze formę wysłania mojego listu. 

     Byłam już dwa tygodnie i cztery dni u przyjaciółki. Słuchałyśmy radia, i jadłyśmy kolację. Każdego dnia, nawoływano do poboru do wojska. Hania wstała szybko od stołu. Zrobiłam pytającą minę. Ona powiedziała:

-Nie mogę tak dłużej...

-Czego nie możesz-odpowiedziałam.

-Tego ciągłego nudzenia się w domu.

-Musisz wytrzymać.

-Nie mogę także znieść tego że...

-Że co?-zrobiłam pytającą minę.

-Że moja ojczyzna cierpi....

Hania zawsze była patriotką. Podziwiałam jej odwagę i oddanie. Ja również mogłabym wiele zrobić dla kraju, aczkolwiek wolałam się nie plątać w takie sprawy...

-Chciałabym zabrać ciebie i mnie dowojska.

Nie zrozumiałam ostatniego wyrazu.

-Gdzie?-rzekłam.

-Do wojska.- odpowiedziała już spokojnie.

-Spodziewałam się tego po tobie, tyle lat cię znam...

-Tak, tak wiem. Ale teraz nie urywaj tematu, bo wiem że i tak tam pojedziesz. Jak byłyśmy młodsze powiedziałaś: Gdzie ja tam i ty, więc niech tak się stanie.- uśmiechnęła się z wyższością, a ja tylko zmierzyłam ją nienawistnym wzrokiem. Nie mogłam na nią się jednak długo gniewać, to chyba jej urok osobisty, i to że jest dla mnie kimś bardzo, bardzo ważnym w życiu.

-Więc jak, Marcusiu?-rzekła.

-Oj Haniusiu, Haniusu, co ja z tobą mam.

-Piękne życie.

-Tsa...

-Gdzie ja tam i ty.. pamiętaj.

-Może sobie zapamiętam.

Zaczęłyśmy się śmiać. Nie było u mnie tego uczucia strasznie długo. Och bycie radosnym jest tak piękne!

-No weź, musisz się zgodzić...-powiedziała Hania, kiedy fala śmiechu się zwiększyła,  a jej mina zrobiła się kompletnie poważna.

-No wiesz.... Nie jestem pewna, dajesz mi 5 minut na zastanowienie i...

-Minęło 15-uśmiechnęła się szyderczo.

-No dobra to 15, i co ja biedna mam zrobić?

-Zgodzić się to dam ci spokój, wiesz że jestem najbardziej upartym człowiekiem świata.

-Nie da się zapomnieć. Jutro dam ci odpowiedzieć.

-Byle szybko, bo nie dość że jestem uparta, to jeszcze niecierpliwa.

-Wiem.-rzekłam, i przytuliłam ją mocno. 

***********************************************************************************************

Kolejna długa przerwa, ale chyba krótsza niż ostatnio. Przyznam że czasem mi się nie chce pisać a jak coś to nie mam weny. Uświadomiłam sobie że nie mam doświadczenia w romansach, a ta książka przecież o tym ma być i chyba koleżanka mi dopomoże hahahaha. Pozdrawiammmmmm. 



Wszystko cokolwiek ty....Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz