32.

533 56 4
                                    

Rzucił telefonem, a ten spadł za łóżko. Nadal trzęsły mu się ręce i to tak mocno, że nie był w stanie nic chwycić. Z jego oczu od godziny ciekły łzy, a na podłodze leżała taca z kolacją, której nawet nie ruszył.

Wziął książkę z biurka, ale spadła mu na stopy.

– Nie, to bez sensu – wyszeptał do siebie. Wytarł twarz w rękaw bluzy. Jego dłonie były całe w niebieskich żyłkach. Kiedy nimi poruszał, widział ścięgna.

Odsunął krzesło przed toaletką, ale nie usiadł. Spojrzał w swoje odbicie.

Widział kogoś, kto nie powinien istnieć. Widział widmo, ducha, coś nieistniejącego. To coś go przerażało. Poruszało się na jego zawołanie.

Złapał się za głowę. Wypadło mu parę włosów.

Jesteś grubą świnią.

Po co się nad sobą użalasz.

Chcesz, to żryj, krowo.

Tak nigdy nie będziesz idealny.

Nikt cię nigdy nie pokocha.

Jesteś potworem.

Jimin złapał flakon z perfumem. Ten też dostał od mamy. Nienawidził tego zapachu.

To ci nic nie da.

– ZAMKNIJ SIĘ JUŻ, KURWA!!! — rzucił flakonem w lustro. Zbiło się z głośnym brzękiem, tak samo jak perfum, którego mdlący zapach rozniósł się po pokoju w mgnieniu oka.

Nadal widział swoje odbicie w tych małych kawałkach. Chciał je złapać i wyrzucić, ale one złapały jego. Mściły się jego krwią.

- Co ty żeś zrobił, Jimin?! - matka weszła do jego pokoju, choć nie wiedział nawet, że wróciła do domu. Wbiła przedłużane paznokcie w jego chude ramię. Czy w końcu poczuła jego kości? - Co jest z tym lustrem? Do cholery jasnej! Nie za dobrze ci?!

- Zamknij się już!! - zawył, strącając z siebie jej rękę.

- Jak ty się zwracasz do matki, gówniarzu?! Widać za bardzo cię rozpieszczałam, skoro wyrosłeś na takiego rozpuszczonego bachora!

- Zamknij się, wynoś się stąd!!

Szarpnęła go za włosy, wyrwała kolejne, ale liczyło się tylko to, żeby na nią spojrzał.

- Przeproś mnie, gówniarzu.

- Nienawidzę cię - wyszeptał cicho i powoli. Po raz pierwszy w życiu przyznał, że jej nienawidzi. I uśmiechnął się szeroko przez łzy, i widząc jej wściekłość, poczuł się lepiej.

I wtedy dostał w twarz.

– Jeśli jeszcze raz to powtórzysz to-

– Niewiedzę cię. Nienawidzę cię, nienawidzę, NIENAWIDZĘ!

Uderzyła go po raz kolejny. I następny, tak mocno, że przewrócił się razem z krzesłem.

Wyszła, trzaskając drzwiami, ale Jimin nadal powtarzał, że to jej wina.

skinny, softly 》yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz