[7]

240 18 0
                                    

Wzięłaś gwałtowny oddech, budząc się tym samym z koszmaru. Na swoim brzuchu czułaś ciężar, dlatego powoli odwróciłaś głowę w bok, żeby zobaczyć, co to jest. Głowa Gaary znajdowała się tuż przy twojej. Spał sobie spokojnie, zupełnie jak dziecko. Dłuższą chwilę musiało Ci zająć zastanowienie się, jakim cudem się tu w ogóle znalazł.

Byliście w jego biurze, całowaliście się i rozmawialiście o swoich uczuciach, musiałaś wracać do domu, dlatego odprowadził Cię i odszedł. Jak zatem znalazł się w twoim łóżku? Siedziałaś na balkonie i rozmyślałaś, twoja mama oraz tata życzyli Ci dobrej nocy i sami położyli się spać. Było już dobrze po północy, kiedy Gaara zjawił się na twoim balkonie, chciał Cię po prostu zobaczyć. Położyłaś się do łóżka, bo byłaś zmęczona, poprosiłaś, żeby poczekał aż zaśniesz i sam pewnie zasnął. Uśmiechnęłaś się delikatnie, wiedziałaś, że nie możecie jeszcze przekraczać pewnej granicy. Wtuliłaś się w jego zagłębienie między głową a szyją i cieszyłaś się jego zapachem, powinien pójść, zanim twoi rodzice przyjdą rano. Możliwe, że jednak nie przyjdą, ale sama w to nie wierzyłaś, wciąż mieliście tylko piętnaście lat.

Leżałaś tak jeszcze godzinę, jego sen był mocny i spokojny, oddech unormowany, niemal rozluźniony, sprawiło Ci to wiele radości, cieszyłaś się z jego zdrowia, ale wciąż nie wiedziałaś, jak on się naprawdę czuje, jak czuje się po utracie Jednoogoniastego.

— Nie śpisz... — powiedział cicho. Nie uniosłaś głowy, wciąż w niego wtulona, wzięłaś głęboki oddech.

— Jak się czujesz? — spytałaś spokojnie.

— Dobrze — odpowiedział. Zastanowiłaś się chwilę.

— Chodzi mi o tamtą sytuację, jak się czujesz bez niego? — spytałaś nieśmiało. Gaara zastanowił się chwilę, jak się bez niego czuł?

— On był ogromną częścią mojego życia, w pewnym sensie pomógł mi ukształtować moją drogę... Jestem teraz wolny, mogę spokojnie spać i nie boję się, że zapanuje nade mną...

— Jesteś teraz w pełni wolny? — spytałaś spokojnie.

— Tak, jestem teraz w pełni wolny, a co najważniejsze, nikogo już nie skrzywdzę, moi bliscy i mieszkańcy wioski, oni wszyscy są bezpieczni — odpowiedział równie spokojnie. Odsunęłaś się od niego i objęłaś delikatnie jego twarz, mierzwiąc mu przy tym włosy. Sprawiał Ci tyle radości, każde jego słowo, każdy oddech, czułaś się przy nim bezpiecznie, czułaś się przy nim tak cholernie dobrze.

— Nigdy się ciebie nie bałam...

— Wiem, nigdy tego nie rozumiałem, jakim cudem mogłaś mieć aż taką wiarę, skoro ja sam jej nie miałem? — spytał poważnie, zastanawiając się nad tym od zawsze, ta drobna istota nigdy przed nim nie uciekała, mógł ją zabić, ale ona nigdy się od niego nie odwróciła.

— Chyba po prostu czułam, jakim człowiekiem jesteś w głębi serca — odrzekłaś cichutko.

— Bo masz wspaniały dar, który pozwala Ci widzieć w ludziach to, co nie widoczne gołym okiem...

— Nie, bo od samego początku wiedziałam, że jesteśmy sobie pisani — poprawiłaś go i pocałowałaś w szyję, chłopak drgnął.

— Chyba powinienem już iść — powiedział spokojnie, uśmiechnęłaś się.

— Tak, chyba rzeczywiście powinieneś — dodałaś, ale wciąż go nie puściłaś. Gaara zaśmiał się, chyba po raz pierwszy, od kiedy go znasz. Miał naprawdę piękny śmiech, szkoda, że prawie nigdy się nim nie chwalił.

— Musisz mnie puścić, bo inaczej nie wyjdę — powiedział pewnie. Pokiwałaś głową, jeszcze mocniej się w niego wtulając.

— W porządku, już Cię puszczam... — wyszeptałaś, ale wciąż go nie puściłaś, nie chciałaś. Chłopak pogładził Cię po włosach, on również nie chciał iść, a jednak musiał.

*

— Kankuro! — krzyknęłaś, biegnąc w stronę wracającego do domu chłopaka. Szatyn zatrzymał się i z włożonymi dłońmi do kieszeni, spojrzał na ciebie pewnym wzrokiem. — Konkuro! — dopowiedziałaś, przyskakując obok niego i łącząc dłonie w taki sposób, że uroczo spoglądałaś na niego spod swoich długich rzęs.

— W porządku już, w porządku, zgadzam się — odpowiedział pewnie, unosząc dłonie i znowu idąc w stronę domu.

— Nawet nie wiesz, o co chciałam spytać! — Zaśmiałaś się. Chłopak wzruszył ramionami.

— Przeczucie.

— W takim razie chodźmy teraz, nie mamy co tracić czasu — odpowiedziałaś radośnie i pociągnęłaś go za sobą, na twoje szczęście wracał właśnie z misji, dlatego miał na sobie swój strój i miał przy sobie marionetki.

Wbiegliście na pole treningowe i gdy tylko przepasałaś dłonie bandażami, od razu zabrałaś się do pracy. Oczywiście twoim największym atutem w wcale była możliwość odczytywania tak uczuć, emocji i technik przeciwnika jak i możliwość wpływania na nie, również na zachowanie, przez co miałaś przewagę w wypadku, gdy kierowałaś ich broń w przeciwną stronę niż tego chcieli, ale twoją drugą zdolnością, była niewyobrażalna siła, którą dorównywałaś samej Tsunade.

Z Kankuro doskonaliłaś swoje zdolności odczytywania i wpływania na techniki i emocje, bo to było dla ciebie najważniejsze, gdy nauczysz się je w pełni panować w stosunku do ludzi i marionetek, będziesz mogła sobie poradzić ze wszystkim. Walki wręcz mogłaś się uczyć sama, bez niczyjej pomocy.

Zmęczona opadłaś na ziemię i zamknęłaś oczy, Kankuro położył się obok Ciebie, również zamykając oczy.

— Cholera, wydaje mi się, czy moja kondycja ostatnio się pogorszyła... — wyszeptałaś, wciąż głośno dysząc. Chłopak zaśmiał się.

— Faktycznie. Jesteś ostatnio bardzo zajęta, nic tylko chodzisz z głową w chmurach — odpowiedział pewnie, wzięłaś głęboki oddech i usiadłaś, niepewnie spoglądając na szatyna.

— Co masz na myśli? — spytałaś poważnie. Kankuro nerwowo podrapał się po karku, oczywiście nie chciał Cię niczym urazić.

— Wiesz, jesteś teraz zajęta Gaarą bardziej niż zwykle, nie mówię, że to źle, ale...

— Nie mam przez to czasu na treningi... — wyszeptałaś, spoglądając na niego niepewnie. Chłopak nieśmiało pokiwał głową. — Cholera, masz rację! — krzyknęłaś, gwałtownie podnosząc się z ziemi. Kankuro zerwał się razem z tobą, nie wiedząc co chciałaś przez to pokazać.

— [Twoje imię] o co chodzi? — spytał spokojnie. Skrzyżowałaś ręce na piersi i spojrzałaś mu prosto w oczy.

— Pamiętasz, co się stało ostatnim razem! Przez moje uczucia do niego nie mogłam go obronić! Powinnam go chronić, powinnam zrobić wszystko, żeby on był bezpieczny... Nie mogę przecież ryzykować jego życia! Nie mogę go stracić!

— To nie tak, możesz to jakoś pogodzić...

— Przez ostatnie dni myślałam tylko o tym, że chcę przy nim być, przytulać go, nawet patrzeć na niego, kiedy pracuje! Cholera jasna, stałam się jakąś głupią romantyczką a nie prawdziwym ninja! — krzyknęłaś, odwracając się i uderzając pięścią w drzewo. Kankuro spojrzał na rozwaloną korę, wciąż byłaś bardzo silna, ale faktycznie, twoje treningi ostatnio zmalały.

— Wciąż jesteś bardzo silna, nie musisz się tym tak bardzo przejmować, zresztą nie ty jedna będziesz broniła Gaary, ma też swoje rodzeństwo! — powiedział poważnie. Zamknęłaś oczy i wzięłaś głęboki oddech.

— Nie mogę ryzykować, jesteście wy, ale też macie swoje misje... Kankuro... — spojrzałaś mu prosto w oczy. — Pamiętasz co sobie obiecaliśmy, wtedy kiedy udało się go uratować... Nie pozwolę, żeby moja miłość do niego przysłoniła mi moje obowiązki. Jestem [Twoje imię i nazwisko], nie ma dla mnie ważniejszej rzeczy, niż walka za to, co kocham! — powiedziałaś poważnie, odchodząc w stronę wioski.

One touch |Gaara x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz