Rozdział 3

24 5 0
                                    

Przez kolejne kilkanaście tygodni ja i Matt naprawdę wkręciliśmy się w stalkowanie Alli. Ta dziewczyna coraz bardziej mi się podobała. Jest genialna. Taka miła, kochana i przede wszystkim bardzo pomocna.

Dzisiaj niestety był poniedziałek co skutkowało tym, że musiałem iść do szkoły. Tak jak zawsze od razu po tym jak wstałem musiałem się ogarnąć, zjeść coś i jechać po Matta. On jak to on zaspał.  Przyszedł do mnie oczywiście spóźniony przez co w szkole byliśmy dopiero w połowie pierwszej lekcji. Ostatecznie oboje zdecydowaliśmy, że pójście na jakieś dwadzieścia minut jest bez sensu i po prostu lepiej posiedzieć sobie na aulii. Kupiliśmy hod dogi i rozmawialiśmy o tym co się może dzisiaj wydarzyć. Oczywiście jak zawsze ostatnimi czasy musiałem skierować wątek naszej rozmowy w stronę Al co w sumie przestało już dziwić mojego kumpla. Podziwiam go za to, że wciąż ze mną jakoś wytrzymuje i nie ma tego wszystkiego dość.

Po lekcji angielskiego miałem chemie której szczerze nienawidziłem. Matt miał francuski. Zazdroszczę mu, głupi ma zawsze szczęście... to ciekawe czemu ja zawsze mam przejebane.

Paręnaście minut przed dzwonkiem powiedziałem :
- Dobra stary ja spadam. Nie chcę spóźnić się na lekcje z Brownem. Wiesz jaki on jest - mówiąc to przewróciłem oczami.

- Dobra to ja może pójde wreszcie spisać pracę domową. W końcu White mnie uwali za wieczne "zapominanie" tego cholerstwa.

Obydwoje skierowaliśmy sie w przeciwne strony szkoły. Matt w strone szafek gdzie prawdopodobnie będzie szukać dobrej duszyczki, która da mu spisać to przeklęte zadanie. Ja natomiast od razu ruszyłem pod drzwi klasy chemicznej i po prostu czekałem na dzwonek. Zaraz po wejściu do klasy na moje nieszczęście okazało się, że była jakaś praca domowa. Oczywiście jej nie miałem i jak zawsze Brown musiał wybrać akurat mnie. Jezu czemu ten człowiek tak bardzo mnie nie znosił. Z wielką niechęcią podeszłem do tablicy a ten odrazu bez zastanowienia zaczoł dyktować treść pracy domowej. Ja przerażony nie wiedząc co ze sobą zrobić zaczołem pisać na tablicy treść zadania, którą dyktował. Byłem praktycznie pewny, że nic nie zrobię i pewnie Charles z wielką przyjemnością wstawi mi kolejną szmate z tego przedmiotu do kolekcji. Na moje szczęście zadzwonił do niego telefon a on sam wyszedł w pośpiechu z klasy. Po jego minie wydać było, że to coś ważnego. O dziwo po wyjściu nauczyciela Alli postanowiła mi pomóc. Na szybko zaczęła mi dyktować to co mam napisać. Trochę się gubiłem w tym co mówiła.  Najważniejsze było i tak to , że cokolwiek udało mi sie napisać. Byłem jej cholernie wdzieczny. Uratowała mi życie. Dosłownie, w przenośni no ogólnie w każdym możliwym sensie. Kiedy wrócił mój ulubiony nauczyciel (wyczujcie sarkazm) był pod wrażeniem tego co zastał na tablicy i zdezorientowany powiedział  :

- Jakim cudem ty to zrobiłeś? - ton jego głosu wskazywał na ogromne zdziwienie  - Z resztą nie ważne. Dostajesz piątkę. Oby tak dalej Thomson to może uda ci się zdać.

Oczywiście musiał coś dopowiedzieć. Nie bylby sobą gdyby zostawił moją pierwszą piątkę z tego przedmiotu tak po prostu bez żadnego komentarza. Jakby nie patrzeć i tak bardzo się ciesze bo to w końcu moja pierwsza tak dobra ocena z tego przedmiotu. Po prostu jakim kurwa cudem...W sumie co ja się głupio zastanawiam to zasługa Alli. Boże ta dziewczyna jest cudowna. Nie sądziłem że mogę ją uwielbiać jeszcze bardziej. Myliłem się.

Po skończeniu lekcji od razu podeszłem do Allison i powiedziałem :

- Boże bardzo dziękuję za pomoc, gdyby nie ty to jak nic upierdoliłbym to zadanie a moja tragiczna sytuacja z chemii byłaby jeszcze gorsza.

- Luzik nie ma za co. Widziałam, że za bardzo ci nie idzie dlatego stwierdziłam, że przyda ci sie jakaś drobna pomoc - odpowiedziała posyłając mi chyba najpiękniejszy uśmiech jaki dane mi było kiedykolwiek zobaczyć.

Trust meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz