Spacer był przyjemny. Przy okazji pobawili się trochę w śniegu. Od bardzo dawna Dream tyle się szczerze nie śmiał. Wrócili do domu zmarznięci, przemoczeni, ale przede wszystkim szczęśliwi. Przebrał się, i udał się do salonu. Na kanapie zastał Dristę, która szukała coś na laptopie.
-Co robisz?- zapytał z lekkim uśmiechem.
-Huh?- Odwróciła się, lekko zdezorientowana.- Oh, zastanawiałam się czy nie obejrzymy sobie jakiegoś filmu.
-Dobry pomysł.- Clay ziewnął przeciągając się. Rękawy jego luźnego swetra osunęły się na dół, ukazując nadgarstki. Poranione, z bliznami. Było kilka świeżych cięć. Nie umknęło to dziewczynie.
-Dream, czy ty znowu...- urwała powstrzymując łzy. Czuła się bezsilna, patrząc na to jak jej brat się wyniszcza. Kilka łez spłynęło po jej policzku.
-Hej, nie płacz!- otrząsnął się blondyn, ponownie naciągając rękawy na ręce. –To są rany z wtedy jak przyszłaś do mojego pokoju... uwierz mi, nie chcę tego robić ale nie mogę przestać.
-Ja to dobrze wiem Clay- odparła przez łzy. – Jednak ty się wyniszczasz. Chce ci pomóc!- wykrzyczała.- Tylko powiedz jak...- załkała ciszej.
-Gdybym wiedział jak, w tym momencie siedziałbym tu z uśmiechem na ustach, oglądając z tobą jakieś głupie komedie. To nie jest proste. – Ciarki przeszły przez jego ciało. Złapał się za lewy nadgarstek. – Chce przestać, ale nie potrafię. To działa jak nałóg, tak jak mój alkoholizm. Tak jak nałóg palenia papierosów. Czego nie zrobię, powracam do tego. Znów piję, znów palę, znów się tnę. – Nie krył więcej tego faktu, mówiąc wymijająco, powiedział o tym pierwszy raz wprost. – Chce wygrać tę walkę specjalnie dla ciebie.
- Załatwię ci psychologa, terapeutę, psychiatrę, kogokolwiek! Byle by coś to dało...
Dream westchnął. Nie chciał żadnej pomocy. On już przegrał.
-Dobrze. Specjalnie dla ciebie się umówię do jakiegoś specjalisty- oznajmił. – Ale to jutro. Teraz włącz już ten film.
*
Po obejrzeniu filmu, byli już zmęczeni. Drista w dodatku miała jutro szkołę. Oboje poszli do swoich łóżek, szybko zapadając w sen. Oczywiście, Dreamowi nie było dane spać normalnie. Po niecałej godzinie obudził się spocony. Wstał szybko z łóżka. Poszedł do łazienki oddychając ciężko. Oparł się rękoma o zlew i spojrzał w lustro. Blond kosmyki włosów opadały na czoło. Łzy powoli wypływały z zielonych przerażonych oczu. Znowu te koszmary. A raczej wspomnienia. Spojrzał na swoje ciało. Zrzucił koszulkę i spodnie, zostając w bieliźnie. Wystające kości, blada skóra, siniaki, blizny. Zaczął się przeglądać. Nienawidził swojego ciała. W przeszłości był anorektykiem. Przez to, jego ciało tak wyglądało, ciężej było mu przytyć. Opadł na ziemię podkulając nogi. Schował twarz w kolanach. Znowu. Znowu śniły mu się te okropne chwile. Te okropne chwile, gdy miał zaledwie dwanaście lat. Gdy był poniżany, bity, dręczony. To wtedy się zaczęło. Zaburzenia odżywiania, problemy psychiczne, czasem nawet zapędy psychopatyczne i socjopatyczne. Chciałby się cofnąć w czasie, nie ufać pewnym osobom, zmienić kilka decyzji, zaakceptować siebie. Chciał krzyczeć. W takich chwilach to pomagało. Wiedział jednak, że obudzi Dristę i przyjdzie tu. Rozumiał, że się martwi i chce pomóc, ale była zbyt nadopiekuńcza. Siedział więc w ciszy, zaczynając powoli bujać się w tył i przód. Mam dwadzieścia jeden lat, a zachowuję się jak jakiś trzynastolatek. Muszę się ogarnąć. Po tych słowach wstał, podszedł do lustra i popatrzył zdeterminowany. Otarł łzy i westchnął. Bał się zrobić jakiś krok w kierunku leczenia się. Spojrzał na swoje ręce. Nie było na nich choćby skrawka skóry bez blizny. Otworzył szafkę, w której trzymał żyletkę. Postanowił zrobić to ostatni raz. Na wierzchu dłoni kreślił wzory. Jednak, kiedy już zaczął, nie mógł przestać. Jego pocięta dłoń, krwawiła. Złapał za bandaż i owinął ją. Jego brzuch też nie był nieskazitelny. Miał na nim sporo ran. Zrobił powoli długą kreskę na nim. Oczy z bólu się mu zaszkliły. Jednak lubił ten ból. Trząsł się. Spojrzał w lustro. Spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu grymas. Jego motywacja nagle uciekła. Znów miał czarne myśli. Jego lewa ręka nadal krwawiła i bolała, zabarwiając bandaż na czerwono. Z żyletki kapała szkarłatna ciecz. W końcu, wykonał ostatnie cięcie na ten dzień. Nie zastanawiając się wiele, przeciągnął ostrze po skosie, na oku. Syknął i złapał się za oko. Zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Upadł na ziemię, chcąc krzyczeć z bólu. Łzy lały się hektolitrami. Trzęsąc się, wstał i spojrzał zdrowym okiem na lustro. Był cały zakrwawiony. Sięgnął do apteczki, wyjmując jakieś okłady. Przyłożył je do oka, szukając czegoś, co by przytrzymało je na oku. Znalazł przepaskę. W tej apteczce było wszystko, nawet rzeczy ciężko dostępne. Założył ją czym prędzej. Większość twarzy miał pokrytą krwią. Zaczął obmywać ją, by czerwień z niej zeszła. Kiedy mniej więcej był czysty, zmienił bandaż na ręce, bo przez te trzymanie dłoni na oku, był zużyty. Okład również pokrył się czerwienią, ale nie miał na razie potrzeby zmieniania go. Wyszedł po cichu z łazienki, ubierając piżamę. Był na tyle zmęczony, że zapomniał o zmyciu krwi z kafelków i zlewu.

YOU ARE READING
PORZUCONE! Miłość rani *dreamnotfound*
Fanfictionogółem angst, depresja, próby samobójcze, działania samodestrukcyjne, gore, 16+ + -𝘤𝘰ś 𝘯𝘪𝘦 𝘵𝘢𝘬, 𝘋𝘳𝘦𝘢𝘮? -𝘻𝘢𝘥𝘢ł 𝘱𝘺𝘵𝘢𝘯𝘪𝘦 𝘎𝘦𝘰𝘳𝘨𝘦. -𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘰 𝘸 𝘱𝘰𝘳𝘻ą𝘥𝘬𝘶 - 𝘰𝘥𝘱𝘰𝘸𝘪𝘦𝘥𝘻𝘪𝘢ł 𝘊𝘭𝘢𝘺. -𝘯𝘪𝘦 𝘫𝘦𝘴𝘵𝘦...