> 1390

546 19 24
                                    

 „Śmichno, Wigunt kochał szczerze, ale książę nie może

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

„Śmichno, Wigunt kochał szczerze, ale książę nie może... Świat nie jest tak zbudowany, jakby serce chciało..."

1390

Śmichna wiedziała, że jej nagłe uczucie do księcia Wigunta nie skończy się najlepiej. Mogła śnić o nim nocami, ale prawda była taka, że mężczyzna był już poza jej zasięgiem. Gdy on z wymuszonym uśmiechem witał się ze swoją przyszłą żoną, Śmichna czuła, że nie powinna towarzyszyć królowej w powitaniu na dworze córki Opolczyka. Owa młódka chowała się za swą matką, po której odziedziczyła urodę. Jej oczy zerkały ciekawsko na księcia, zaś dłonie wbiła w swoją złotą suknię. Widać było, że również i jej owe małżeństwo nie było w smak. Och, pomyślała Śmichna, czy ktokolwiek z wysokich rodów mógł w ogóle myśleć o szczęściu i miłości? Chyba tylko jej siostra, Mścichna. Tę jedną batalię z ich bratem na całe szczęście wygrała. Ona musiała pogodzić się z tym, że Zbigniew znajdzie jej starego wdowca, po którym odziedziczy majątek. Wszystko dla dobra rodziny, prawda?

Na całe szczęście, królowa Jadwiga, widząc ból w jej w oczach, nakazała wrócić dwórce do swych komnat. Śmichna dygnęła, słysząc jak Opolczyk chwalił się przed królem swoimi okazałymi ziemiami. Odwróciła się na pięcie, chcąc zapomnieć o nieśmiałym uśmiechu na twarzy przyszłej żony księcia. Musiała być z niej słodka niewiasta, ale dziewczyna wolała już o tym więcej nie myśleć. Życzyła im jak najlepiej, prawda?

Pojawiła się w niewielkiej hali prowadzącej do zachodniej części zamku. Przystanęła przy oknie oraz pozwoliła sobie na głośne westchnięcie. Czuła, jak nieznany dotąd jej ciężar umyka z tych niewielkich ramion, ale nie na długo. Przysiadła na pobliskiej ławce, chowając swą bladą twarz w rękach. Nie powinna pozwolić sobie na łzy, ale korytarz był pusty, a ona już zbyt zmęczona udawaniem, że jej serce pogodziło się z decyzją króla. Z jej oczu popłynęły pierwsze łzy.

– Czemu ja... – szepnęła cicho.

Wtem rozległ się odgłos kroków. Dziewczyna podniosła głowę, próbując zmazać łzy ze swojej twarzy rękawem kosztownej sukni. Bezskutecznie. Po drugiej stronie korytarza pojawił się jeden z rycerzy królowej. Śmichna zwróciła swą głowę w stronę przeciwną, mając nadzieję, że przejdzie obok niej bez żadnych większych pytań.

– Śmichno? – Usłyszała. Zamykając oczy na moment, wzięła głęboki oddech i odwróciła się ku niemu.

Przed nią stał Zawisza, jeden z najbardziej zaufanych ludzi królowej Jadwigi. Często próbował przekonać ich panią do rozsądku, ale każdy wiedział, że i tak wykona każdy jej rozkaz. Zaś jego opis króla Władysława był dosyć... ciekawy. Zapewne musiał go wymazać ze swej głowy za pomocą piwa. Pewnie dlatego zniknął na kilka dni z dworu po tej jakże ważnej misji.

Stał teraz przed nią w swoim codziennym stroju z mieczem przypasanym do boku. Jego oczy patrzyły na nią z lekkim zainteresowaniem, ale też pytaniem, które pozwoliła mu w końcu zadać.

Rycerz i jego gwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz