13.

7.2K 245 33
                                    

Zostaw coś po sobie

Następnego dnia wróciłam do normy. Migreny i nudności ustąpiły, pozostawiając mi porządek w moim życiu towarzyskim. Dax był zdenerwowany czymś, co wydarzyło się tamtej nocy w klubie, a Riley wysłał mi telefon z przeprosinami i wiadomościami głosowymi.

Żałowałam, że nie pamiętam, co się stało, więc nie wiedziałam, jak się czuć i jak oceniać każdą sytuację. Kiedy w końcu poczułam się na tyle dobrze, by odpowiedzieć na wezwanie Rileya i znalazłam się z powrotem w restauracji jego rodziców.

Kiedy przyjechałam, kelner posadził mnie przy stoliku z tyłu, gdzie kazano mi czekać na niego. Minęło dziesięć minut, zanim Riley wyłonił się z kuchni, niosąc dwa talerze z jedzeniem i butelkę wina. Odstawił talerz i nalał mi szklankę starego Chardonnay, ale nic nie powiedział.

- Co się stało w klubie? - w końcu przerwałam ciszę, a twarz Rileya zbladła lekko na moje pytanie. Odchrząknął.

- Byłem pijany; zdenerwowany i pijany - powiedział, spoglądając na mnie i wracając do swojego jedzenia.

- Zdenerwowany czym? - nacisnęłam patrząc, jak wije się na swoim miejscu. Jego zwykle ciepłe oczy wydawały się strzeżone, wręcz obronne.

- Tobą - odpowiedział, biorąc duży łyk ze swojej szklanki.

- Mną? - zaczęłam wskazywać na siebie zmieszana palcem.

- Spotykaliśmy się od kilku miesięcy, męczyło mnie czekanie - unikał mojego zmieszanego spojrzenia - kiedy mi odmówiłaś, byłem naprawdę zraniony. Ciągle myślałem, że coś jest ze mną nie tak, może myślałaś, że nie jestem wystarczająco atrakcyjny, nie wiem.

- Riley...

- Pozwól mi skończyć - przygryzł wargę, zanim kontynuował - moi przyjaciele zapytali mnie, czy chcę wyjść, a ja głupio się zgodziłem. Byłem taki zdenerwowany, Jane. Nie masz pojęcia, jak okropnie się czułem. Wypiłem dużo. Bardzo dużo.. Zanim się zorientowałem, byłem oblepiony i pieprzyłem cztery dziewczyny w łazience.

Dławiam się powietrzem, zauważając, że kilka głów w restauracji zwraca się w naszą stronę. Odsuwając na bok moje zażenowanie, patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

- A potem widzę cię tam z nim i po prostu oszalałem. Nie powinienem cię popychać - opuścił głowę z przygnębieniem - przepraszam.

Byłam cicho, minęły minuty, a ja nic nie mówiłam.

- Proszę powiedz coś - wziął moje ręce w swoje. Ich znajomość wydawała się teraz odległa.

- Przebaczam ci - westchnęłam, zdejmując jedną z moich dłoni z jego dłoni, aby delikatnie ścisnąć jego ramię pocieszająco. Wypuścił głębokie westchnienie ulgi i pochylił się, żeby mnie pocałować. Ale ja oczywiście się odsunąłem.

- Dobrze, potrzebujesz czasu - Riley sztywno przytaknęła, ale pokręciłam głową.

- Nie, wybaczam ci, ale to koniec - i wtedy po raz pierwszy od śmierci moich rodziców poczułam się silna.

Cofnęłam się z krzesła i wstałam, zostawiając Rileya przy jego przereklamowanym, zbyt drogim stole, żeby jadł sam. Gdy dotarłam na parking, otworzyłam drzwi samochodu i już miałam wsiąść, gdy zobaczyłam, jak Riley wychodzi z budynku.

- Nie możesz mnie zostawić! Poświęciłem się dla ciebie, mogłem mieć każdą dziewczynę, którą chciałem, ale wybrałem ciebie!

Podszedł do mojego samochodu i zatrzasnął drzwi, prowadząc mnie między sobą a pojazdem.

- Nie zostawiaj mnie, ja cię zostawiam.

- Ok? - wzruszyłam ramionami, odchylając szyję na bok, żeby uniknąć jego ciężkiego oddechu.

- W ogóle cię to obchodzi? - Riley splunął, desperacko próbując mnie w jakiś sposób obudzić.

Część mnie była smutna z powodu utraty związku z Rileyem, czułam, że straciłam tyle czasu z niewłaściwym facetem. Kiedy nic nie powiedziałam, Riley odepchnął się od mojego samochodu i odwrócił do mnie tyłem. Po kilku chwilach odwrócił się do mnie twarzą, wskazując na mnie palcem wskazującym.

- To z powodu Daxa, prawda?

- Tak - powiedziałam przy kolejnym uderzeniu serca. Jego skóra lekko zbladła, gdy potrząsnął głową.

- Powinienem był wiedzieć - zaśmiał się maniakalnie i brutalnie złapał mnie za brodę - baw się dobrze ze swoim nikim gliną, dziwko - Riley odsunął moją twarz i wrócił do restauracji.

Serce waliło mi mocno w piersi, ale nie dlatego, że Riley mnie zranił. Moje serce waliło, bo byłam wolna. Wskoczyłam do samochodu i wyjechałam z miejsca parkingowego, pędząc na autostradę.

Pół godziny później znalazłem się u drzwi Daxa. Z nagłą adrenaliną, której miałam dzisiaj nieskończoną ilość, ciągle pukałam do drzwi. Ale po kilku minutach pukania zdałam sobie sprawę, że nie ma go w domu. Z przygnębieniem wróciłam do domu, stawiając stopy po chodniku. Zbliżając się do drzwi, przeczesałam palcami włosy i westchnęłam.

- Co byś mu powiedziała? - zadałam sobie pytanie, opierając czoło o chłodne drewniane drzwi - jestem teraz singielką, w końcu możemy się całować?

Kpiąc z siebie, wepchnąłem klucz do zamka i otworzyłam drzwi, zamykając je płasko za sobą. Rzuciłam torebkę na kanapę i udałam się do sypialni, zanim zobaczyłam, że drzwi są już otwarte. Na straży cicho weszłam do środka. Sypialnia była pusta i odetchnęłam z ulgą.

- Dal, po prostu upewnij się, że wszystko jest gotowe. Czekam, aż wróci do domu, nie...

Nasze oczy spotkały się, kiedy wychodził z łazienki, z torbą marynarską w ręku z różnymi rzeczami w środku.

- Ja... oddzwonię - rozłączył się, ale nadal patrzyliśmy na siebie - mogę to wyjaśnić - proszę - skinęłam głową bez tchu - po tym, jak wyszłaś dziś rano, Dorian Smith włamał się do twojego domu i wziął Vivian jako zakładniczkę - moje serce zatonęło, w mojej wizji pojawiły się czarne plamy - dzięki Bogu, Dalila przyszła, żeby wyprowadzić Viv. Dal strzeliła Dorianowi w udo, dając sobie wystarczająco dużo czasu na bezpieczne wyprowadzenie Vivian, ale Dorian uciekł.

Moje serce podniosło się lekko na myśl, że Vivian będzie bezpieczna.

- Ale on wie, gdzie teraz mieszkasz, nie możesz tu zostać. Wyjeżdżamy.

- Gdzie wyjeżdżamy? - przygryzłam wargę, kiedy nadal pakował moją torbę.

- Meksyk.

The Cop Next DoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz