Nadszedł decydujący dzień.
Dzień pełni.
Od poranka wszyscy chodzili lekko poddenerwowani. Ostrzyli broń, ostatni raz powtarzali plany. Szykowali do starcia nie tylko siebie, lecz także szkołę, w której mieli zamiar odeprzeć atak.
Grono pedagogiczne i dyrektor zniknęli kilka dni wcześniej, podobnie jak pracownicy szkoły i żołnierze. Nie było nikogo, tylko ci, którzy szkolili się pod okiem Silvy.
***
— Czego tu szukacie? — spytał Azazel sucho, spoglądając srogo na przybyszów.
Nie zapomniał im tego, jak potraktowali jego siostrę, kiedy ta prosiła ich o pomoc. Milczeli, podczas, gdy inni obrzucali ją obelgami i kwestionowali jej słowa.
— Przybyliśmy, aby zadeklarować nasze wsparcie — przemówił Fury, wychodząc przed szereg pełen dumy.
— Po co? — zapytał Wielki Książę Piekieł. — Nie potrzebujemy was, ani waszej pomocy. Już raz o nią prosiliśmy. Odmówiliście. Tyle wystarczy, drugi raz nie popełnimy tego błędu.
— Jesteśmy tu wbrew woli Rady — rzekł czarnoskóry, niezrażony tonem głosu swego rozmówcy. — Mamy ze sobą broń i zapasy.
— Niczego nam nie brakuje — wzruszył ramionami czarnowłosy.
— Na razie — skwitował dyrektor Akademii.
— Być może — odparł wymijająco Azazel. — Niedługo nadejdzie zmierzch. Odejdźcie, póki jeszcze czas. Zaszyjcie się w swoich norach razem z resztą tchórzy i czekajcie na wynik bitwy.
— Nie jesteśmy tchórzami. Nie mamy zamiaru odejść. Silva miała rację w tym, co robiła, a my mamy zamiar uczcić jej pamięć wygrywając lub ginąc w walce.
Turkusowooki przyjrzał im się uważnie. Otaksował ich wzrokiem oceniająco, po czym dość niechętnie przyznał sam przed sobą, że każdy człowiek i jego wkład jest na wagę złota.
— Jesteście pewni swej decyzji? Nie wiemy, co nas czeka. Być może będziecie musieli walczyć między sobą lub ze swoimi bliskimi. Bylibyście gotowi zabić swoje dzieci, rodzeństwo, przyjaciół? — wymieniał, unosząc powątpiewająco brew.
Avengers spuścili wzrok. To trudne, sprzeczne z tym, co sobie obiecali i z ich zasadami moralnymi. Nie mogli zadeklarować tego od razu, bez żadnego namysłu. Czarnowłosy uśmiechnął się półgębkiem, lecz był to gorzki uśmiech. Wiedział, że tak będzie.
— Widzicie? — spytał ponuro. — Nie mogę was przyjąć. Oni bowiem są tego świadomi i są na to gotowi, wy nie — zaznaczył, gestem wskazując na uczniów, którzy czynili ostatnie przygotowania przed bitwą.
— Ja jestem gotów — przemówił niespodziewanie Fury, przerywając ciszę i postępując kilka kroków do przodu.
Był pewny swej decyzji i nic jej nie zmieni.
— Ja też — wystąpiła z grupy Czarna Wdowa. — Robiłam to przez pół życia, zrobię to jeszcze ten jeden raz.
— Hulk może się wam przydać — uśmiechnął się nieco nerwowo doktor Bruce Banner. — W końcu chodzi o dobro świata.
— Moje pioruny i Mjolnir będą z wami — przemówił odważnie syn Odyna, wymachując kilka razy młotem na potwierdzenie swych słów.
— Moja magia powstrzyma kilka potworów — powiedziała cicho Wanda Maximoff, przewijając między palcami czerwone wstążki mocy.
— Jedną wojnę już przeżyłem. W drugiej mam zamiar wziąć udział — rzekł poważnie Kapitan.
— Do waszego składu trzeba wnieść troszkę zajebistości — powiedział żartobliwie Stark, zdejmując przeciwsłoneczne okulary.
Najdłużej z wyborem zwlekał Clint. W końcu będzie musiał walczyć przeciw własnej córce.
— Mój łuk i wzrok są do waszej dyspozycji — zdecydował po pewnym czasie.
— Wspaniale — klasnął demon, nie wydając się jakoś specjalnie zaskoczony ich decyzją. — Skoro mamy to ustalone... Morgano, Fay... — przywołał swoje dwie zastępczynie, które podeszły do nich z kamiennymi minami. — Zaprowadźcie ich do odpowiednich miejsc. Dyrektora do Sali Narad, doktora Bannera do szpitala, panią Romanoff i Kapitana niech przydzielą do jakiś oddziałów, Thora i panią Maximoff do magów, pana Starka niech wprowadzi jego syn w tym, co tam kombinuje, a pana Bartona do łuczników — nakazał.
Dziewczyny potaknęły zgodnie i mówiąc krótkie "Chodźmy", uczyniły tak, jak im polecił.
***
Drażniący zapach siarki unosił się w powietrzu. Ziemia była czarna, pokryta popiołem i wypalona piekielnym ogniem. W pałacu było chłodno, co było niemałą ulgą pośród dusznego powietrza i gorąca bijącego z nigdy nie gasnącego ognia i gęstej pary, unoszącej się z kotłów, z których dobiegały jęki i lamenty potępionych dusz. Trzech władców stało przed wielkim oknem, skąd rozchodził się widok na dziedziniec pałacowy.
— Myślicie, że dobrze zrobiliśmy? — zapytała cicho Hel, choć jej głos i tak odbił się od ścian i powrócił w formie echa.
Wyjątkowo żadne z nich się nie sprzeczało, trwali tylko w dzwoniącej w uszach ciszy, wpatrując się w piekielny krajobraz i odprowadzając wzrokiem pewną niepokorną duszyczkę, która pragnęła zwojować świat. Podarowali jej pewną rzecz, niezwykle dla nich cenną. Miecz Światów, wykuty z niebiańskiego spiżu i zahartowany w piekielnym ogniu, jedyny taki we Wszechświecie.
— To się jeszcze okaże — odparł głębokim głosem Niosący Światło. — Tymczasem szykujmy się. Niech te piekielne pomioty przypomną sobie, jak to jest czuć stal diabelskiego miecza na gardle.
— A ten twój Książę? — zapytał mimochodem prześmiewczym tonem Hades. — Azazel, o ile się nie mylę? Nie da im rady?
Lucyfer zacisnął szczękę, a jego oczy zabłysły ostrzegawczo. Temat Azazela był dla niego wrażliwy, bo ten złamał już kilka piekielnych zasad i ośmieszył go, przyprowadzając do jego Królestwa śmiertelniczkę na, jak to określił, z w i e d z a n i e. Tego nie mógł mu puścić płazem.
— Szczeniak będzie skrobał węgiel z kotłów przez następne milenium! — wysyczał, po czym opuścił zgromadzenie.
***
James Barnes wbiegł pospiesznie na teren placówki. Wyminął zaskoczonego Kapitana i podbiegł do przybranego syna. Wyszeptał mu kilka słów na ucho, a pięść turkusowookiego zacisnęła się w gniewie. Jego oczy zabłysły, kiedy przeklął cicho.
Plan A poszedł na marne.
Bazy Hydry ponownie zostały wysadzone i przeżyło niewiele ponad pięćset osób.
Niech to szlag.
CZYTASZ
Angel From Heaven Hell
FanficOpowieść napisana na spółkę z @Estralier Krew anioła i człowieka. Żołnierz i wrażliwa dziewczyna w jednym. Połączenie niemożliwe, prawda? A jednak Silva Barnes od lat żyje na Midgardzie. Las jest jej domem, ale czy niespodziewane spotkanie i pomoc n...