Rozdział 96

185 18 7
                                    


Wielu zastanawia się zapewne czym były riderraki, skoro tak się ich wszyscy lękają. Otóż, kiedy Chaos był jeszcze najsilniejszym prabytem we Wszechświecie i panował w nim nieprzerwanie przez wiele eonów, jeden raz porzucił swą bezcielesną postać, by przybrać inną, tak naprawdę nikt nie wiedział do końca jaką. Jedni powiadają, że wyglądał jak As (nordyckie bóstwo) lub zwierzę, inni zaś twierdzili, że przypominał barczystego mężczyznę o nieprzeciętnej urodzie. Podczas swej wędrówki po bezkresach Wszechświata zranił się, a na pewną gwiazdę spadły cztery krople jego krwi, które zabulgotały, spęczniały i zamieniły się w czterech młodzieńców, którzy, choć piękni z zewnątrz, byli brzydcy w środku. Chaos nazwał ich swymi dziećmi i kochał jak synów. Najstarszego nazwał Ridden, drugiego Deran, trzeciego Rami, a najmniejszego Akin. Wszystko było dobrze, dopóki jeden z nich nie zbuntował się przeciw niemu, chcąc obalić jego rządy. Rozwścieczony pradawny byt po długiej walce zabił najstarszego syna, a pozostałych trzech zamienił w potwory, istoty z koszmarów, które, choć inteligentne, były równie szkaradne, co ich dusze i całkowicie poddane woli swego ojca.

Z cząstek ich imion powstała nazwa nowego gatunku, budzącego postrach we Wszechświecie.

RIdden, DERran, RAmi i najmłodszy AKI.

Pozostali bracia już w postaci potworów włóczyli się po Wszechświecie, stawiając się na każde wezwanie ojca. A kiedy ten został strącony do Czeluści, oni, ranni i słabi po bitwie, zdołali uciec, lecz parę wieków później znaleźli ich Trzej Władcy Piekieł, raniąc podczas walki i strącając ich do Otchłani, gdzie przesiedzieli aż do momentu, kiedy ich ojciec ponownie ich wezwał.

Kiedy pierwszy ze stworów wyłonił się z lasu, Silvę przeszedł dreszcz. Był przeogromny, posiadał masywne kończyny, złudnie przypominające ludzkie, uzbrojone w długie i ostre pazury. Poruszał się na czworakach, pokrywało go czarne futro z wieloma ubytkami, miał garba, uszy wysoko postawione, długi pysk z kłami, z którego toczyła się piana. Oczy miał prawie takie same jak Chaos, tylko trochę ciemniejsze, zasnute bladą mgłą żądzy krwi. Na pysku, podobnie jak całym ciele posiadał grube, jasne blizny.

Chaos zaśmiał się na widok min uczniów i zaklaskał uradowany. Sądził, że wygraną miał w kieszeni.

Stojąca nieopodal i przyglądająca się do tej pory wszystkiemu biernie Śmierć sapnęła z zaskoczenia. To powoli zachodziło już za daleko. Zakasała spódnicę, stuknęła kosą kilka razy w ziemię i weszła w miniaturową czarną dziurę, która się przed nią pojawiła.

Tyle ją widzieli.

Silva zacisnęła szczękę, a jej nienawiść względem praistoty wskoczyła na nowy poziom.

Po jej trupie.

Decyzja zapadła szybko i była nieodwołalna. Nie musiała się zastanawiać kilka razy, podjęła ją już dawno temu. Od tego zależało życie wszystkich jej ludzi. Włączyła komunikator.

— Odwrót — mruknęła, a nie słysząc odzewu ryknęła. — ODWRÓT! DO SZKOŁY!

Nikt nawet nie myślał, aby zakwestionować jej rozkaz. To było jedyne słuszne wyjście, zwłaszcza, że przy linii drzew pojawiło się drugie, spragnione ludzkiej krwi, monstrum. Wycofali się. Może niektórzy powiedzą, że postąpili jak tchórze, ale dobry żołnierz zawsze wie, kiedy należy walczyć, a kiedy po prostu się wycofać.

Życie było ważniejsze niż honor. Kpiny i śmiechy rozległy się za nimi, gdy pospiesznie wspinali się na wzgórze wszyscy ci, którzy przeżyli do tej pory. Armia i potwory przystanęły, powstrzymane wyraźnym rozkazem Chaosu, który z zaciekawieniem obserwował rozwój wydarzeń, podczas gdy Silva ciągle biegnąc pospiesznie wydawała rozkazy.

Angel From Heaven HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz