Marzec, 1941 roku...
Holt, spojrzenie miała bacznie utkwione w treści przepisu, który znalazła w książce kucharskiej, niegdyś należącej do jej ciotki. Nie sądziła, że jeszcze się zachowała. Stąd też, była miło zaskoczona, kiedy Steve przyniósł jakiś karton z rzeczami, z ich starego domu. Jak się okazało, zapomnieli zabrać go ze strychu, a nowi lokatorzy byli na tyle dobrzy, że ich o tym poinformowali, zamiast wyrzucać rzeczy do śmieci.
A, że dzisiejszego dnia wypadały urodziny Bucky'ego, postanowili z blondynem wyprawić mu przyjęcie niespodziankę. Oboje wzięli wolne w pracy, aby jak najszybciej wszystko przygotować.
Podczas gdy Rogers, miał wyciągnąć Bucky'ego zdala od ich mieszkania na kilka godzin, Alicia wzięła robotę w swoje ręce. W książce, udało jej się znaleźć przepis na ciasto śliwkowe, którego to Barnes, był ogromnym fanem. Ku jej szczęściu, miała wszystkie potrzebne składniki i właśnie wkładała ciasto do piekarnika. Ustawiła czasomierz na dokładne czterdzieści minut i patrząc na zegarek, doszła do wniosku, że dwójka młodych mężczyzn, zdoła akurat wrócić do domu.
Dlatego kiedy ciasto powoli wyrastało w temperaturze powyżej 150 stopni, brunetka przygotowała stół. Nakryła go obrusem, ułożyła najlepszą zastawę, a na środku, ustawiła jakiś alkohol, który znalazła w szafce. Jedynie nie miała zielonego pojęcia, czy było to whiskey, bimber, czy cholera wie co.
Widząc, że zostało jej jeszcze trochę czasu, jako tako sprzątnęła kuchnię i szybkim krokiem, ruszyła do swojej sypialni. Wzięła szybki prysznic, zmywając z siebie mąkę, z którą miała dosyć nieprzyjemny incydent. Wypadła jej z rąk, brudząc wszystko dookoła, lecz na szczęście, udało jej się to uprzątnąć.
Kiedy wysuszyła ciało ręcznikiem, ubrała świeżą bieliznę i granatową sukienkę w białe kwiaty, wiązaną w talii. Na twarz nałożyła lekki makijaż, usta podkreślając czerwoną szminką. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w toaletce, a gdy usłyszała pikanie czasomierza oznajmiające, że ciasto jest gotowe, szybko spojrzała ostatni raz w lustro.
Zanim opuściła pokój, zabrała jeszcze prezent jaki kupiła Bucky'emu i ruszyła do kuchni. Wyłączyła stoper, na ręce włożyła rękawice i wyjęła ciasto. Położyła je na zastawionym stole akurat w momencie, kiedy do mieszkania wszedł Steve wspólnie z solenizantem.
Kobieta czym prędzej rzuciła rękawice na blat, chwytając prezent, który przygotowany miała dla bruneta, lekko się przy tym uśmiechając.
— No i ja do niego wtedy... — zaczął rozbawiony James, jednak urwał w momencie, kiedy weszli wgłąb mieszkania. Zszokowany, patrzył to na Alicię, a to na Steve'a, który chytro się uśmiechał. — Co się dzieje?
— Najlepszego, Bucky! — zaśmiał się Steve, aby zaraz potem, po przyjacielsku, uściskać bruneta. Niebieskooki, wciąż w głębokim szoku niepewnie odwzajemnił gest.
Kiedy tylko odsunął się od blondyna, podeszła do niego Holt, która uściskała go równie mocno.
— Wszystkiego co najlepsze, Buck. Aby wszystkie twoje marzenia się spełniły. — odrzekła, czując jak mężczyzna przyciągnął ją bliżej siebie. Stali tak przez dłuższą chwilę, która na pewno nie zakończyłaby się, gdyby nie Steve. Blondyn odchrząknął znacząco, przypominając o swojej obecności.
Tamta dwójka, w końcu się od siebie oddaliła, a brunetka, wręczyła Barnesowi prezent. Brunet uniósł brwi w zdziwieniu, odpakowywując małe zawiniątko. I jak się okazało, był nim zegarek Zeppelin. Ku zdziwieniu dwójki mężczyzn, jeden z nowszych modeli.

CZYTASZ
𝗺𝗮𝘇𝗲 𝗼𝗳 𝗺𝗲𝗺𝗼𝗿𝗶𝗲𝘀 𝗜. 𝗕.𝗕𝗔𝗥𝗡𝗘𝗦 ✓
Fanfic☆ running on my mind ☆ | bucky barnes x female oc | | before - dancing with our hands tied | | PART ONE OF REDEMPTION TRILOGY | | marxvela © 2021 | | mcu fanfiction | | start: 15.03.2021 | | end: 02.04.2021 |