Wrzesień, 1940 roku...
— Nie wierzę! Przyjęli mnie! — Holt krzyknęła szczęśliwa, wymachując papierami potwierdzającymi jej przyjęcie na studia.
— To fantastycznie! Gratulacje! — odkrzyknął Steve, podzielając entuzjazm jego kuzynki.
— Co to za okazja? Co mnie ominęło? — spytał Bucky, który akurat wszedł do mieszkania. Jak zwykle, nadeszła jego pora, o której wracał z pracy, a dzisiejszego dnia, został powitany przez niezwykle uradowanych przyjaciół.
— Przyjęli mnie na uniwerek! Idę na Long Island University! Zostanę psychologiem! — po raz kolejny, Alicia zdarła sobie gardło, podbiegając do bruneta i wymachując mu papierami przed nosem. Od dłuższego czasu, dostanie się na tę uczelnię było jej marzeniem i w końcu się spełniło.
— Żartujesz sobie?! Gratulacje! — Bucky chwycił papiery i gdy tylko szybko przeleciał po nich wzrokiem, spojrzał na rozradowaną przyjaciółkę. — Jestem taki dumny! Dałaś radę! — zaśmiał się, chwytając ją mocno w ramiona i obracając wokoło. Kobieta śmiała się głośno, a chwilę później, z powrotem stała na ziemi, ze swoimi papierami w dłoni.
— Wciąż ciężko mi w to uwierzyć. Nie sądziłam, że się dostanę. Szanse były naprawdę marne. — westchnęła, odtrącając kruczoczarne włosy, które poleciały jej na twarz, zasłaniając tym samym widoczność.
— I to twój problem. Nie wierzysz w siebie i wszystko sceptycznie zakładasz z góry. Trochę wiary, Holt.
— Oj wybacz, że nie każdy potrafi być takim optymistą, jak ty Barnes. — prychnęła zadziornie, przewracając oczami. Lecz mimo tego, na twarzy wciąż miała szeroki uśmiech.
— Dobra, moje gołąbeczki. Uspokójcie się i zbierajcie. Taki sukces trzeba przecież opić. — rzucił Steve, na ramiona zakładając swoją beżową kurtkę, z którą rzadko kiedy się rozstawał.
— Świetny pomysł, Steve. Idziemy do Shawa. Na mój koszt. — zarządził Barnes, wymachując przy tym zarobioną dzisiaj w warsztacie wypłatą.
— Ale, Bucky... — Alicia gotowa była się sprzeciwić, jednak natychmiast, zostało jej to przerwane.
— Żadnych 'ale'. Dzisiaj jest twój dzień i należy godnie opić ten sukces. Należy ci się wszystko, co najlepsze. — odrzekł z uśmiechem Bucky, obejmując brunetkę ramieniem.
Kobieta ciężko westchnęła, po czym odwzajemniła uśmiech. Spojrzała na Barnesa, który przyglądał jej się tym radosnym, błękitnym spojrzeniem. Facet był po prostu, nie do przegadania.
— No, a teraz szeroki uśmieszek do kamery! — wtrącił Steve, w rękach trzymając jej apart. Brunetka niemal natychmiast szeroko otworzyła oczy, gotowa aby odebrać swoją własność, jednak Bucky mocno objął ją ramionami, zatrzymując przy sobie.
— Steve, nie! Znowu zmarnujesz mi film! — próbowała powstrzymać jej kuzyna, lecz na daremno. Słychać było jedynie głośny śmiech Barnesa, jej wiązankę przekleństw skierowaną w stronę Rogersa i dźwięk migawki, wskazujący na to, że zdjęcie zostało zrobione...
×××
Okulary w cienkich, czarnych oprawkach, spoczywały na nosie brunetki. Głowę miała podpartą o dłoń, przyglądając się Jamesowi, który w milczeniu, siedział naprzeciw niej. Wzrok zwrócony miał w bok, przyglądając się spokojnemu krajobrazowi za oknem, którym był las, otaczający jezioro.

CZYTASZ
𝗺𝗮𝘇𝗲 𝗼𝗳 𝗺𝗲𝗺𝗼𝗿𝗶𝗲𝘀 𝗜. 𝗕.𝗕𝗔𝗥𝗡𝗘𝗦 ✓
Fiksi Penggemar☆ running on my mind ☆ | bucky barnes x female oc | | before - dancing with our hands tied | | PART ONE OF REDEMPTION TRILOGY | | marxvela © 2021 | | mcu fanfiction | | start: 15.03.2021 | | end: 02.04.2021 |