Kwiecień, 1942 roku...
Brunetka tępo przypatrywała się fotografii, którą zawsze nosiła przy sobie, w wewnętrznej kieszeni kurtki. Przedstawiała ją i Bucky'ego, na otwarciu jakiegoś wesołego miasteczka. Jeśli dobrze pamiętała, to wtedy, Barnes zabrała jej kuzyna na jakąś kolejkę górską, po której blondyn wymiotował w drodze do domu. Jej przynajmniej zostało wtedy trochę rozumu i darowała sobie tą atrakcję, dzięki czemu, później mogła spokojnie nabijać się z ich krzywych min.
Lekki uśmiech zawitał na jej twarzy, na samo wspomnienie. Jednak równie szybko zniknął, kiedy zdała sobie sprawę z szarej, otaczającej ją rzeczywistości.
Parę dni temu, dowiedziała się, że odział Bucky'ego został uprowadzony. Wielu żołnierzy nie przeżyło, a Barnes, był umieszczony na liście zaginionych, choć pułkownik podejrzewał, że mógł być jednym z poległych. Alicia, za żadne skarby nie dopuszczała tego do swojej świadomości. Po prostu czuła, że jeszcze żyje. Przetrzymują go w niewoli, ale przynajmniej żywego.
Steve, najwyraźniej podzielał jej tok myślenia, choć sposób działania miał nieco agresywniejszy. Wspólnie ze Starkiem i Carter obmyślili plan, który póki co, spalił na panewce. Teraz i Rogers, zaginął na terenie wroga, co znacznie obniżyło jej nadzieję, że którykolwiek z nich jeszcze żyje. Jednak mimo tego, wciąż gdzieś tliło się to małe światełko.
Z rozmyślań, wyrwał ją dźwięk uchylanej płachty namiotu, będącego jej lokum. Szybko uniosła wzrok, aby dostrzec, że to Peggy, postanowiła złożyć jej wizytę.
— Jak się trzymasz? — spytała, siadając na pryczy, naprzeciw i posyłając zmartwione spojrzenie przyjaciółce. Holt jedynie wzruszyła ramionami i z kpiącym uśmiechem, schowała zdjęcie do kieszeni.
— Tragicznie nie jest. Jednak świadomość, że dwójka tych idiotów dała się zabić, szczególnie nie poprawia mi humoru. — mruknęła, kładąc ręce na udach i podnosząc się do pionu.
— Na pewno są cali. Steve tak łatwo by się nie poddał.
— Ale jednak zgubiliście z nim łączność. — westchnęła, przecierając twarz rękoma. — Peggy, nie wiem co mam robić. Niemal od każdego, słyszę już wyrazy współczucia. Ślepo próbuję uwierzyć, że faktycznie nic im nie jest, ale robi się to coraz trudniejsze. Powinnam się poddać? - spytała, a nim się obejrzała, Carter stała naprzeciw niej, kładąc jej ręce na ramionach.
— Nigdy, nie próbuj tracić nadziei. Choćby nie wiadomo kto próbował ci ją odebrać, czy wmówić, że jest inaczej. Dzięki tobie, Steve zdecydował się na eksperyment. Wierzyłaś, że się uda i faktycznie tak było. Masz nadzieję, bo dobrze znasz możliwości ludzi. Dlatego jeśli czujesz, że faktycznie, Barnes i Rogers żyją, nie daj sobie wmówić inaczej. — Brytyjka odrzekła stanowczo, lekko potrząsając jej ramionami.
Alicia, uśmiechnęła się niemrawo, zamykając ją w uścisku.
— Dziękuję, Peggy. Najwyraźniej, ktoś musiał mi to uświadomić.
— Który to już raz! — zaśmiała się, na co Holt przewróciła oczami, oddalając się od agentki. Przez chwilę stały w ciszy, póki z zewnątrz, nie dobiegły gwizdy i wiwaty.
— Co się dzieje?
— Nie wiem, ale lepiej to sprawdźmy. — odparła Carter, na co Alicia kiwnęła głową. We dwie, czym prędzej opuściły namiot, dostrzegając masę wiwatujących żołnierzy. Niestety, niewiele były w stanie zobaczyć, dlatego Holt, zaczepiła pierwszego, lepszego mężczyznę.

CZYTASZ
𝗺𝗮𝘇𝗲 𝗼𝗳 𝗺𝗲𝗺𝗼𝗿𝗶𝗲𝘀 𝗜. 𝗕.𝗕𝗔𝗥𝗡𝗘𝗦 ✓
ספרות חובבים☆ running on my mind ☆ | bucky barnes x female oc | | before - dancing with our hands tied | | PART ONE OF REDEMPTION TRILOGY | | marxvela © 2021 | | mcu fanfiction | | start: 15.03.2021 | | end: 02.04.2021 |