Rozdział 12

246 61 29
                                    

Michael

Dałem Killerowi proste i szybkie zdanie, ale nie pojawił się w umówionym miejscu do tej pory. Nastraszenie tej głupiej dziewuchy nie powinno zajmować mu aż tyle czasu. Miał zrobić swoje i wrócić po kasę, którą mu obiecałem.

A jak już jesteśmy przy pieniądzach, śmieszyło mnie zachowanie ludzi, którzy byli w stanie zaprzedać duszę diabłu, byleby się wzbogacić. Zrobiliby wszystko, aby dostać, chociażby złamanego grosza. Killerowi w sumie się nie dziwiłem, był przestępcą, którego można wynająć do brudnej roboty, ale taki Nicolas; poczciwy staruszek, prowadzący własny biznes, za parę marnych setek, zgodził się, żeby Grace przyszła na nocną zmianę. Nawet nie zadał żadnego pytania, kiedy pojawiłem się w drzwiach jego domu z tą propozycją. Przyjął ją od razu, bez wahania. A za dodatkową pięćdziesiątkę osobiście zostawił kwiaty i którą wiadomość dla dziewczyny. Dzięki niemu nie musiałem nawet główkować, w jaki sposób zakraść się niepostrzeżenie do Dizquris. To był mój szczęśliwy dzień. Czułem się, jakbym wygrał szóstkę w totka. Na razie wszystko zmierzało w dobrym kierunku.

Pokręciłem głową, śmiejąc się.

O tak, ludzie zdecydowanie byli łasi na forsę, a im jej więcej, tym lepiej.

Spojrzałem na zegarek, który dostałem od Zoe na urodziny; jego też nie potrafiłem się pozbyć. Dzięki temu, że był wodoodporny, nie musiałem rozstawać się z nim nawet na chwilę.

Była już prawie czwarta nad ranem, a Killera jak nie było, tak nie ma. Spóźniał się. Miałem nadzieję, że nie wpakował się w żadne kłopoty przy wykonywaniu zlecenia, albo przynajmniej trzymał język za zębami. Nie potrzebne mi były teraz bliskie spotkania z policją, no chyba że był to Scott. Nie miałem nic przeciwko jego towarzystwu; przyjaźniliśmy się.

Czekałem na Killera dobre pół godziny. Chociaż on doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że nie tolerowałem spóźnień, a i tak właśnie to robił. Oby miał dobrą wymówkę, którą będzie w stanie mnie przekonać. Miałem zamiar poczekać na niego jeszcze kilka minut, jeśli się nie pojawi, mówiło się trudno. Nie dostanie całej kasy, ponieważ nie do końca wywiązał się z umowy, a skoro płaciłem, to mogłem również wymagać.

Byłem już znudzony. Oparłem się plecami o drewniany słupek. Skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej. Patrzyłem, jak blade światło księżyca wpadało do środka przez dziury w ścianach stodoły. Gdyby było jaśniej, z pewnością zobaczyłbym, jak pyłki kurzu unosiły się w powietrzu.

Drzwi otworzyły się akurat w tym samym momencie, w którym kichnąłem. Do pomieszczenia wszedł dobrze zbudowany, wyższy ode mnie o głowę facet. Od razu wiedziałem, że to moja zguba. Nie odezwał się ani słowem, a chciałem, żeby to on się najpierw tłumaczył.

Gdy zatrzymał się praktycznie pod moim nosem, otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Kompletnie nie spodziewałem się takiego widoku. Twarz Killera była pokryta zaschniętą krwią, a jego prawa powieka spuchła tak, że nie było widać oka.

一 Nie mów tylko, że to ta mała cię tak urządziła.

一 Nie tak się umawialiśmy Michael! 一 powiedział podniesionym głosem. Ewidentnie był zły. 一 Dziewczyna miała być sama!

一 I była, tak się umówiłem z właścicielem.

一 Pilnował jej jakiś blondas w samochodzie. Musiałem go unieszkodliwić 一 prychnął. 一 Ale jak widać nie na długo. Totalnie skopał mi dupe.

一 Właśnie widzę, że wyglądasz trochę inaczej niż zwykle 一 odpowiedziałem, lustrując jego sylwetkę. 一 Dorzucę ci coś ekstra za małe problemy podczas pracy. Czy taka rekompensata ci odpowiada?

Zemsta |Korekta|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz