Obudziłem się w szpitalnym korytarzu zanim mój świat się skończył. Oślepiła mnie biel ścian i zimne, jasne światło bijące od lamp. Zapach leków zmieszanych z potem, unoszący się w powietrzu przyprawiał mnie o mdłości. Wszędzie wokół chodzili ludzie. Nie chciałem ich widzieć. Od zawsze irytowała mnie sama obecność większej grupy osób. Uniosłem lekko głowę, ale zaraz potem opuściłem ją z powrotem na fotel. Byłem zbyt zmęczony, żeby wykonać jakikolwiek ruch, więc znowu zamknąłem oczy.
Przypomniał mi się ten okropny sen. Pojawiał się codziennie, od kiedy postanowiłem nie wracać do domu. Co wieczór powtarzałem w głowie ,,Tym razem będę dobrze spać, nic mi się nie przyśni, może nawet mamie uda się wrócić do domu". Jednak każdego dnia i każdej nocy powtarzało się to samo.
Nie odczuwałem klimatu wakacji, które i tak już się kończyły. Całe dnie przesiadywałem w szpitalu, myśląc ,,co by było gdyby". I mimo, że wiedziałem, że to nic nie da, nie potrafiłem przestać. Chciałem usłyszeć, że nie muszę zadręczać się stanem jedynej osoby w moim życiu, która była mi bliska. Mijały jednak dni, tygodnie, a optymistyczne wiadomości nie przychodziły. Powoli przestawałem mieć nadzieję. Cały czas jednak siedziałem na tym korytarzu, który powoli stawał się moim domem.
Widziałem tu wiele tragedii. Wysłuchałem mnóstwo smutnych i szczęśliwych historii od ludzi, których nigdy nie znałem i nigdy już nie zobaczę. Lubiłem to. Lubiłem słuchać. Każdy zawsze mówił mi, że jestem świetnym słuchaczem. To dlatego, że nienawidzę o sobie mówić. W końcu co można o mnie powiedzieć? Nerd i dziwak, z obsesją na punkcie musicali. To zdecydowanie nie jest to, co chcę, aby świat o mnie wiedział. Pozostaję więc tym cichym, tajemniczym dzieciakiem. Przez cały czas, od pięciu lat.
- Stephenie. Porozmawiaj ze mną - usłyszałem nagle nad sobą głos znajomej lekarki.
Wróciłem myślami do rzeczywistości. Otworzyłem jedno oko, potem drugie i przeciągnąłem się, na niewygodnym krześle.
Kobieta miała kamienną minę, ale jej oczy zdradzały, że nie przyniosła dobrych wieści. Moje serce zabiło szybciej.
- To do mnie? Proszę nazywać mnie Thomas, już pani mówiłem - wymamrotałem, starając się udawać obojętnego.
Od zawsze każdy tak na mnie mówił. W szczególności dlatego, że moje drugie imię o wiele bardziej mi się podobało i łatwiej było mi je znosić. Stephen wymyślił mój ojciec i za każdym razem gdy je słyszę, czuję ogromny ból. Nadal ciężko mi się pozbierać po jego śmierci. Od kiedy mama trafiła do szpitala z potwierdzoną białaczką żyję w ciągłym strachu, że stracę także ją. Całe dnie spędzam wśród jasnych kolorów kliniki nie pisząc i nie dzwoniąc do nikogo.
- Usiądź. - poleciła, a ja uniosłem się z pozycji leżącej - Muszę ci coś powiedzieć. Wiem, że to może być dla ciebie ciężkie. - wzięła głęboki oddech, chwyciła mnie za ramię i powiedziała to, czego tak bardzo nie chciałem usłyszeć - Twoja mama zmarła.
Resztę wypowiedzi doktor Paige zagłuszył nagły ucisk w brzuchu. Przed oczami pojawiły się czarne plamki. Mój najgorszy koszmar właśnie się spełnił. Miało być przecież inaczej... Mówiła mi, że będzie dobrze. Kiedy szpik się nie przyjął myślałem, że uda się ją uratować. Każdy powtarzał mi, żebym się nie martwił. Patrzyłem się tępym wzrokiem w ścianę kołysząc się w przód i w tył. Poczułem jak do oczu napływają mi łzy. To się nie mogło stać. Przecież ona nie mogła tak po prostu... umrzeć. To nie było możliwe. Nie.
- Thomas popatrz na mnie. Musimy jechać do twojego domu. Spakujesz się, dom dziecka już na ciebie czeka. - poklepała mnie po ramieniu lekarka. Starała się brzmieć, jakby było jej przykro. Niestety w jej głosie czuć było nutkę obojętności, którą musiała otoczyć się w pracy. Nie miałem jej tego absolutnie za złe. Chciałem jednak, by ktoś mi współczuł, mimo, że wiedziałem, że to dziecinne.
YOU ARE READING
Helping Hand • Newtmas
HorrorNajgorszy koszmar piętnastoletniego Thomasa Edvardsa właśnie się spełnił. Jego matka zmarła na białaczkę. Całe jego życie przewraca się do góry nogami gdy trafia do domu dziecka. Nowe otoczenie, nowi koledzy. Próbując pokonać żałobę, chłopak stara s...