— To z tej z tyłu ucieka powietrze. — Poinformowała ochroniarza Kiara, wskazując palcem na daną oponę.
Druga brunetka odwróciła się ostrożnie, po czym zauważyła trójkę przyjaciół ukrywających się za starym, drewnianym, dużym przedmiotem. Lizzy pomachała im, dając znak potwierdzający by mogli w końcu wbiec na teren złomowiska.
— Już się tym zajmuję. — Powiedział, zaczynając pompować oponę. Nagle rozległo się niespodziewanie głośne szczekanie psa. — Słyszycie to? Tebow coś złapał.
— To pewnie jakieś inne zwierzę. Szopy i te inne, wie Pan. Proszę się nie martwić. — Wytłumaczyła Lizzy, uśmiechając się lekko i jedną ręką opierając się o łódkę, przyczepioną do samochodu. Mężczyzna po chwili zawahania, wrócił do pompowania.
— Zajmij się nim. — Szepnęła Kie do siostry, pochylając się w jej kierunku. Chwilę później, zdjęła z włosów wsuwkę, po czym podeszła do innego koła.
Liz odwróciła się do ochroniarza, patrząc na jego pracę z przerażeniem. Wiedziała, że musi go przytrzymać by pomóc Kie.
Ochroniarz w pewnym momencie podniósł się, zbierając wszystkie narzędzia do pojemnika.
— Gotowe.
— Gotowe? Może sprawdzi Pan jeszcze raz? Lepiej mieć pewność. — Westchnęła Liz, próbując zatrzymać mężczyznę. Ten jednak, zmarszczył brwi i ruszył w poszukiwaniu drugiej dziewczyny. — Proszę poczekać.
— Co ty robisz? — Zapytał zaskoczony, patrząc na dziewczynę.
— Ta też nie ma powietrza. — Stwierdziła nerwowo Kiara, nadal przykucając obok opony i poprawiając włosy. Ochroniarz nie tracąc ani chwili dłużej, pobiegł w kierunku bramy.
— Kurwa. Szybko, wsiadaj. — Rozkazała Lizzy, biegnąc do auta. Otworzyła drzwi od strony kierowcy i razem z Kie ruszyły samochodem z piskiem opon.
Jak się później okazało, chłopakom udało ukraść się drona.
Późnym wieczorem, wszyscy postanowili by pojechać do restauracji rodziców bliźniaczek.
— Zgłodniałam od tej kradzieży drona. — Powiedziała Kiara.
— Tak, burczenie z mojego brzucha dałoby się usłyszeć na końcu wyspy. — Przyznał szczerze John B, łapiąc się za wspomnianą część ciała.
— Mógłbym zrobić wszystko za piwo i krewetki. — Wspomniał JJ, rozciągając się zaraz po wyjściu.
— Ty już lepiej nic nie rób. — Stwierdziła druga brunetka, wychodząc zaraz po JJ'u i poklepując lekko jego ramiona.
— Przerażająca wizja. — Dodał Pope.
Wszyscy ruszyli w kierunku dużych, drewnianych drzwi prowadzących prosto do środka restauracji.
— Hej tato. Jak nam idzie?
— Dzisiaj nie najlepiej, huragan narobił swoje. — Stwierdził Mike, przyciągając Kiarę do siebie, chwilę później obejmując ją. Kilka sekund później złożył krótki pocałunek na czole Lizzy, na co ona odpowiedziała mu uśmiechem.
— Zły moment, żeby poprosić o jedzenie dla nas i chłopaków? — Spytała Kie, rzucając mu ostrożny uśmiech. Mężczyzna westchnął i spojrzał z politowaniem na towarzyszy córek.
— Spójrzcie tylko na nich. — Zaczął. — To wygłodniałe i chciwe pelikany. Nie najlepsze towarzystwo dla was. Rozmawialiśmy już o tym.
— Tyle tylko, że Snoby wolą szpanować nowymi butami, niż serfować. Totalnie z innych światów niż my. Zadzierali nosa. Poza tym dałyśmy im szansę, ale jej nie wykorzystali. — Wyjaśniła Lizzy, po czym odwróciła głowę do tyłu, by ujrzeć trójkę chłopaków. — To są nasi prawdziwi przyjaciele.
CZYTASZ
𝗥𝘂𝗹𝗲𝘀 𝗗𝗼𝗻'𝘁 𝗘𝘅𝗶𝘀𝘁 || 𝗝𝗝 𝗠𝗮𝘆𝗯𝗮𝗻𝗸
Fanfiction,,𝙛𝙧𝙞𝙚𝙣𝙙𝙨 𝙙𝙤𝙣'𝙩 𝙡𝙤𝙤𝙠 𝙖𝙩 𝙛𝙧𝙞𝙚𝙣𝙙𝙨 𝙩𝙝𝙖𝙩 𝙬𝙖𝙮'' Grupa nastolatków, szukająca legendarnego skarbu powiązanego ze zniknięciem ojca ich przywódcy, uruchomią łańcuch niespodziewanych zdarzeń. W te wakacje wszystko się zmieni i...