44

1K 34 2
                                    

-Dzień dobry, pan Aristow zaprasza na śniadanie- Julia wchodzi rano do pokoju z wypchaną po brzegi ubraniami torbą- a to przywiózł dla pani kierowca.

Wychodzi nie czekając na moją reakcję, chyba boi się mnie po moim wczorajszym szale, w którym się znalazła ale czemu się dziwić, nie chcę tu być. W torbie znajduje się stos ubrań marek za drogich nawet jak dla mnie, nie mam zamiaru stroić się w te szmatki, zostaję w tym co dostałam wczoraj czyli czarne dżinsy i biała koszulka, trochę razi mnie w oczy jej kolor ale poza bielizną, nie chcę nic z tego co dziś dostałam.

Wychodzę z mojego pokoju i pierwszy raz zwracam tak na prawdę uwagę na to co mnie otacza. Dom jest ogromny, to oczywiste ale jest bardzo jasny i elegancki, niestety bardzo bezosobowy, jakby był wystawiony na sprzedaż i czekał na nowych lokatorów. Pomimo pełnego umeblowania i dzieł sztuki otaczających mnie z każdej strony nic tutaj nie jest osobiste, nic nie ujawnia cech charakteru właściciela.

Po kilku minutach błądzenia docieram w końcu do jadalni, w której przy stole siedzi... mój teść? Jest nim? Chyba nie powinnam go tak nazywać. Ogromny stół z ciemnego drewna mógłby pomieścić spokojnie dwanaście osób, a zastawiony jest tylko dla dwóch, ponury widok.

-Mieszkasz tutaj sam?- podnosi głowę na dźwięk mojego głosu znad tabletu, w który był bardzo intensywnie wpatrzony.

-Dzień dobry Nadio- uśmiecha się pogodnie do mnie- tak, zupełnie sam. Długo kazałaś na siebie czekać.

-Błądziłam- siadam na wyznaczonym mi krześle.

-Julia nie poszła po ciebie?

-Była ale szybko uciekła więc pewnie się mnie boi lub zwyczajnie nie lubi- wzruszam ramionami.

-Na co masz ochotę?

-Herbata i kanapka z dżemem wystarczą- wskazuję na mały słoiczek na wprost mnie.

-To niewiele- marszczy brwi zupełnie tak samo jak jego najstarszy syn kiedy coś mu się nie podoba- za chuda jesteś, nie sądzisz?

-Nie. Chciałabym wrócić do domu i do dzieci zamiast rozmawiać o mojej diecie jeśli pozwolisz.

-Igor powinien niedługo...

-Jestem- słyszę w progu jadalni, za moimi plecami jak o podłogę uderza torba podróżna- możemy wracać za moment- Igor podchodzi i obejmuje mnie po czym kuca obok mojego krzesła zupełnie zapominając o tym, że za plecami ma ojca- jak się czujesz? Wszystko w porządku?

-Zostawię was, smacznego- po chwili widzę już tylko plecy seniora.

-Dlaczego się nie przywitałeś z tatą?

-To nie jest mój tata, na takie miano trzeba zasłużyć- siada na jego miejscu- zresztą już z nim dziś rozmawiałem, nie ważne. Jak się czujesz? Martwiłem się, obudził mnie Maksymilian, wystraszony, bo cię nie było. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak, wystraszyłem się- kiedy to wszystko mówi widzę, że jest szczerze przejęty.

-Igor to po pierwsze, nie twoja wina i po drugie, nie ty powinieneś gnać tu na złamanie karku, zresztą mogłam sama wrócić.

-Nie, nie mogłaś, to ja cię nie dopilnowałem i obwiniam się o to, nie mówiąc już o tym co zrobi mi Aleksiej jak wróci...

-Aleksiej może mnie w dupę pocałować! To on powinien tu być, gdzie on jest?! Co jest, kurwa, tak ważne, że nie może zaszczycić nas swą obecnością?!

-Coś go zatrzymało...

-Czyli nie jestem godna żeby to wiedzieć- wstaję z hukiem wywalając krzesło- jestem gotowa na powrót, będę czekać na znak w swoim pokoju.

Zbłąkane dusze [18+] ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz