-Halo? - Szepnęłam pod nosem świadoma tego, że i tak nikt mnie nie słyszy. Minęło trzydzieści minut odkąd ocknęłam się w pudle które wydawało straszny dźwięk nienaoliwionych, ocierających się o siebie zardzewiałych skrawków metalu. Dźwięk ten był tak przeokropny że moje ciało przeszedł dreszcz, który utrzymywał się już od dłuższego czasu i nie chciał mi dać spokoju, ale przynajmniej wiedziałam, że się poruszam, a nie stoję w miejscu co było dobrym znakiem. Chciałam się rozejrzeć po pomieszczeniu jeśli można tak nazwać miejsce w którym byłam, niestety nie mogłam niczego zobaczyć, ponieważ było tutaj strasznie ciemno. Dzięki temu dowiedziałam się jednej ważnej rzeczy o sobie; boję się ciemności. Żeby zapomnieć o beznadziejnej sytuacji w jakiej się znajdowałam usiadłam przy żelaznej ścianie mojej "celi" i zaczęłam rozmyślać jakim sposobem się tutaj znalazłam. Ku mojemu zdziwieniu nic nie pamiętałam. Miejsce zdziwienia zajęła ogarniająca mnie panika. Co się stało? Dlaczego nic nie mogę sobie przypomnieć. Co się ze mną stało? Po dłuższej chwili rozmyślania przypomniałam sobie moje imię. Nazywam się Maria. Nazywam się Maria i boję się ciemności. Zawsze coś…
Z rozmyślenia wyrwało mnie gwałtowne szarpnięcie. Wstałam przestraszona gotowa by zaatakować w razie potrzeby.
-Oho. Coś się dzieje. - Powiedziałam sama do siebie. Nagle sufit mojej klitki się rozdzielił i moim oczom ukazał się blask, który po trzydziestu minutach w ciemności wydawał się być oślepiający. Upadłam z powrotem do pozycji siedzącej chwilowo oszołomiona. Usłyszałam głosy, które zdawały się być tylko męskie. Nie mogłam zrozumieć dokładnych zdań, ale co jakiś czas udawało mi się wyłapać poszczególne smaczki z różnorodnych rozmów: "Jak to" "Czy to dziewczyna?" "Jakim cudem się tutaj znalazła?" "Czy to jakiś cholerny żart?" Ostatni głos zdawał się być bliżej mnie niż pozostałe. Po chwili gdy moje oczy zaczęły przyzwyczajać się do wszechogarniającej mnie światłości zdołałam je otworzyć. W tym samym momencie winda, bo jak się okazało tak nazywało się pomieszczenie w którym gościłam ostatnie pół godziny (znałam ten wyraz i gdy ktoś mi go podsunął wiedziałam do jakiej rzeczy go dopasować jednak nie miałam pojęcia w jakich sytuacjach używałam go wcześniej) minimalnie podskoczyła. Przede mną ukazał się chłopak. Miał na oko szesnaście lat, blond włosy do ramion, był umięśniony i bardzo przystojny. Zdziwiłam się że tak o nim pomyślałam. Gdy uśmiechnął się do mnie na jego twarzy ukazały się delikatne dołeczki, które podkreślały jego nieprzeciętną urodę.
-Cześć świeżuchu, jestem Newt. - Chłopak wyciągnął do mnie rękę pomagając mi wstać. Wstając nadepnęłam na kartkę papieru która przyciągnęła moją uwagę. Na niej było wypisane
czarnym tuszem jakby od niechcenia zdanie "Dla odmiany wysyłamy wam dziewczynę. Pewnie się nie gniewacie." Wiadomość ta tak mnie rozzłościła, że zgniotłam kartkę wylewając na nią całą swoją złość i cisnęłam nią w kąt windy. Blondyn, który stał przez całe to zajście przede mną znów się do mnie uśmiechnął po czym ze stoickim spokojem podszedł do miejsca gdzie leżała zgnieciona papierowa kulka, odwinął ją i po przeczytaniu wiadomości zaśmiał się pod nosem.
-Czy to jakieś cholerne żarty ? - Spytałam sama siebie nie oczekując odpowiedzi, jednak ją otrzymałam.
-Niestety ku twojemu niezadowoleniu chyba tak, Njubi. Stwórcy najwyraźniej się z nami bawią. Twoim kosztem. - Nie rozumiałam ostatniego słowa, ale chyba nie było ono obraźliwe. Blondyn kontynuował. - Ty znasz już moje imię, a czy ja mógłbym poznać twoje?
-Maria. Nazywam się Maria. I tylko to pamiętam. Dlaczego?
-Maria… Ładnie. - Powiedział Newt pod nosem ignorując moje pytanie. Powtórzyłam je obiecując sobie w myślach że nie spocznę, dopóki nie otrzymam na nie odpowiedzi.
-Dlaczego nic nie pamiętam? - Powtórzyłam teraz robiąc przerwę po każdym słowie. Mój głos był głośniejszy niż przedtem.
-Nie wiemy, ale może pocieszy cię fakt, że nikt z nas nic nie pamiętał. - Powiedział po czym uśmiechnął się. Polubiłam go. To była trzecia rzecz którą wiedziałam…

CZYTASZ
Love is stronger than memory...
De Todo-Halo? - Szepnęłam pod nosem świadoma tego, że i tak nikt mnie nie słyszy. Minęło trzydzieści minut odkąd ocknęłam się w pudle które wydawało straszny dźwięk nienaoliwionych, ocierających się o siebie zardzewiałych skrawków metalu.