Znowu spojlery XD
Spojler zawarty rozdział wcześniej wpływa na to co będzie w późniejszych rozdziałach.
_________________________________________________________DZIEŃ PIĘŚDZIESIĄTY PIERWSZY
Starałam się pozbierać z mojego łóżka jednak każda próba wstania kończyła się bólem głowy. Czułam podpuchnięte okręgi wokoło moich oczu. Całą noc płakałam. Nie mogłam się pogodzić z tym co powiedział mi Newt. Czułam się jakby całe moje szczęście i jakakolwiek nadzieja rozpadła się. Jednak ja mam tylko jego, Jeffa oraz Chucka. Nikogo więcej. Muszę dać radę. Dla niego. Wstałam i powolnym kokiem podeszłam do prysznicy. Po porannej toalecie związałam włosy w luźnego kitka i ruszyłam na przechadzkę po Strefie. Nie miałam zamiaru jeść dzisiaj czegokolwiek. Zza moich pleców usłyszałam głos Chucka.
- Marie, Newt cię szuka.- Dzięki. - Odkrzyknęłam. Na dźwięk jego imienia powróciło to co mi wczoraj powiedział. Nie miałam pojęcia czy kiedykolwiek cokolwiek będzie dla mnie takie jak wcześniej.
Wiedziałam gdzie pójść. Od razu po wiadomości od Chucka poszłam do Naszej ławki. Wspomnienia związane z nią były tak szczęśliwe. Do moich oczy napłynęły łzy. Wspomnienia tych wszystkich miłych chwil mnie przytłoczyły.
- Mar? - Usłyszałam niepewny szept zza moich pleców.
- Hej. - Odpowiedziałam jednak dalej stałam w miejscu zwrócona w stronę ławki. Musiałam wyglądać jak małe dziecko wpatrujące się na upragnioną zabawkę. Newt podszedł do mnie, objął mnie od tyłu i musnął swoimi ustami czubek mojej głowy. Wszystkie moje zmartwienia odpłynęły. Gdy Newt był blisko wiedziałam, że nie mogę go zostawić. Byłam pewna, że go nie zostawię.
DZIEŃ SZEŚĆDZIESIĄTY.Dzisiejszy dzień podobnie jak ten miesiąc temu był wyjątkowo podniecający dla całej strefy. Wszyscy po alarmie zebrali się naokoło pudła i czekali na przyjazd Świeżucha. Dzisiaj nie miałam ochoty na rozmawianie z Nowym i wmawianie mu, że wszystko będzie dobrze. Przykucnęłam jednak na krańcu pudła i czekałam z innymi. Po kilkunastu minutach w bezruchu poczułam lekkie drżenie i dźwięk, który znałam aż za dobrze. Newt i Alby uchylili wieko pudła i wtedy zobaczyłam w środku nowego chłopaka. Był strasznie brzydki. Nie przyglądałam mu się uważniej tylko od razu zaczęłam się przyglądać skrzynkom i tym, co było w nich zawarte. Z pomocą Newta Świeżuch w końcu wygramolił się na powierzchnię. Gdy tylko jego stopy dotknęły ziemi Nowy ruszył biegiem w bliżej nieokreślonym kierunku. Chcąc się wydostać z tłumu Streferów ruszył w moją stronę i odepchnął mnie i kilku innych. Zrobił to tak nieumiejętnym sposobem, że mimowolnie się zaśmiałam. Newt podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Gdy zobaczył mój uśmiech sam zrobił to samo. To była najmilsza rzecz jaka przytrafiła mi się w strefie od kilku tygodni. Nowy przewrócił się o wystający korzeń i runął na ziemię. Wszyscy Streferzy zgodnie się zaśmiali. Podbiegłam razem z Newtem i Chuckiem i pomogłam mu wstać. Od razu zaczął nas o wszystko wypytywać. Po kilkunastym z kolei pytaniu zaczął mi działać na nerwy. Zwinnie obróciłam się tak żeby stać idealnie przed nim.
- Słuchaj, wiemy tyle samo co ty. Mógłbyś zawrzeć twarzostan?! - Zapytałam podirytowanym głosem.- Do-Dobra.
Poszliśmy razem odprowadzić Nowego - Thomasa- do Alby'ego który miał pokazać mu Strefę. Gdy to zrobiliśmy Chuck poszedł do swojej roboty.
- Ja. Ja chyba też pójdę. - Od czasu kiedy Newt powiedział mi o tym co zrobił każde moje słowo skierowane do niego sprawiało, że powoli umierałam od środka. Nie umiałam się pogodzić.
- Mar, dlaczego trzymasz się ode mnie na dystans? - Powiedział smutnym głosem. To zdanie brzmiało bardziej jak oskarżenie.
- Ja nie umiem inaczej. Musisz mi dać trochę czasu.
- Minęło dziesięć cholernych dni. Ile ty chcesz jeszcze czasu. - W jego sowach nie było ani trochę miłości ani nawet zrozumienia. Po prostu na mnie krzyczał. Czułam jak wszystko w moim żołądku się przewraca.
- Newt, przestań. - Tylko tyle potrafiłam jeszcze powiedzieć.
- Nie widzisz tego, że cię tracę?! Cholera, nie mogę na to pozwolić. Nie mogę cię stracić. - Uderzył pięścią w stojące koło niego drzewo.
- Nie stracisz mnie.
- Mar, wiem, że nic nie będzie tak jak wtedy jednak powinniśmy znowu spróbować od nowa. Powinniśmy zapomnieć o tym co zrobiłem.
- Spróbujmy. - Podeszłam do niego i pocałowałam go. - Dobra teraz spadam rozpakowywać dostawy.
- Pomogę ci. - Znowu poczułam się jakby wszystko było takie jak dawniej.
Razem wnieśliśmy wszystkie skrzynki z dostawy do magazynu. Właśnie zabierałam się za otworzenie największej skrzyni gdy Newt podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać. Upadliśmy na ziemię i śmialiśmy się do siebie gdy nagle do magazynu wszedł wyraźnie wstrząśnięty Gally.
- Wstawajcie gołąbeczki. Muszę wam coś powiedzieć.
- Co jest? - Zapytałam wstając. Gally podszedł do nas nachylił się i wskazał na drzwi.
- Ja już gdzieś widziałem tego całego Thomasa. Gdy przechodziłem przemianę widziałem go w moich wizjach. Tylko, że on nie był z nami. On był z nimi. - Ta wizja mnie zdziwiła jednak nie przejęłam się nią zbytnio. - Coś jest z nim nie tak i ja dowiem się co. O, właśnie Newt. Alby cię prosi żebyś mu pomógł z Benem.
Ben był chłopakiem który przechodzi przemianę. Straszny widok.
- Idziesz z nami Mar? - Zapytał Newt przez ramię wychodząc.
- Nie, ja zostanę tutaj. - Newt wrócił żeby mnie pocałować i wyszedł za Gallym z magazynu.
Nie musiałam czekać długo na następną niespodziankę. Po kilkudziesięciu minutach usłyszałam krzyki Gally'ego z ceglanego budynku. To tam był Ben. Pobiegłam szybko w tamtą stronę. Gdy weszłam wszyscy patrzeli się w stronę drzwi pokoju Bena. Wyglądali jak zahipnotyzowani. Podeszłam do Gally'ego i szturchnęłam go w ramię wybudzając go z odrętwienia.
- Co jest?
- Świeżuch przed chwilą wszedł do - Nie dokończył zdania, ponieważ krzyk Alby'ego wydostający się zza drzwi był tak straszny, że wszyscy nagle podskoczyli. Zaraz po tym z pokoju wybiegł Thomas. Zbiegł po schodach i szybko wyleciał z domu. Wyszłam chwilę po nim razem z innymi Streferami i poszłam dokończyć rozpakowywanie ostatniej na dzisiaj paczki. Po skończeniu pracy poszłam zjeść kolację z Jeffem.
CZYTASZ
Love is stronger than memory...
De Todo-Halo? - Szepnęłam pod nosem świadoma tego, że i tak nikt mnie nie słyszy. Minęło trzydzieści minut odkąd ocknęłam się w pudle które wydawało straszny dźwięk nienaoliwionych, ocierających się o siebie zardzewiałych skrawków metalu.