Spojler alert :D
Ten rozdział zawiera spojlery z Leku Na Śmierć. Jeśli nie chcesz sobie psuć książki pomiń go!!!
___________________________________________________________________
Ból w plecach sprawił, że wstałam i wyprostowałam się. Od czasu gdy Gally powiedział mi o tych okropieństwach, którymi nas torturowano pracowałam praktycznie od świtu do zmierzchu. Mój życie zamieniło się w jeden wielki dzień pracy. Po przeczekaniu bólu ponownie uklękłam i zajęłam się odpakowywaniem następnego pakunku. Dostawa będzie dopiero za trzy dni, a ja już teraz nie miałam czym się zająć. Wszystko w magazynie było idealnie poukładane, wszystkie pakunki były starannie wypakowane. Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się w stronę z której dochodził dźwięk. To był Newt. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak dawno się z nim nie widziałam. Jego widok był jedynym co dawało mi chociażby najmniejsze przebłyski szczęścia. Wstałam od razu i uściskałam go.
-Martwię się o ciebie. - Wyszeptał mi do ucha. - Nic tylko siedzisz tutaj i odpakowujesz te paczki.
- To chyba jedyny sposób żeby odreagować tą całą sytuację.
- Czyżby? - Newt odsunął mnie od niego na tyle żebym widziała jego minę. Uśmiechał się od ucha do ucha.
- Co ty kombinujesz?
- Chodź ze mną. - Złapał mnie za rękę i wybiegł z magazynu. Biegłam zaraz koło niego. Po kilku minutach biegu już wiedziałam gdzie Newt zmierza. Zmęczeni usiedliśmy na naszej ławce.
- Noga cię nie boli? - Zapytałam troskliwie. Newt pocałował mnie w policzek i wstał z ławki. Nie wiedziałam gdzie poszedł jednak wrócił po chwili z talerzami z jedzeniem. Zdałam sobie sprawę jak dawno niczego nie jadłam.
- Pewnie jesteś głodna. - Uśmiechnął się. - Dzisiaj już nie wrócisz do pracy. Nie puszczę cię. - Odwzajemniłam jego uśmiech i zabrałam się do jedzenia.
***
Spędziliśmy razem cudowny dzień. Pierwszy raz od kilkunastu dni poczułam się w końcu odprężona i naprawdę szczęśliwa. Po obiedzie wybraliśmy się na spacer.
- Mar, wiem że dzisiaj nie powinienem cię smucić jednak jest pewna rzecz, którą chciałbym ci powiedzieć. - Stanął w miejscu i wyraźnie posmutniał. - Wiesz co się stało z moją nogą?
- Nie mam pojęcia.
- Kiedyś, gdy jeszcze nie było cię w Strefie. - Przerwał jakby zastanawiając się czy mówić mi o tym. - Ja wspiąłem się na jedną z tych cholernych ścian. - Na jego twarzy malował się smutek. - I skoczyłem.
- Dla- dlaczego? - Poczułam jak tracę władzę w nogach. Serce podeszło mi do gardła.
- Chciałem się zabić. Nienawidzę tego miejsca. Jedynymi powodami dla których się jeszcze trzymam jesteście ty i Minho. Przepraszam cię.
- Ja. Ja… - Nie dokończyłam tego zdania. W sumie i tak nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu opadłam na kolana i schowałam głowę w rękach. Newt podszedł do mnie i otulił.
-Przepraszam. - Powtórzył. Płakał. Podniosłam głowę i pocałowałam go.
- Damy radę. Pamiętaj.
***
Po kolacji Newt poszedł spać jednak ja wolałam się jeszcze trochę przejść. I tak powątpiewałam czy uda mi się zasnąć. Gdy wlokłam się najwolniejszym krokiem na jaki było mnie stać usłyszałam głośne klapanie butów. Ktoś biegł w moją stronę. To był Chuck.
-Mari! Mari stójże! - Stanęłam i pozwoliłam aby do mnie podszedł.
- Cześć, Chuckie. - Odparłam smutnym głosem. Dławiłam się każdym słowem. Nie wiem czy do końca mojego życia w Strefie będzie w stanie coś mnie ucieszyć.
- Mam coś dla ciebie. - Wyciągnął rękę i pokazał mi kolorowy kamień. - Zobacz mam taki sam! - Uśmiechnęłam się mimowolnie. Chuck był tak rozkosznym chłopcem, że nie wiedziałam jak można go nie lubić. Przyjęłam kamień i schowałam go do kieszeni.
- Dziękuję. - Zmusiłam się do wykrztuszenia z siebie tych słów. Jeszcze dzisiaj myślałam, że ten dzień będzie jednym z przyjemniejszych tutaj. Jednak z każdą kolejną minutą coraz bardziej chciałam usiąść i po prostu płakać.
- Newt powiedział, że on teraz nie może być z tobą. Powiedział że wie, że nie chcesz go widzieć. I żebym zaprowadził cię do łóżka. - Dlaczego Newt sądził, że nie chcę go widzieć. Musiałam iść do niego. Nie wiedziałam co chcę powiedzieć. Nie wiedziałam czy chcę coś powiedzieć. Ale wiedziałam, że nie zasnę jeśli go nie zobaczę.
- Chuckie, daj mi chwilę. Muszę skoczyć coś załatwić i idę spać okej?
- Dobra, Mari.
Pobiegłam w stronę łóżka Newta. Nie spał. Siedział i patrzył się w przestrzeń. Podeszłam do niego i usiadłam naprzeciwko. Siedzieliśmy przez chwilę i patrzyliśmy na siebie. Jednak po dłuższej chwili podeszłam do niego przytuliłam go najmocniej jak tylko umiałam. Leżałam koło niego dopóki nie zasnął. Zaraz po tym odeszłam najdelikatniej jak tylko potrafiłam i poszłam spać. Jednak wiedziałam, że nie zasnę.
CZYTASZ
Love is stronger than memory...
Acak-Halo? - Szepnęłam pod nosem świadoma tego, że i tak nikt mnie nie słyszy. Minęło trzydzieści minut odkąd ocknęłam się w pudle które wydawało straszny dźwięk nienaoliwionych, ocierających się o siebie zardzewiałych skrawków metalu.