~ 08. Prawda cz.2 ~

25 15 9
                                    

  Shay poczuła, jak zaczyna się jej kręcić w głowie i zaschło jej w ustach. Słowa jej ciotki ją przeraziły i czuła, że to nic dobrego nie zwiastuje. Słyszała, jak krew szumi jej w uszach i przez chwilę widziała wszystko jakby rozmazane. Zaczęło jej brakować powietrza, a serce przyśpieszyło swoje bicie. W jej głowie zaczęły wirować dzikie myśli, jej blizna na lewym policzku zaczęła dziwnie pulsować. Do jej uszu docierały niewyraźne słowa Adeline, ale nie wiedziała co dokładnie mówi kobieta. 

  I nagle..

  To całe dziwne uczucie zniknęło, po prostu zniknęło. Wszystko wdziała wyraźnie, dzikie myśli ucichły, a blizna przestała piec. Jedynie ręce jej drżały, a twarz miała prawie, że białą. Jednak gdy tylko spojrzała na swoją ciotkę miała wrażenie, że zaraz ponownie dostanie podobnego ataku. 

  Adeline nie wyglądała tak jak zwykle, z prawie wszystkimi siwymi włosami spiętymi w koka i przyjaznym wyrazem twarz. Jej włosy miały teraz odcień brązowo-kasztanowy, w oczach błyszczała pewność i moc, a na prawym policzku pojawił się dziwny fioletowy znaczek w kształcie spirali. 

- C-ciociu..? - wydusiła przerażona, patrząc na nią z szeroko otwartymi oczami. Kobieta zamknęła na chwilę oczy, po czym kucnęła naprzeciw swojej podopiecznej. 

- Shay, musisz mnie teraz uważnie posłuchać. Wiedziałam, że już niedługo się o tym dowiesz, po tym jak spotkałaś - tu nagle urwała, jakby stwierdzając, że nie powie dziewczynie kogo ma na myśli, pobudzając jedynie ciekawość brunetki. - Bycie może już niedługo się rozdzielimy, twoje serce będzie ciągnąć Cię gdzie indziej, a ja nie będę mogła iść z tobą.. - tu nagle przerwała i westchnęła, wprawiając Shay w zmieszanie. 

- O czym ciocia mówi i co się cioci stało? - powiedziała cicho, nie spuszczając swoich granatowych oczu z twarzy Adeline. 

- Po pierwsze, nie jestem twoją ciotką, tak biologicznie - te słowa totalnie zatkały brunetkę, ale kobieta nie zamierzała dać jej dojść do głosu i kontynuowała: - Przybyłaś tu do mnie z Irlandii w wieku 5 lat. Nie pochodzisz stąd, a właśnie z Irlandii. Zostałaś przeniesiona z pomocą magii, po tym jak ocalałaś atak ciemnych wilkołaków - oczy dziewczyny zrobiły się wielkie, jak dwa spodki i nie zamierzała teraz siedzieć cicho, więc wpadła w słowo swojej opiekunce. 

- Wilkołaków? Jakich wilkołaków i o co chodzi z nazwą ciemne? Wymyślasz czy jak?! - była trochę zdenerwowana, że jej ciotka chciała wmówić jej głupie bajeczki, ale jednocześnie czuła się słabo, po tamtym dziwnym momencie. 

- Nic nie wymyślam, Shay. Musisz to zrozumieć - odparła poważnie Adeline i nagle chwyciła za rękę dziewczynę. 

  Brunetka poczuła dziwne szarpnięcie, a potem przed jej oczami ukazała się kobieta o identycznych oczach co Shay oraz brązowo-rudych włosach, którą goniły dziwne bestie. Kobieta krzyczała coś do kogoś przed sobą i popychała co i rusz tą osobę, a brunetka z zdziwieniem mogła stwierdzić, że to chyba ją ta dziwna kobieta popycha. Nagle do niej dotarło, że to jej matka i łzy po policzkach zaczęły płynąc strumieniami, bo widziała tuż za swoją rodzicielką parę okropnych bestii. 

- Dość! - krzyknęła przerażona i wyrwała rękę z uścisku Adeline, trzęsąc się przy tym okropnie. Wizja od razu zniknęła, zostawiając samą, roztrzęsioną Shay. Przytuliła się do swoich kolan, a jej ciotka ciągle kucała naprzeciw niej. 

- To było twoje wspomnienie, które ja ci przypomniałam z małą pomocą magii - odparła spokojnie kobieta, nie spuszczając wzroku z podopiecznej, a w kącikach jej oczu czaiło się współczucie. 

  Shay nie zamierzała jej odpowiedzieć, zbyt przerażona tym wspomnieniem. Nie pamiętała go nigdy - tak jak twierdziła Adeline, miała wtedy pięć lat, a brunetka nie miała nigdy wyraźnych wspomnień do 6 roku życia. I teraz, tak nagle zobaczyła jedno bardzo wyraźne wspomnienie, wprawiające ją w przerażenie. Ponownie zobaczyła swoją matkę tuż przed jej końcem, jednak tym razem po dwunastu latach od tego wydarzenia. 

- Zostałaś tu przeniesiona nie tylko dlatego, że ocalałaś, ale też dlatego, że wilkołak zdążył cię zadrapać w taki sposób, że przekazał tobie gen wilkołaka, przemieniając cię tym samym w niego - kontynuowała po jakiejś chwili kobieta, wiedząc, że musi dalej przez to brnąć. - Ja, jako strażniczka Europy z krainy Magithi, muszę dbać o wszystkich ludzi zaatakowanych i przemienionych w wilkołaki przez te ciemne. Każdy kontynent ma taką strażniczkę. 

- Magithi? - wydusiła zdzwiona Shay, słysząc obcą nazwę miejsca. 

- Magiczna kraina, do której przejście znajduje się głęboko w Oceanie Atlantyckim koło Islandii. Ciemne wilkołaki niestety wydostały się stamtąd jakieś 70 lat temu, miej więcej za czasów drugiej wojny światowej i od tamtej pory atakują niewinnych ludzi, zmieniając ich w wilkołaki lub zabijając. W zależności, czy przemieniony z nimi zostanie czy zostanie przeniesiony do strażniczki, po tej stronie stoi. Ty na szczęście nie jesteś z nimi i dopilnuje by tak zostało - Shay słuchając słów Adeline starała się wszystko przeanalizować i zrozumieć, ale nie było to wcale takie łatwe. 

- Czyli ja jestem wilkołakiem.. - powiedziała cicho, patrząc w ziemię, nie umiejąc przyjąć do siebie tej wiadomości. - Czyli jestem potworem.. - dodała ciszej, a Adeline spojrzała na nią przerażona słysząc te słowa.

- Nie jesteś potworem! - zaprzeczyła od razu i przytuliła do siebie brunetkę. - Słuchaj Shay, nigdy nikogo nie skrzywdziłaś od momentu przemiany w wilkołaka, bo stosowałam na tobie specjalne zaklęcie. Niestety przez to pewnie nie pamiętasz prawie żadnej pełni, ale ostatnio strażniczka Afryki znalazła specjalny wywar o podobnych właściwościach, a mimo to pamięta się wszystko - kontynuowała, ale brunetce wcale nie ulżyło, gdy usłyszała, że nikomu nic nie zrobiła, bo w jej głowie kłębiła się jedna myśl.

  Jestem potworem.

- Chcę dotrzeć do Magithi - wydusiła cicho, a Adeline w ciszy pokiwała głową. 

- Spodziewałam się tego, że to powiesz, ale nie łatwo jest tam dotrzeć i będzie ciężko, a nawet możesz przejść parę razy przemianę w wilkołaka, podczas której tracisz nad sobą kontrolę. Mimo to postaram się ci pomóc, bo wiem, że każdy taki, jak ty w końcu tam trafia, bo tam czuje się lepiej - po tych słowach westchnęła i przytuliła mocno do siebie Shay. 

- Zawsze będę z ciebie dumna Shay, zawsze. Nie ważne co się wydarzy, mam nadzieję, że i tak się kiedyś odnajdziemy - powiedziała cicho, a dziewczyna przytuliła się do niej i nie zadała kolejnych pytań, chodź w jej głowie roiło się od nich, a ciekawość nie została zaspokojona. 

Pełnia w tafli głębi ~ S.CWhere stories live. Discover now