Rozdział 4: Bobry

103 10 0
                                    

Elaine

Elaine wraz z rodzeństwem Pevensie podążali za ptaszkiem. Dziewczynka nadal uważała, że to strasznie głupie, ale nie mieli innego wyjścia. No może oprócz powrotu do domu profesora Kirke, na co na pewno nie zgodziłaby się Łucja. Sama czuła się w tej krainie wyjątkowo, jakby ją skądś znała.

— A psik! — oczywiście musiała się przeziębić.

Łucja spojrzała na nią z uśmiechem, który wyraźnie znaczył ,, dasz sobie radę ''.

Piotr nagle się zatrzymał, chyba zgubił ptaszka. Nagle usłyszeli szelest, zza zaspy wyskoczył Bóbr.

Elaine wydawał się większy od normalnego zwierzęcia, a na pewno wyglądał na mądrzejszego.

— Chodź, nie bój się! — blondyn wyciągnął do niego rękę.

— Mam Ci paznokcie poobgryzać? — odpowiedziało zwierzę.

Szatynki to za bardzo nie zdziwiło, widziała już wściekłego karła i czarownicę, ale Piotr doznał prawdziwego szoku.

Okazało się, że jest to Pan Bóbr, ależ oryginalne imię, pomyślała El. Najwyraźniej znał Pana Tumnusa, bo dał Łucji chusteczkę, którą podarowała Panu Tumnusowi.

— Gdzie on teraz jest? — zapytała płaczliwie Łucja.

— W zamku Białej Czarownicy. Teraz może pójdziemy do mojego domu, to wam wszystko wyjaśnię.

— Piotr, nigdzie nie idziemy! Nie znasz go! — zawołała Zuzanna.

— Ale zna tego fauna.

— Ratujmy Pana Tumnusa!

— Musimy się na radzić — orzekł Piotr.

— Lepszego miejsca nie mogliście sobie znaleść.

— Drzewa to jej szpiedzy — szepnęła Łucja.

— Świetnie, a więc szpiedzy są wszędzie — dorzuciła El.

W końcu jednak poszli za Panem Bobrem, ciekawi co ma im do powiedzenia.

Elaine naprawdę nie wiedziała czemu wszyscy w Narnii mają takie okropne domy.
Ten podobnie jak Pana Tumnusa był okropnie prymitywny.

— Pan zrobił tę tamę? — zapytała grzecznie Łucja.

— Tak, ale jeszcze nie skończyłem — odpowiedział z dumą.

Na miejscu powitała ich Pani Bobrowa, mówiąc jak każda wiejska gospodyni.

— Znowu piłeś... To niemożliwe! Córki Ewy i synowie Adama, ale czemu jest ich aż pięciu.

— Nie wiem kochanie.

— A ja wyglądam okropnie!

— Spokojnie, w porównaniu z nie gadającymi bobrami, nie wygląda pani dziko.

Pani Bobrowa spojrzała na Elaine jakby śmiertelnie ją obraziła.

— Cóż za nie wychowane dziecko! To pewnie ty jesteś tym piątym kołem u wozu?

— Można tak powiedzieć.

Edmund

— Patrzysz na widoki synku? — zapytał Edmunda ten stary gadający Bóbr.

Chłopak speszony wszedł do środka, chciał usiąść przy stole, ale nie było więcej miejsc. Stanął, więc obok naburmuszonej El, którą Państwo Bobrowie najwyraźniej starali się ignorować.

Edmund nie chciał tu być, miał zamiar pójść do zamku królowej Jadis, bardzo chciał znowu spróbować ptasiego mleczka.

Reszta jego rodzeństwa jadła smakołyki, które przygotowali dla nich gospodarzy. Chłopak nie miał zamiaru tego jeść, tak samo jak szatynka. Wiedział, że nigdy nie wzięłaby jedzenia od obcych, tym bardziej gadających zwierząt.

— To jak możemy pomóc Panu Tumnusowi? — zapytała po raz setny Łucja.

— To nie będzie takie proste, z zamku czarownicy mało kto wychodzi żywy. Jednak mam też dobrą wiadomość. Podobno powrócił Aslan.

Edmund, gdy Pan Bóbr wypowiedział te imię, poczuł coś dziwnego. Sam nie wiedział co, przecież nigdy nie słyszał o żadnym Aslanie.

— Jaki Aslan?

Wszyscy spojrzeli na niego groźnie, wyrwał ich chyba z jakiegoś miłego uniesienia. Tylko Elaine nadal patrzyła trochę nieprzytomnie.

— Jak możesz nie wiedzieć? Może o proroctwie nie słyszeliście?

— Nie — przyznał blondyn.

Edmund widząc, że jego Rodzeństwo jest pochłonięte słuchaniem Pana Bobra, powoli
i cicho przemknął się do drzwi wyjściowych. Ostatnie co usłyszał było to, że Aslan ma armię przy Kamiennym Stole.

Na dworze było okropnie zimno, zapomniał o płaszczu, ale nie mógł już zawrócić. Znalazł się już daleko w lesie, gdy zauważył Elaine, która szła za nim przez cały ten czas.

— Czemu za mną idziesz?

— Jeśli myślisz, że pozwolę Ci pójść samemu do Jadis, to się mylisz. Może nie jestem równie miła i sympatyczna jak Łucja, ale ja nigdy nie zostawię nikogo w rękach wroga.

— Nie będziesz próbowała mnie powstrzymać?

— Dobrze wiem, że jak tam nie pójdziesz, to nieustanny głód i tak cię zniszczy. Choć nie wiem czemu tak się cieszysz, że Jadis zrobi cię królem. Aslan obiecuje to samo.

— Co?

— Ależ tak wielki król Edmund nie słuchał — westchnęła El — było coś o dwóch córkach Ewy i dwóch synach Adama, którzy uratują Narnię i będą nią władać. Powinieneś się cieszyć, że chociaż zostałeś wymieniony! Wspaniały Aslan jak widać, nie miał ochoty pomyśleć o mnie.

Edmund starając nie myśleć jak to się skończy, skierował się wraz z Elaine do zamku Białej Czarownicy.

Elaine: Proroctwo Narnii ✔️ [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz