Rozdział 11: Śmierć Powodem Do Wojny Domowej

68 7 0
                                    

Elaine

Wokół kamiennego stołu zgromadziły się wszystkie postacie z najgorszych potworów z koszmarów.
Znacznie bardziej obrzydliwych niż te które wcześniej widziała Elaine. Ich przerażające głosy odciskały w głowie dziewczynki piętno. Najdziwniejsze było, że na środku nich stał Aslan. Nawet jego jasna aura nie była w stanie poprawic nastroju tego wydarzenia. Tym bardziej jeśli dostrzegło się zapłakane twarze Łucji i Zuzanny. Biała Czarownica śmiała się dziko. Kazała swoim sługom obciąć grzywę lwa. Wtedy i Elaine poczuła ogromny ból, jakby zadając rany jemu, zadawała je jej. Trudno było oddzielić od siebie okrzyki bólu i śmiechu.

On jednak się nie bał. Wiedział, że musiał uratować Edmunda. Jego uczucia były tak strasznie czyste. Nigdy nie myślał o sobie. Nawet, gdy Biała Czarownica wbiła nóż prosto w jego serce, a oczy zaczęły gasnąć. To był koniec największej legendy Narnii.

- Aslanie!!! - krzykła Elaine, budząc się z realistycznego snu.

Mało tego, ciągle czuła ból w piersi, który z każdą minutą stawał się coraz słabszy, ale nie znikał.
Musiała natychmiast poinformować o tym Piotra i Edmunda. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że to wszystko działo się najbardziej.

Jej przeczucie się potwierdziło, gdy zobaczyła puste miejsce, gdzie jeszcze parę godzin temu spały siostry Pevensie. Leżał tam tylko łuk i kołczan Zuzanny, które najwyraźniej zapomniała zabrać ze sobą. Elaine szybko je podniosła, nie potrafiła czuć się bezpiecznie skoro Aslana już nie było. Teraz każdy musiał liczyć sam na siebie.

Zimno przeszyło ciało dziewczynki, a gwiazdy migotały jakby nic się nie stało. Szybko poszukała namiotu chłopaków i weszła bez zaproszenia. Podeszła do Piotra i potrząsnęła nim z całej siły. Na szczęście nie miał tak mocnego snu jak jego siostra i obudził się niemal natychmiast.

— Co się stało El? — Zapytał odrobinę zaspanym głosem.

— Aslan nie żyje, Biała Czarownica go zabiła — wykrzykła jakby to było najgorsze co mogłoby się teraz wydarzyć.

— Jak to? — Zdziwił się blondyn.

Elaine opowiedziała mu swój sen, a w tym czasie obudził się także Edmund. On wydawał się załamany, że Wielki Lew zginął, ale jego brat nie uwierzył w ani jedno słowo. Chyba niczego się nie nauczył od przybycia do Narnii. W końcu to on stwierdził, że Łucja jest wariatką lub kłamczuchą, która wymyśliła magiczną krainę.

— Przyśniło ci się, wracaj do namiotu — zaczął wyjaśniać jak jakiś dorosły.

— A jak wyjaśnisz, że Łucji i Zuzanny tam nie ma? — Zasugerowała uparcie broniąc swoich racji.

— Może poszły na nocny spacer — to już było poniżej godności człowieka.

Kłócili się przez dobry kwadrans. Piotr był strasznie uparty i nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby się pomylić. Elaine już współczuła biednym Narnijczykom, którzy będą musieli wykonywać rozkazy takiego władcy. Kiedyś jego zachowanie może doprowadzić do samozagłady jego poddanych.

— Piotr, ja tam jej wierzę — poparł ją Edmund.

— Twoje zdanie się nie liczy, Aslan nie mógłby tak po prostu umrzeć! — Wykrzyknął z rozpaczą w głosie.

Na szczęście w tym momencie w namiocie pojawiła się postać driady. Przekazała informacje od sióstr Pevensie. Aslan niestety naprawdę nie żył. Piotr okazał się takim draniem, że nawet nie próbował przeprosić Elaine, tylko zachowywał się tak, jakby zgadzał się z nią od początku.

— Pora chyba na naradę wojenną — stwierdził cicho.

Edmund

Trudno było uwierzyć, że króla Narnii już nie ma. Edmunda to chyba jednak dotknęło w najbardziej szczególny sposób, bo to była wyłącznie jego wina. Nikt jednak mu tego nie wypominał z powodu jego żałosnej miny i poczucia winy. Chłopak poczuł, że musi wykazać się podczas bitwy. Inaczej całkowicie straci poczucie własnej wartości.

Tymczasem Piotr i Elaine z uwagą studiowali plan bitwy wraz z jednym z centaurów. Ciągle nie mogli się zdecydować jakiej strategii użyć. Jedenastolatka nadal wyglądała na przerażoną swoim snem, ale starała się całkowicie oddać powierzonemu zadaniu. Inna sprawa, że na wszystkich patrzyła wilkiem, co chwilę sięgając po łuk, jakby spodziewała się ataku z ich strony.

Brat Edmunda natomiast wyglądał jakby stracił wiarę w zwycięstwo, ale dla dobra Narnijczyków robił dobrą minę do złej gry. Nie mógł okazać strachu. Brunet dziwił się, że w ogóle dawał sobie jakoś radę.
Aslan chciał w końcu, aby to on rządził nad innymi królami. Blondyn starał się najwidoczniej pokazać,
że się nie pomylił.

— Według mnie, powinniśmy na początku zaatakować z powietrza, a potem przejść do zbrojnej ofensywy, panie — zasugerował z szacunkiem centaur.

Edmundowi te wszystkie nazwy wydawały się zbyt skomplikowane, ale starał się skupić i nie być bezużytecznym. Co jakiś czas rzucał jakimś pomysłem, ale za każdym razem był odtrącany, więc ograniczył się do słuchania.

— Wasz plan jest beznadziejny — wtrąciła się Elaine. — Wcale nie zakłada jak pozbędziemy się Białej Czarownicy, a to ona jest głównym wrogiem. Może, gdy my teraz sobie rozmawiamy, wymyśliła jak nas wszystkich zamrozić za jednym zamachem?

— Jeżeli pokonamy jej armię, podda się — naciskał Piotr.

— Wątpię w to, tamta armia jest co najmniej dwa razy liczniejsza. Gra się skończy dopiero jak ona zginie.

— Jaki, więc masz plan panno mądralińska?

— Sądzę, że powinniśmy postawić na atak łuczniczy. Konfrontacja z nią jest zbyt niebezpieczna, ale walka na odległość może nas uratować. Dobrze wiesz, że nie dasz rady jej zabić w bezpośrednim starciu.

— Nie jesteśmy tchórzami! — Wykrzyknął ze zdenerwowaniem starszy Pevensie.

Ich druga kłótnia była znacznie gorsza od poprzedniej. W żaden sposób nie potrafili dojść do porozumienia. Mało tego wyglądało to tak jakby mieli zamiar urządzić wojnę domową. Edmund już zaczął wyobrażać sobie reakcję Jadis na walczących pomiędzy sobą Narnijczyków. Zapewne udusiłaby się ze śmiechu. Chłopak natychmiast musiał zainterweniować zanim nie będzie za późno.

— Uspokójcie się! Aslan nie chciałby, żebyśmy się teraz sprzeczali, nie po to poświęcił życie! Piotrze czy on byłby teraz z ciebie dumny? Elaine myślisz, że wygrasz wojnę za pomocą kłótni? Narnijczycy nie powinniście walczyć pomiędzy sobą! Pamiętajmy kto jest naszym prawdziwym wrogiem!

— Jeżeli go posłuchamy, to wszyscy zginiemy no chyba, że spadnie nam cud z nieba — warknęła jak zawsze uparta El.

— Błagam Elaine, uwierz mi wygramy — poprosił z nadzieją.

- No dobra - wyciągnęła niechętnie rękę w stronę Piotra. — Ale jeśli przez ciebie przegramy to obiecuję ci, że zabiję cię zanim Jadis to zrobi.

— Trzymam za słowo żołnierzu — odpowiedział blondyn równie niechętnie.

Skończywszy dość trudną obradę, wszyscy poszli po swoje zbroje. Edmund z niezadowoleniem stwierdził,
że wszystkie są dla niego za duże. Wziął też jakiś miecz, ponieważ nie miał żadnego swojego. Z przerażeniem stwierdził, że jest gotowy na śmierć.

Rozdział krótki bo nie miałam zbyt wiele czasu, a musiałam go już wstawić. W zasadzie ten rozdział to jedna wielka kłótnia, ale przed wojną jest potrzebna, tym bardziej gdy mamy do czynienia z taką postacią jak Elaine i Piotr. Strach się bać jak kiedyś dojdzie do tego zdanie Kaspiana.

Elaine: Proroctwo Narnii ✔️ [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz