— I jak smakuje? — Spytał Takemura, wsuwając swój makaron.
— Może być.
Ava nigdy nie rozumiała, czemu ten mężczyzna tak bardzo kocha japońskie żarcie. Przecież jest wiele innych, lepszych rzeczy, które smakują wyśmienicie! Kobieta zerknęła na niego kątem oka, bawiąc się swoimi jednorazowymi pałeczkami. Japończyk już prawie skończył swoje danie, podczas gdy ona ledwie ruszyła własne. Było to sprawką zmęczenia. Zawsze, gdy miała za sobą długi dzień (który nie koniecznie był jednym a paroma z rzędu), jej żołądek ściskał się niemiłosiernie, na co nie mogła poradzić.
Chociaż w sumie mogła, wystarczy wziąć urlop.
Chociaż w sumie nie. Szef raz na ruski rok daje rudowłosej przerwę od pracy.
Chociaż w sumie tak. Wystarczy się zwolnić.
I pójść na karaoke.
— Ja pierdole. — Westchnęła na głos.
— Dobrze się czujesz? — Zapytał Goro.
— Wyśmienicie. Tryskam pieprzoną energią.
— Ile dni już nie śpisz?
— Trzy — jęknęła. — Rozumiesz, że byłam w już w domu, już miałam niedługo pójść spać, a ten dziad mnie wezwał?
— Patrząc na ciebie zawsze się cieszę, że moim przełożonym jest Saburo-dono.
— Spierdalaj.
— Chciałem cię pocieszyć.
— Wypierdalaj z tej knajpy.
Stevenson oburzyła się jak kotka, maltretując makaron pałeczkami, po czym wkładała go sobie zdenerwowana do ust. Czasami miała dość tego faceta, siedzącego tuż obok. Takemura Goro, prawa ręka bossa firmy Korporacji Arasaka. Mężczyzna miał za sobą lata doświadczenia, był szybki, zwinny i silny, dzięki czemu mógł trwać przy swoim przełożonym. Prócz tego intelekt i mądrość, które wykorzystywał w każdej sytuacji. Chociaż to drugie nie zawsze się u niego objawiało. Zdarzało się, że pomylił jej skrzynkę odbiorczą z wyszukiwarką, a potem wysyłał rzeczy, które niekoniecznie miały do niej trafić. Avę przestały dziwić takie frazy jak: "tani ale smaczny ramen", "najnowsze wiadomości", czy — uwaga — "era Edo". Jedyne czego nie rozumiała, to po co chciał czytać o wojnie domowej we własnej ojczyźnie.
— To powiesz mi w końcu, co jest naszą nową misją, czy nie? — odezwała się kobieta po paru minutach ciszy.
Mężczyzna przybliżył swoje puste pudełko po yakisobie do jej pudełka. Z wewnętrznej kieszonki kurtki w rękawie wyjął mały chip. Pięćdziesięciolatka od razu pochwyciła drzazgę i umieściła ją w porcie tuż za prawym uchem. Nawet nie minęła sekunda, kiedy przed oczami zobaczyła różnorakie informacje. Zostały do nich również dołączone zdjęcia martwego kolesia, zostawionego za jakimś śmietnikiem.
— Jedna rana kłuta, trzy rany postrzałowe, dwie w lewe płuco, jeden w szyję — przeczytała w raporcie, raz po raz zerkając na obraz agenta.
— Trauma Team dostali wiadomość, że jego stan się pogorszył koło siódmej rano, a dziesięć minut później już nie żył.
— Czyli nie miał wykupionej wysokiej karty u nich...
— Tak, posiadał brązową.
— Wyjaśnia późną reakcję Traumy. No nic, nie będę płakać po trupie. Gdzie była ukryta drzazga?
— Pod skórą na szyi, bardzo blisko miejsca strzału.
— Hmm.
Sekretarka na chwilę zatrzymała kręcenie drewnianą pałeczką i zagryzła jej końcówkę.
CZYTASZ
Druga strona szczurzych korporacji
FanfictieSłynna hakerka z Night City, która dwie dekady temu zniknęła, żeby stać się wierną suką syna Cesarza. Mimo, że zarabia obrzydliwie dużo forsy, jej szef jest prawdziwym skurwysynem, który kiedyś z pewnością zaharuje ją na śmierć. Ava zawsze po pracy...