Wysiadaliśmy właśnie z auta. Pierwszy dzień szkoły... Znowu. Mimowolnie się uśmiechnęłam do siebie.
Rosalie miała usta zwinięte w cieniutką kreskę. Była naprawdę piękna, lśniące długie włosy, idealna figura... Ahh szkoda mi jej powinna znaleść się na okładce jakiegoś magazynu modowego. Nazywałaby ją „cover girl" (dziewczyna z okładki), jak na razie jest tylko laleczka i piękności.
W sumie jakby nie było Emmett'a to bym próbowała jej zaimponować, może by mi się udało, ale jest za staromodna, aby być trochę bardziej homo. Jej wyobrażenie idealnej rodziny to, ona Emmet gromadka roześmianych pięknych jak ona dzieci, czy nawet później wnucząt. Denerwuje ją to, że się nie zmieniamy, stoimy w miejscu.
Jak zawsze w naszym zielonym Forks padało jak z cebra (nie wiem czy dobrze napisałam poprawcie w komentarzu). Kochałam to miejsce, było dużo roślin i to mi wystarczyło. We końcu weszliśmy do środka byliśmy przemoknięci co do suchej nitki. Ja byłam ubrana w czarne mommy jeans (nie wiem czy dobrze znowu napisałam) i luźną czarną bluzę. Dobrze by było wiedzieć jak to będzie jakaś mądra oraz zabawna dziewczyna. Jeśli się pytacie skąd wiem to chodzi mi o to, że tylko ja i Edward nie mamy pary, a wiec stąd to wywnioskowałam.
Mokre podeszwy piszczały nie ubłagalnie w starciu z podłogą. Od razu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to banda tych popularnych, bogatych lasek łamiących się na Edward'a jak coś do jedzenia, ha! A myślałam, że to powinno być na odwrót.
–Edward!-powiedziałam głośniej
–Nie krzycz, słyszę cię.-odrzekł uciszające głosem, podeszłam na przeciw chłopaka, idąc jednocześnie tyłem złapałam go za ramiona i dokładnie mu się przyjrzałam.
–Czy one lecą na minę cierpiętnika, czy masz coś o czym nie wiem co im się podoba- potrząsnęłam nim
–Wcale ich nie zachęcam do tej czynności.-uśmiechnął się pod nosem
Obserwując w rządny calu nienadzwyczajne ściany wewnątrz budynku mogłam stwierdzić, że jeszcze sobie tu postoją jakieś 30 lat, ba! Nawet bym się niezdziwiła gdyby się tak stało. W zamyśleniu patrząc po suficie budynku niezauważyłam rudej dziewczyny, chyba najpiękniejszej jakiej do tej pory widziałam.
Nie minęły dwie sekundy, a stos książek który trzymała (pewnie niosąc je do szafki) runął na podłogę. Kilka kartek wypadło ze stery wyślizgnęło się spod ciężaru stron.
–Przepraszam, pomogę ci-powiedziałam, czym predziej zaczęłam zbierać książki kartki do jednej kupy. Dziewczyna kichnęła na przeciwko mnie i powiedziała:
–Nie, to nie twoja wina, to ja na ciebie wpadłam.- szybko odpowiedziała machając rękoma w każdą możliwa stronę świata, chyba się zestresowała.
Była piękna, miała dosyć krótkie, ale gęste rzęsy, nie były ciemne była raczej ciepłego brązu. Miała rude, krótkie lokowane włosy i wygolone może jakoś z pięć centymetrów boku wygolone, ale nie na zero. Co prawda najpierw przykuły mnie jej ciemne głębokie oczy i okalające je dosyć gęsto brwi (nie miała ich nie zadbanych tylko dużo włosków, nie nie miała monobrwi). Szczuplutki nosek trochę większy od nosa alice, pełno piegów, ha! Piegusek! No i tam może z trzy czerwone punkciki spowodowane trądzikiem.
–Pomogę ci, gdzie masz szafkę?-spytałam i uśmiechnęłam się szelmowsko (mam nadzieje, ze wiecie co to znaczy)
–Nie, nie trzeba.-była ewidentnie zakłopotana, ale to nic
–Nalegam-spojrzałam się głęboko w jej oczy
–N-no dobrze.-zarumieniła się i schowała twarz za loczkami
***** ***
529 słów, już lepiej, mówiłam że się rozkręcam. Ten rozdział powstał dzięki miłemu komentarzu, „zaczyna się ciekawie" naprawdę takie trzy słowa bardzo mnie zmotywowały do napisania 529 słów, a więc proszę o dalszą motywacje w takich formach!!
-Twoja Stara<3
CZYTASZ
Niby Cullen
VampireWitam, ta opowieść będzie o pewnej lesbijce walczącej w czasie II Wojny Światowej, zostanie ona uratowana przez Carlise'a. Zofia Kowal-główna bohaterka.