Rozdział 16 (Odcinek 3: Zielono mi, część 6)

90 2 0
                                    

Oczami narratora wszechwiedzącego

- Wiecie co? Darujmy sobie podsumowanie, jesteśmy w środku wyzwania!- klasnął Chris McLean, siedząc na wygodnym miejscu pilota.

I wtedy Cynthia sobie sprawę z jednej prostej rzeczy. Nie poradzi sobie. Nieważne ile wyrzeczeń podejmie, jak bardzo będzie chciała zadowolić wszystkich wokół siebie, udowodnić coś matce, siostrze czy samej sobie, za każdym razem skończy się to sromotną klęską. Od początku była tylko narzędziem pozwalającym zwyciężyć Courtney i odzyskać honor całej rodziny. Kolejną zmienną w eksperymencie Prudence, zarówno w grze jak i w życiu. Dziwny chłód otaczał je obie, problemy, które kobieta chciała zataić nigdy jednak nie wyszły poza mury ich schludnego, wzorowego domu. Cynthia nie skarżyła się, Courtney była idealną córką i nic nie mogło zakłócić tej fasady perfekcyjnej rodziny, perfekcyjnego życia, którą pokazywały światu zewnętrznemu. Trwały w czymś toksycznym, ubezwłasnowolnione i jakby niezdolne do zmiany. Może to przez ojca, który zostawił rodzinę po urodzeniu tej drugiej? Tak, tej drugiej, córką zawsze była jedynie Courtney. Może w domu ich matki panowały równie surowe warunki i Prudence po prostu nie umiała okazywać miłości? A może to wina ludzi, presja otoczenia zaślepionego utopijną kalką życia, którzy chcieli, by wszyscy wyznawali tę filozofię? Urodzenie niepełnosprawnego dziecka przez szanowaną prawniczkę z największą kancelarią w Kanadzie. Nagła i brutalna separacja. Straszenie rozwodem, który nie miał miejsca tylko dlatego, by mogła zachować twarz, by doszczętnie nie zniszczyły jej krytyczne, oceniające spojrzenia. Jeśli przyniosło to jakieś skutki, nie były one długotrawałe.  Każdy w końcu ugina się i pokazuje światu swoje skazy. Potępiano ją za to? Przecież każdy je ma. Czy ludzie są aż takimi hipokrytami? Kogo próbują oszukać?
Wiem, że nie takiego toku chciałby czytelnik, że powinnam płynąć dalej z historią wesołego reality show. Ale to Cynthia Courtney Belavina była główną bohaterką. To na niej skupiało się to wszystko, dalsze brnięcie w ten schemat zburzyłoby całą koncepcję. A jasnym jest nie mogła być tam wiecznie, nie mogła po prostu tam przyjść i wygrać. Po pierwsze: nie każdy jest Alejandro Burromuerto. Po drugie: nie tego chciała jej matka. Po trzecie: to był pierwszy wybór, którego dokonała w swoim życiu. Samodzielnie i świadomie. Zgodnie z planem miała odpaść dwa wyzwania po Wyścigu Eko, w torze przeszkód ze świnią rodem z Wyspy Pahkitew i tak się też stało.  Mimo to słowa, które przekazała swojej starszej siostrze były dalekie od prawdy.

- Chris powiedział, że nie mogę wrócić. Już nigdy, że to ostatni sezon, więc nie ma drugiej szansy. Przepraszam. To koniec - powiedziała cicho, po czym zaniosła się płaczem. Sztucznym płaczem. Bo w rzeczywistości zawsze istniała możliwość powrotu i nawet w kontrakcie znajdował się mówiący o tym punkt. Gdyby to zauważono, cała gra, którą właśnie wtedy rozpoczęła, rola na którą postawiła wszystko, okazałaby się jej gwoździem do trumny. Może to dobra karma albo zwyczajnie umiejętność wrodzona, ale nie zorientowano się o jej kłamstwie. Mały sekret Cynthii pozostał bezpieczny. Co ciekawe pierwszy i ostatni sekret, który miała. Bo odkąd pamiętała, nie lubiła bezczynności. I w tamtej chwili pragnęła doprowadzić swój plan do końca. Wykorzystać łut szczęścia, aby zmienić swój los. Być może okazała się okropną manipulantką i świat będzie ją za to nienawidził. Lecz są pozytywy. Przynajmniej można spokojnie stwierdzić, że wdała się w matkę. Hmm, byłaby dumna, gdyby się o tym dowiedziała? Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Nawet to zatrute i częściowo wyklęte. Nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu. Tak jest łatwiej.

Tu muszę zrobić pauzę, bo choć bardzo chciałabym wszystko wyjaśnić, rozumiem, że nie obejdzie się bez pytania: A co z sezonem? Cóż, logiczne, że potrzeba tej wiedzy, skoro Mariah zdjęła program z anteny... Wygrał Scott. Zaskoczeni? Finał był ironiczny, bo świat jest małą, złośliwą suką i uwielbia rzucać kłody pod nogi. Na drugim miejscu uplasowała się Courtney Cynthia Belavina we własnej osobie. Też zauważyliście, że imiona Cynthii to nic innego jak imiona jej siostry w odwrotnej kolejności? Kolejny, piękny przykład na to, że Prudence Pollyanna Belavina od początku planowała zrobić z młodszej córki klona jej pierworodnej. Może dlatego, żeby Damien do niej wrócił. Lub była na tyle zdesperowana, rozbita, że nie widziała w tym nic złego. A najbardziej przerażające było to, że przez długi czas jej się to udawało. Że Cynthia prawie nie istniała. Była Courtney i... Courtney. Ale odbiegłam od tematu.

Trzecie miejsce i podtrzymanie już wręcz zabawnej, totalnoporażkowej tradycji, że ,,antagonista sezonu zawsze kończy z brązem" zapewniła sobie Eva. Teraz przyznajcie, kto spodziewał się w tej roli Jo? Na początku sezonu miała wszak wielkie plany, zbieranie pionków i tak dalej. Jej jedyną słabością okazała się właśnie Eva. To jak mocno się jej radziła, inspirowała się nią, szanowała. Atletka wykorzystywała to bez żadnych skrupułów. Zwerbowała kilku ,,szczęśliwców", żeby myśleli, że z nią współdziałają, (Duncan I Katie, nawiasem mówiąc- wcale nie taka grzeczna i potulna: też dali się złapać w tę pułapkę) a tak naprawdę tylko rozdzielała głosy między uczestnikami. Kontrolowała to, co robią i pozbywała się ich, kiedy przestawali być użyteczni. Można powiedzieć, że ten sezon należał do niej. Potknęła się tylko na ostatniej prostej. Możliwym jest, że gdyby nie popełniła żadnego błędu, program zakończyłby się inną nutą. Chyba jednak pisany był mu taki, a nie inny scenariusz. Niby zwykły z perspektywy przeciętnego widza obserwującego zmagania nastolatków. Jednak czarny z punktu widzenia rodziny Belavina, mroczniejszy niż ten będący kąśliwym żartem Prudence przed podróżą jej córek.

Chyba już rozumiecie, że sam sezon jest w tej opowieści stosunkowo mało istotny. Jednak dokończę, żeby nie zostawiać niedopowiedzeń. Frajerska Wyrocznia okazała się się ściemą, tak naprawdę fałszowała głosy każdego według uznania. Rodney boleśnie się o tym przekonał, gdy stracił Carrie, z którą ostatecznie zdecydował się się ,,być". Topher użył swojej pozycji asystenta, by wywalić Staci. (szkoda, bo dziewczyna chciała po prostu otworzyć się na ludzi, nawet przez długi czas nie mówiła, ponieważ ją o to prosili). Courtney zemściła się na Haroldzie i Sadie, wyeliminowała ich tuż po tym, jak wyleciał Trent po swojej fatalnej przygodzie z urządzeniem lokalizującym. Ktoś się dziwi?  Dawn i Ella nie mogły już dłużej wytrzymać tego cyrku (przynajmniej ta pierwsza, bo ta druga okazała się fałszywą zołzą) i zrezygnowały. Podsumowania prowadziła bliźniaczka Tophera- Andrea, miała dziwny nawyk celowego mieszania języków, ale nieźle sobie radziła. Pojawiła się też żona Chrisa- Mariah, która w dużym skrócie sprawiła, że zbankrutował i z łatwością przejęła franczyzę Totalnej Porażki. Cwana bestia, podobno za dwa lata powrócą sezony pod jej wodzą. Władzę ma ten, kto dobrze prowadzi szczęście, życzmy jej powodzenia i nie złorzeczmy, ma prawo do swoich pięciu minut. Świat i tak nie zna już sprawiedliwości.

A co z Cynthią? Prudence wyrzuciła ją z domu. Ale wbrew pozorom ta bajka również ma szczęśliwe zakończenie. Chcecie się przekonać?
...

Ateńskie słońce oświetlało Clementishę McLaughin, która pierwszy raz pokazała prawdziwe oblicze. A raczej to, które kiedyś było tym prawdziwym. Zdjęła okulary oraz szaro- wiśniową perukę ombre, bo nigdy nie odważyła się pofarbować włosów. Odkleiła wszystkie plasterki lekko zmieniające rysy twarzy, zmazała korektor z nosa. Wyjęła szarozielone soczewki kontaktowe, a gdy zrobiła to, wstała, obróciła się wokół własnej osi i uśmiechnęła się, ponieważ chichotać nigdy nie potrafiła.

- Od tego czasu, moi drodzy, minęły trzy lata. Najlepsze trzy lata mojego życia. Mam na imię Cynthia. Mam na imię Courtney. Ale co najważniejsze, mam na imię Clementisha. I nigdy nie porzucę tego imienia. Tisha to wasza nisza!- zakończyła swoim typowym hasłem- Obiecuję, że moja kolejna książka będzie już fikcją literacką. Nie w stu procentach oczywiście. Inaczej byłoby nudno.

Zebrani byli w szoku. Lecz chwilę potem rozległ się aplauz.

Mam na imię... (Total Drama Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz