10.

8.4K 719 17
                                    

„ where she is?"

Calum zaparkował ciemne BMW pod jednym z większych supermarketów. Lively wysiadła z samochodu, zastanawiając się po co tak na prawdę zgodziła się jechać. Przecież równie dobrze mogła zostać, zamknąć się w "swoim" pokoju i po raz kolejny myśleć, nad rzeczami które są dla niej niezrozumiałe. Jednak czy chciała samotności? Czy nie potrzebowała kogoś kto ją wysłucha? Tak wiele czasu traciła na myśli o samotności, że nie zauważała już, że to właśnie ona sama sprawia, że nie ma nikogo w okół niej.  Mimo wszystko, czwórka tak różnych od niej chłopaków, dała jej minimum poczucia bezpieczeństwa, pomału uczyła się żyć z nimi. Starała się przekonać do nich, mimo swojego strachu. Popychając wielki wózek, śmiała się pod nosem, widząc jak brunet wrzuca do koszyka wszystkie produkty z półek, nie zważając na ich przydatność. Przez dłuższą chwilę mogła obserwować jego sylwetkę, w głowie próbując go rozgryźć. Od pierwszego ich spotkania, gdy przerażona, przyciskana była do klatki piersiowej blondyna, zauważyła w oczach Calum'a cień troski. Był inny od wszystkich, to w nim pierwszym odkryła inną stronę, był zabawnym i lekko roztargnionym chłopakiem, mimo swojej ciemnej strony. To właśnie on, plaża całym jej porwania, potrafił wywołać uśmiech na jej ustach. Wyrwała się z własnych myśli, gdy telefon bruneta rozdzwonił się. Chłopak sięgnął do kieszeni i spoglądając na wyświetlacz, szybko przyłożył urządzenie do ucha.

- Co się stało Hemmo? - domyśliła się już, że dzwonił do niego Luke.

- Tak jest ze mną, nie denerwuj się - uśmiechnął się do niej lekko. Mimo, że nie słyszała słów jego rozmówcy, zdawała sobie sprawę że osoba o którą pyta, jest ona. - Jezu jesteśmy na zakupach, jeśli się jeszcze nie zorientowałeś nasza lodówka nie widziała już dawno niczego oprócz słoika z dżemem i światła - brunetka zakryła usta, śmiejąc się na słowa chłopaka. Calum po chwili, jak się jej zdawało, zirytowany słowami przyjaciela, wywrócił oczami i odsunął telefon od ucha.

- Tak wiem, będę uważał. Wyluzuj Lukey! - nie czekając na odpowiedź przyjaciela, rozłączył się.

- Już się za Tobą stęsknili? - brunetka zapytała, łapiąc z półki butelkę jej ulubionego soku.

- Nie, Luke zawsze musi wszystko wiedzieć. Czasem zachowuje się jak nasza matka - zaśmiał się wkładając do koszyka kolejne produkty. - Idę poszukać gdzieś wody, a Ty wybierz coś dobrego! - uśmiechnął się szeroko i wskazał półkę pełną słodyczy, naprzeciwko niej.

Zaśmiała się cicho w duchu, domyślała się, że pewnie ta część sklepu była jego ulubionym miejscem. Przyglądała się przez długą chwilę kolorowym opakowaniom, nie mogąc zdecydować się, co mogło by smakować brunetowi. Zdecydowała się ostatecznie na kilka paczek żelków, które sama również uwielbiała. Popchnęła koszyk przed siebie, zatrzymała go po chwili słysząc lekko przytłumione głosy przez regał.

- Gdzie ona jest?!

- Z dala od was!

- Hood, dobrze wiesz że i tak ją znajdziemy. Nie ukryjesz jej ani Ty, ani ten wasz żałosny klub porzuconych chłopców - Lively rozpoznała głos Calum'a. Lekko przerażona, przystanęła w miejscu, mocno przywierając plecami do wysokiego filara między regałami. Próbowała zebrać myśli, nie potrafiła rozpoznać drugiego głosu, jednak gdzieś w środku czuła, że już wcześniej gdzieś go słyszała.

- Myślicie, że jesteście lepsi?

- My to wiemy! - drugi mężczyzna zaśmiał się niskim głosem. - Czekaj, a może ona tu jest z Tobą? - po jej ciele rozlała się fala dreszczy.

Przywarła mocniej do zimnego filara, kompletnie nie wiedząc co ma zrobić. Wiedziała, że gdy ruszy się z miejsca i wyjdzie z alejki od razu ją zauważą, ale tak samo stanie się gdy oni zaczną rozglądać się po sklepie. Odepchnęła lekko od siebie wózek, aby zrobić sobie ewentualną drogę ucieczki. Podskoczyła gwałtownie, gdy poczuła na lewej dłoni ciepły uścisk. Przerażona obejrzała się, na swojej drodze spotykając intensywne niebieskie tęczówki. Luke przyłożył palec do ust, dając jej w ten sposób do zrozumienia, że musi być cicho. Wykonała jego polecenia, a już po chwili, chłopak ciągnął ją za sobą w stronę wyjścia. Usłyszała za plecami czyjeś ciężkie kroki, Luke przyspieszył mocniej szarpiąc ją za dłoń. Nim zdążyła się obejrzeć, chłopak wsadził ją do samochodu, i po chwili odjeżdżali z psikiem opon. Zdezorientowana, przyglądała się napiętej twarzy Hemmings'a, nie rozumiała nic z tej całej sytuacji, jednak nie miała zamiaru pytać, wiedziała że i tak nie dostanie odpowiedzi. Zapięła pasy i wpatrywała się w obraz przed sobą.

                                    ~*~

dobrze jest tu być dla was,

cieszę się że jesteście, jesteście dla mnie ważni i niesamowici!

robicie z tego niczego, coś!

Everything I Didn't Say | l.h (cz.I) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz