„ i won't hurt you"
Nie odwracała się. Biegła przed siebie, nie znając celu, a tym bardziej nie widząc dokąd biegnie. Minęła uliczne lampy, które na początku oświetlały chodnik po którym biegła. Skręcając w małą uliczkę, oddalała się coraz bardziej od światła latarni, tracąc z oczu chodnik. Zwolniła korku, czując nieustające palenie w okolicach klatki piersiowej, zagłębiała się w większą ciemność. Jej oczy nie mogły przyzwyczaić się do panującego mroku, wyciągnęła przed siebie drżące dłonie, chcąc być pewna, że nie wpadnie na żadną ścianę. Wiedziała, że długo nie wytrzyma, że potrzebuje odpoczynku. Jej zmęczone nogi drżały, przy stawianiu każdego kolejnego kroku. Usłyszała kolejne głośne kroki gdzieś za jej plecami, ponownie ruszyła przed siebie szybszym biegiem. Zatrzymała się jednak, uderzając wciąż wyciągniętymi dłońmi w zimną, betonową ścianę. Wodząc po niej dłońmi, próbowała znaleźć drogę dalszej ucieczki. Jednak jej szansa na dalszą ucieczkę, ostatecznie się skończyła. Zmęczona i zrozpaczona, oparła czoło o zimną powłokę, próbując opanować swój nierówny oddech. Po jej rozgrzanych policzkach spływało co raz więcej łez, które były oznaką jej bezsilności. Nadzieja, która przez krótką chwilę znalazła swoje miejsce w jej sercu, zniknęła w momencie kiedy usłyszała za swoimi plecami, głośny oddech kogoś obcego. Odwróciła się powoli, zauważyła w ciemności zarys sylwetki, goniącego ją chłopaka. Przywarła mocniej plecami do zimnej ściany, gdy podszedł bliżej i oparł dłoń tuż obok jej głowy, próbując złapać oddech. Zacisnęła palce w pięści, czując napływający strach, spowodowany bliskością chłopaka.
- Naprawdę chcesz umrzeć? - usłyszała zbyt blisko swojego ucha ochrypnięty głos chłopaka.
Przestraszona delikatnie odsunęła się w bok, wciąż nie była przyzwyczajona do ich bliskości, bała się. Blondyn podnosi swoje zaciekawione spojrzenie, obdarzając ją błękitem swoich tęczówek. Na jego ustach pojawił się drobny uśmiech, gdy widział paraliżujący ją strach spowodowany jego bliskością.
- Boisz się tego ? - przesunął swoją dłonią wzdłuż jej tali, zatrzymując ją na jej biodrze, przygryzając jednocześnie wargę, w której znajdował się mały czarny kolczyk - Boisz się nas - tym razem nie pytał. On czuł, że w środku dziewczyna aż drży ze strachu, co niesamowicie go bawiło.
Tymczasem ona próbowała stłumić w sobie wszystkie uczucia, próbowała nie zadrżeć pod jego dotykiem, nie odsunąć się gwałtownie. Jedynie coraz więcej łez wypływało z pod jej powiek, które delikatnie przymknęła, tak by chłopak nie mógł dojrzeć przerażenia w jej oczach. Po chwili jednak poczuła, jak chłopak zabiera swoją dłoń i cofa się kilka kroków. Nie czuła już jego oddechu blisko swojego policzka, ani nieprzyjemnego dotyku jego dłoni na jej ciele. Powoli otworzyła wciąż zamknięte powiek, jej wzrok napotkał na swojej drodze jego niebieskie tęczówki. Tym razem nie widział w nich jednak satysfakcji i zła, które widziała wcześniej. Błękit w nich zawarty stał się tak jakby łagodniejszy, a samo spojrzenie wyrażało lekkie zdezorientowanie i coś na kształt przerażenia. Zdała sobie sprawę, że ma przed sobą innego chłopaka niż kilka chwil temu, nie rozumiała jak potrafił tak szybko zmienić się z pełnego pożądania, w osobę, która tak jakby traciła nad sobą kontrolę. Lively przyglądała się mu, starając się nie poruszyć i ponownie nie zirytować go na tyle, by znów przycisnął ją swoim ciałem, do zimnej ściany.
Chłopak potrząsając kilkukrotnie swoją głową, zaczesał dłonią kosmyki włosów, które opadły na jego mokre od potu czoło, lekko do tyłu. Złapał jej nadgarstek i delikatnie szarpnął w stronę oświetlonej latarniami ulicy. Jego spojrzenie znów przybrało kształt pogardy i niechęci do jej osoby. Czuła, jak oplata swoimi długimi, a za razem smukłymi palcami jej dłoń, sprawiając przez chwile że zadrżała na jego dotyk. Wszystko wydawało się jej nie zrozumiałe, kiedy uśmiechnął się do niej inaczej, łagodniej niż kilka chwil wcześniej. Kiedy wyłonili się z mroku uliczki, wyglądali jak zwykli nastolatkowie, a mijający ich ludzie nie zwracali na nich uwagi, chociaż ona tak strasznie tego pragnęła. Chciała prosić o pomoc, wyrwać się z jego uścisku i ponownie biec ile sił. Blondyn czując jej szarpanie, przysunął ją jeszcze bliżej siebie i wolną ręką oplótł w pasie. Uniemożliwiał jej już jakikolwiek ruch, jedynie pozwalał swobodnie kroczyć przed siebie, lecz wciąż w kierunku wyznaczanym przez niego. Zdążyła przyjrzeć się wielkiemu budynkowi, pod którym po kilku chwilach się znaleźli. Otoczony wysokim białym płotem, niczym nie wyróżniał się z innych znajdujących się niedaleko domów. Nie rozpoznawała części miasta, w której się znajdowali, nie zdążyła również dojrzeć tabliczki z nazwą ulicy.
-Jeśli nie chcesz zginąć, nie próbuj tego więcej - usłyszała cichy szept chłopaka, tuż nad jej uchem, który wyrwał ją z pobieżnego rozglądania się po ulicy. Spojrzała zaskoczona jego słowami w jego niebieskie oczy. Wydawał się jej niedorzeczny. Dlaczego miałaby nie próbować, skoro śmierć czekała ją właśnie w tym budynku. Prychnęła pod nosem, nie uszło to uwadze blondynowi, który poluźnił uścisk, kiedy wspinali się po niskich schodach. Przyglądał się jej mrużąc swoje powieki.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego wy to robicie? - spytała cicho, jednak chłopak nie odpowiedział jej, lecz lekkim szarpnięciem wprowadził do środka domu.
Przekraczając próg, dostrzegła postacie dwóch innych chłopaków. Poznała zielone tęczówki, których nienawidziła całym sercem. Jednak tym razem włosy chłopaka nie miały odcieni zieleni, lecz były mocno czerwone. Skrzywiła się delikatnie widząc tą zmianę, jednak starała się nie przywiązywać większej uwagi do jego wyglądu. Skupiła się na drugim, stojącym obok brunecie. Jego oczy były w odcieniu głębokie karmelu i o wyraźnie uspakajającym blasku. Zauważyła, że chłopak przygląda się jej uważnie, odwzajemniła spojrzenie dostrzegając w nim błysk. Tak bardzo żałowała w tym momencie, że nie istnieje coś takiego jak czytanie w myślach. Ta umiejętność tak bardzo pomogłaby jej, przejrzeć ich nieodgadnione plany i umysły i uciec z tego przeklętego domu. Buntowniczo wyszarpała ramie z uścisku mężczyzny, prostując się i spoglądając wprost w oczy uśmiechającego się, kolorowo-włosego.
- Księżniczka jednak nie uciekła daleko - chłopak wyrwał ją z myśli, przyglądając się jej badawczo, widząc jej postawę - Tym razem będziemy Cię lepiej pilnować - uśmiechnął się w jej stronę z wyższością. Poczuła jak ktoś tym razem inny, zaciska dłonie na jej ramieniu i prowadzi ją w głąb korytarza. Spoglądając w górę zauważyła bruneta, z którym kilka chwil wcześniej wymieniała spojrzenia. Teraz jednak skutecznie unikał jej wzroku, skupiając się na przestrzeni przed nimi. Wprowadził ją do pokoju, który zajmowała już przed próbą ucieczki, usłyszała jak za ich plecami zamykają się drzwi i ktoś przekręca w nich zamek. Chłopak puścił jej ramię, zapalając malutką lampkę tuż obok łóżka i zajął miejsce na fotelu naprzeciwko. Spojrzała zdezorientowana na jego ruchy, wciąż pozostając na środku pokoju.
- Połóż się, wystarczy Ci wrażeń na dziś - brunet odpowiedział, zauważając jej spojrzenie na jego osobie. Posłusznie podeszła do wysokiego łóżka, ostrożnie kładąc się na nim, tak by wciąż móc obserwować bruneta.
- Będziesz tu przez całą noc? - zapytała, naciągając na siebie pościel.
- Nie zrobię Ci krzywdy - odpowiedział po chwili ciszy, zauważyła jak ze zmęczeniem podtrzymuję ręką głowę. - Nikt z nas tego nie zrobi
- To po co mnie tu trzymacie? - spytała lekko zirytowana, wciąż nie mogąc zrozumieć ich zachowania. Nie wierzyła w żadne ich zapewnienia, żadne ich słowa. Nigdzie nie była bezpieczna, a tym bardziej w tym miejscu.
- Im mniej wiesz, tym bardziej jesteś bezpieczna - nachylił się delikatnie gasząc mała lampkę, jedyne źródło światła w pokoju, pogrążając go w ciemności, a ją pozostawiając bez odpowiedzi.
~~*~~
jest coś, a czasem czegoś nie ma
to tak trudne dobrać w słowa to co chce przekazać,
nie zawsze wychodzi to tak jak bym chciała
CZYTASZ
Everything I Didn't Say | l.h (cz.I)
FanficŚwiat nie szczędził jej okrucieństw. Wygasała każdego kolejnego dnia, kiedy znów czuła ten sam ból. Kiedy świat dał jej szansę, aby uciec od całego bałaganu, nie wiedziała, że wpakuję się w jeszcze większy. Historia, w której kłamstwa niszczą...