° 3 °

149 11 14
                                    

Wskazałem Iruce samochód, do którego mieliśmy wsiąść. Jego smutny wzrok błądził po okolicy. Nie znałem go, dlatego nie przejmowałem się jego stanem. Jedyne co nas łączyło, to sprawa śmierci jego... Przyjaciela? Nawet nie wiedziałem, kim dla siebie byli. Nie wiedziałem o nim praktycznie niczego, oprócz tego, o czym on sam zechciał mi powiedzieć. Istniało prawdopodobieństwo, że to również było kłamstwem. W mojej pracy nauczyłem się, że nie można ufać nikomu. Widziałem wielu kłamców, którzy nosili na swoim sumieniu brzemienia morderstw. Nie ważne, czy były to zbrodnie w afekcie, czy byli całkowicie poczytalni w chwili popełnienia zbrodni. Wszyscy kłamali, nie zwracając uwagi na konsekwencję. Coraz bardziej grzęźli w kłamstwach, aż w końcu one zaczynały ich dusić. Sprzedawali wspólników, tym samym pogrążając siebie.

Otworzyłem drzwi do auta i usiadłem za kierownicą. Zamknąłem wszystkie drzwi na wypadek, gdyby Umino chciał wyskoczyć z auta w trakcie jazdy. Takie rzeczy też się zdarzały. Sprawdziłem czy Iruka zapiął pasy. Ciągle uciekał ode mnie wzrokiem. Pewnie jest kolejną osobą, która mnie nienawidzi.

No cóż, przynajmniej śmierć mnie lubi.

Odpaliłem samochód, powoli ruszając z miejsca. Między nami panowała cisza. On był pogrążony w myślach, ja skupiałem się na drodze. Spokojna muzyka wydobywała się z radia łagodząc skołatane nerwy Iruki. Kątem oka widziałem, jak jego wzrok łagodniał, a on przymykał oczy.

- Przepraszam - wymruczał, nie uchylając powiek.

- To w porządku. Widziałem gorsze sceny - odpowiedziałem.

Nic więcej nie powiedział. Siedział i  chyba przysypiał na fotelu. Prawdopodobnie był wykończony wsześniejszym napadem paniki i złości. Informacje o śmierci Rema mocno nim wstrząsnęły.

Pojedyncze krople zaczynały spadać z ciężkich chmur, stukając o szyby i maskę samochodu. Pogoda żegnała zmarłych, nieprzyjaźnie witając nowonarodzonych. Idealnie wpasowywała się w mój ówczesny nastrój. Niby nie byłem smutny, ani chociażby nie współczułtem Iruce. Mimo wszystko, ciemne chmury przysłaniały mój mózg, nie pozwalając na chwilę odprężenia. Gęsta mgła spowiła moje myśli, gdy zauważyłem, że byliśmy tuż pod drzwiami naszego biura. Nie chciało mi się wszystkiego tłumaczyć innym ludziom. Wiem, że przesłuchania to nie moja działka, ale tym razem musiałem to zrobić.

No właśnie... Czy aby na pewno musiałem? Czy to nie tak, że chciałem to zrobić?

Nie, to nie mogło być tak. Nie jestem typem osoby, która dodaje sobie dodatkową pracę. Musiałem to zrobić. I to jest fakt...

Gdy przekroczyliśmy próg budynku widziałem, że jedna z sekretarek otwiera usta by coś powiedzieć. Nienawidziłem jej skrzeczącego głosu. Zmroziłem ją wzrokiem i podążyłem w stronę windy, tym samym wyznaczając drogę młodszemu chłopakowi. Gdy zajęliśmy odpowiednie miejsca, wybrałem przycisk, dzięki któremu mieliśmy się dostać na odpowiednie piętro.

Postanowiłem przyjrzeć się twarzy chłopaka. Zaznaczały się na niej duże, orzechowe oczy, wąskie usta i zgrabny nos, który zdobiła niekoniecznie zgrabna blizna, rozciągająca się od prawego  do lewego policzka i przechodziła przez nosek. Jego oczy nie wyrażały zupełnie nic. Wpatrzone były w punkt przed sobą, a gdy Iruka poczuł, że się mu przyglądam, zwróciły się do mnie.

Chłopak posłał mi grymas, który naśladować miał pogodny uśmiech. Mimo wszystko, kąciki jego ust nadal zwrócone były ku dołowi, a oczy nie wyrażały nic. Zmrużyłem oczy i machnąłem mu ręką, wskazując na otwarte drzwi.

Opuściliśmy windę, a wtedy chwyciłem go za rękaw grubej bluzy i pociągnąłem za sobą. Gdy wchodziliśmy do pokoju przesłuchań, zauważyłem jak Yamato taksuje nas spojrzeniem. Zaszczyciłem go chłodnym spojrzeniem i zatrzasnąłem za nami drzwi.

Usiadłem na krześle. Czekałem, aż Iruka zrobi to samo, ale tępo wlepiał wzrok w podłogę. Nacisnąłem przycisk, mający za zadanie uruchomienie sprzętu do nagrywania dźwięku.

- Siadaj - wyburczałem, wskazując na krzesło.

- Dobrze - mruknął tylko, zajmując miejsce.

Westchnąłem wiedząc, że godziny mojej pracy już dawno się skończyły, a to, co właśnie robię, jest męczącą i nieodpłatną robotą.

-Skąd ta blizna? - zagaiłem.

- Wypadek.

- Powiedz w takim razie gdzie byłeś dziś w nocy między godziną dwudziestą drugą a trzecią nad ranem - zacząłem od prostego pytania.

- Spałem.

- Może to ktoś potwierdzić? - dopytywałem.

- Kamera - rzucił, zwieszając głowę.

- Jaka kamera? - zaciekawiłem się.

Iruka zdawkowo odpowiadał na pytania, jakby chciał unikać odpowiedzi. Było to dziwne i sprowadzało na niego podejrzenia. Mimo wszystko, chciałem mu ufać.

- Ta w sypialni - wyszeptał.

- Mogę zapytać, dlaczego masz kamerę w sypialni? - starałem się to powiedzieć przyjaznym tonem.

- Nie.

Najwidoczniej nie wyszło.

- Musisz współpracować. Powiedz, czy jest to związane z Remem Yuichim?

Iruka westchnął głośno. Przeniósł wzrok ze swoich dłoni, prosto na moje oczy.

- Powiedz... Czy mogę Ci zaufać? Nie powiesz nic nikomu? - poprosił, łamiącym się tonem.

- Obiecuję - powiedziałem, nie spuszczając z niego wzroku.

Odpuścił sobie zerkanie w moje oczy. Wzrok ponownie skupił na swoich palcach, bawiących się sznurkiem od bluzy.

- No więc... Mówiłem Ci już, jak się poznaliśmy i ogólnie... sporo ci już powiedziałem. Teraz ta... Cięższa część. Rem przyjął mnie pod swój dach, gdy opuściłem dom dziecka. Ja... On... Kazał mi płacić, bardzo dużo. Pracowałem w dwóch miejscach, ponieważ nie przelewało się nam. Pracowałem na nocnych zmianach, później na południowych, wracałem do domu, spałem chwilę i z powrotem do pracy. Było ciężko, ale nie żyło mi się źle. Ważne było dla mnie, że miałem przyjaciela - przerwał wypowiedź głośnym westchnięciem. - A przynajmniej tak myślałem. Rem zbierał moje pieniądze, a sam chodził i imprezował. On... Kupował jakieś narkotyki lub dopalacze. Nie wiem, nie znam się na tych sprawach. Wracał do domu nad ranem, wtedy kiedy ja wracałem z nocnych zmian. Wtedy wyżywał się na mnie. Wyładowywał emocje. Ta blizna... To tak naprawdę przez niego. Pomiatał mną jak szmacianą lalką, ale... Kochałem go. Był moim przyjacielem. Tyle przez niego przeżyłem... Ale też tyle wspomnień z nim zbudowałem, że nie potrafiłem mu się sprzeciwić. Wielokrotnie... Gwałcił mnie. Nie miałem mu tego za złe. Wiele się w życiu nacierpiał. Dzielnie znosił przeciwności życiowe. Podpadł jakiejś bandzie. Coś jak "Wij" albo "Wen". Nie pamiętam już. Wspominał o tym kilka dni temu, a teraz... Pewnie na mnie przejdą jego kłopoty - smutny zakończył swój wywód.

- Widzieli cię kiedyś z nim? - dopytałem, aby się upewnić.

- Byli w naszym mieszkaniu. Odpoczywałem między pracą, dlatego chciałem chwilkę ciszy. Wyszedłem z pokoju i wtedy mnie zobaczyli. Wyszli z mieszkania i coś krzyczeli, ale byłem wtedy ledwo przytomny... Nic nie pamiętam - wymruczał.

- No to klops - podsumowałem, przybijając piątkę z czołem.

°°°

Wróciłam. Po ponad miesiącu ale jestem. Mam nadzieję, że rozdzialik się spodobał i życzę miłego Weekendu! 💜

Danse Macabre - °KakaIru° [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz