/*Pamiętaj o szybkiej gwiazdce i komentarzu wtedy twoi wrogowie depną w nocy na klocka lego
Jade usiadła na specjalnie rozłożonym kocu delektując się słońcem, które dość leniwie przesuwało się po nieboskłonie. Zamykając oczy wdychała lekko wilgotne powietrze. W tej części strefy pachniało świeżo skoszoną trawą. Delikatny wiaterek muskał jej policzki łagodząc wielki stres. Mimo tych przyjemnych doznań w żołądku dziewczyny było małe ziarno piasku niepokoju. Kolejne minuty mijały a Minho i Gally jeszcze nie wracali. Zaczynali się spóźniać. Otworzyła oczy spoglądając to na cieszącego się Scotta, to na małego Lukę. Oboje wyglądali tak jak by nie mieli zmartwień. Gdyby oni tylko wiedzieli co zajmuje teraz jej głowę. Jak ciężki bagaż musi nieść i jak trudna jest droga, po której musi stąpać. Chodź dla nich było by lepiej tego nie wiedzieć.
-Mogę wiedzieć co jest w twojej głowie, że aż tak bardzo jesteś spięta? -Scott spojrzał na nią odrywając kawałek bułki.
Jego przenikliwy wzrok sprawiał, że dziewczyna nie mogła długo utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego. Dziwne uczucie niepewności sprawiło, że wstała. Podniosła się tak nagle, że Luka nie zdążył tego zarejestrować.
-Minho i Gally jeszcze nie wrócili, są spóźnieni już z 20 minut. Mam po prostu złe przeczucia-Jej głos był inny niż zazwyczaj.
Zazwyczaj wszelkimi nowościami i zmartwieniami dzieliła się tylko z Newtem i Minho. Ale ile może znieść jeden człowiek? Jak długo ma niepokoić Newta? W strefie i tak ostatnio wszyscy spali gorzej. Uczucie zagrożenia, obawy o własne życie..., ile można żyć w tej zżerającej cię od środka ciemności?
-Daj spokój Jade, wiesz, że zwiadowcy czasem robią dłuższe trasy, jako przyszły zwiadowca powinnaś to wiedzieć i przestać panikować. Odkąd obudziłaś się ze snu wiecznego jesteś ciągle przestraszona i zestresowana. Wyluzuj się, powąchaj kwiatki i przede wszystkim, zjedz coś. Słabo wyglądasz-Podsumował Scott.
Dziewczyna nabrała głęboki wdech i rzuciła okiem na wrota. Po czym znowu usiadła.
-Scott ma racje musisz trochę wyluzować- Dodał Luka dopijając kompot z jabłek- Nie ma sensu martwić się rzeczami, które nas nie dotyczą-Dodał pospiesznie.
Dziewczyna przełknęła ślinę i wzięła do ręki kanapkę z ogórkiem i pomidorem wcześniej przygotowaną przez bruneta. Wpatrywała się w kanapkę tak jak by było z nią coś konkretnie nie tak. Chodź jej woń i apetyczny wygląd zachęcały do wzięcia choćby małego gryza Jade nie mogła się przemóc. Wewnętrznie czuła, że coś jest nie tak, a może to tylko paranoja? Chłopcy mieli racje. Ostatnie tygodnie to był jeden wielki potok pechowych zdarzeń. Silnych emocji, łez i cierpienia. Nagle wszystko wokół uspokoiło się i zaległa grobowa cisza. Jade uniosła wzrok z kanapki na Scotta, który zatrzymał się w połowie kęsu. Wciąż patrząc mu w oczy dziewczyna ugryzła kawałek kanapki robiąc to niezwykle powoli.
Faktycznie, kanapka smakowała bosko.
-Wiecie co? Ona naprawdę jest smaczna- Powiedziała uśmiechając się delikatnie, im dalej jadła tym bardziej cieszyła jej się buzia.
-Już dawno nie widziałem cię tak szczęśliwej. Kim jesteś i co zrobiłaś z naszym kamyszkiem? –Zapytał radośnie Scott rozkładając się na kocu. Założył ręce pod głowę i skrzyżował nogi- Nic nierobienie w dzień pracujący jest ekstra.
Od momentu spożywania kanapki szczęścia minęły dwa kwadranse. Trójka dalej siedziała sobie spokojnie delektując się popołudniem, kiedy z wrót rozległ się nieludzki wrzask.
-POMOCY! NIECH KTOŚ TU PURWA PRZYJDZIE! -Jade zerwała się na równe nogi szukając źródła przeraźliwego dźwięku.
Upuściła kanapkę i natychmiast zaczęła rozglądać się wokół. Krzyk rozpaczy dobiegał ze wschodnich wrót. Jak poparzona wystrzeliła jak strzała. Biegła tak szybko jak jeszcze nigdy. Prawie że potykając się o własne nogi. Jej serce zaczęło bić jak oszalałe.
CZYTASZ
Obiekt Próbny(Przed Thomasem)|Maze Runner
Teen Fiction"Powiedzieli że jestem mapą, kluczem który jest odpowiedzią do wszystkiego,śmiem wątpić w tą tezę, ja nic nie pamiętam" Co robisz kiedy budzisz się w ciemnej windzie,otoczona samymi chłopcami,bez jakich kolwiek wspomnień,otoczona czterema ścianami...