siódmy.

40 2 2
                                    

- Felix, odbierz, błagam – mruczała pod nosem Bo, po raz kolejny słysząc automatyczną sekretarkę. Nie mogła skontaktować się z przyjacielem, odkąd dowiedział się o prawdziwej naturze szatynki. Dziewczyna wiedziała, że był przerażony i zagubiony, nie do końca rozumiejąc, co się wokół niego dzieje. Zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie chciał jej widzieć, ale mimo wszystko nie dawała sobie spokoju. Ciągle błagała o odpowiedź ze strony przyjaciela, którego ceniła bardziej niż swoje własne życie. Krążyła po pomieszczeniu, po raz kolejny wybierając numer Felixa. Ponownie nie uzyskała odpowiedzi.

~*~

- Tak bardzo za tobą tęskniłam – mówiła Candice, mocniej wtulając się w tors Noah. Był pierwszym człowiekiem, którego tak mocno pokochała i za którym tak bardzo rozpaczała. Przez długi czas nie mogła znieść myśli o jego śmierci, ale co innego mogło zaprzątać jej umysł, gdy nie odezwał się przez trzy lata? Mimo tego, iż odszedł, by odszukać swoją siostrę po nieudanej próbie użycia nadnaturalnego lokalizowania, nie chciała go tracić. Była na siebie zła za taką samolubność.

- Ja za tobą też – odpowiedział, składając na czole dziewczyny delikatny pocałunek. Przytulił ją do siebie, ciaśniej oplatając ich ciała pościelą. 

- Ale jestem też na ciebie wściekła. Jak mogłeś nie dawać znaku życia? – powiedziała zdenerwowanym tonem. Nie mogła zrozumieć, dlaczego pozwolił, by myślała, że straciła go bezpowrotnie. – Myślałam, że nie żyjesz.

- Przepraszam – odezwał się cicho. Candice chciała wyjaśnień, nie przeprosin, ale stwierdziła, że na razie po prostu powinna cieszyć się obecnością Noah. Przymknęła oczy, mając nadzieję, że ten spokój będzie trwał wiecznie.

~*~

Powolnie wstała z łóżka, wiedząc, że z pewnością nie zaśnie. Trzymając dłoń na klamce, spojrzała za siebie. Ciągle spał, a jego widok powodował, że serce blondynki przyśpieszało. Tak, jakby rodziła się właśnie nadzieja.

- Coś jest nie tak – usłyszała Candice, idąc korytarzem do kuchni.

- Co? – spytała, odwracając się. Stała za nią Hannah, która wpatrywała się w przestrzeń z nieokreślonym wyrazem twarzy.

- On. Z nim jest coś nie tak – odpowiedziała szatynka, podchodząc do drzwi sypialni, z której przed chwilą wyszła Candice. Gdy już miała nacisnąć klamkę i otworzyć drzwi, blondynka uniosła dłoń ku górze. Ręce Hann zastygły w miejscu, uniemożliwiając jakikolwiek manewr. Candice natychmiast podeszła do dziewczyny, skupiając na niej swój wzrok.

- Nie, najwyraźniej z tobą jest coś nie tak, skoro nie potrafisz się cieszyć jego powrotem – wycedziła przez zęby, uwalniając ręce przyjaciółki z niewidzialnego uścisku.

- Czuję coś złego – oznajmiła, niewzruszona czynami Candice, szatynka.

- Cały świat przepełniony jest złem. Nic dziwnego, że to czujesz. –Odwróciła się i ruszyła przed siebie, zostawiając Hannah za sobą. Dziewczyna wyglądała tak, jakby tylko ona rozumiała, że do jej domu wkroczył najprawdziwszy okaz zła, którego oddech bezustannie czuła na swojej skórze.

~*~

 „Masz chwilę? Sam.” – przeczytała, uśmiechając się pod nosem. Polubiła brązowookiego chłopaka, odkąd pierwszy raz go zobaczyła. Miał w sobie coś, co pozwalało myśleć, że kiedyś wszystko będzie w porządku, a teraz, zważając na sytuację, w której się znajdowała, bardzo tego potrzebowała. On mógł i chciał dać jej trochę otuchy i radości, powodując u szatynki szeroki uśmiech, który od początku mu się podobał.

„A do czego konkretnie potrzebujesz mojej chwili?” – odpisała, po czym rzuciła telefon na miękką, białą pościel. Oczekiwanie nie trwało jednak długo, ponieważ po chwili otrzymała odpowiedź zasygnalizowaną krótkim, głośnym dźwiękiem.

„Chcę ci coś pokazać.” – Ponownie się uśmiechnęła, odwracając się w stronę okna. Była pewna, że słyszała jakieś szmery, ale zwykłe smsy od Sama sprawiały, że tym razem nie bała się niezapowiedzianej wizyty Liderów lub innych niezbyt przyjemnych sytuacji. Wyjrzała przez szybę, niemal natychmiastowo wyłapując wzrokiem schowaną w ciemności nocy postać. Stojący przy drzewie mężczyzna uniósł dłoń, po czym delikatnie poruszył palcami. O jego skórę miotały się drobne, jasnoniebieskie iskierki, rzucając odrobinę światła wokół niego. Wraz z unoszeniem dłoni ku górze, iskierki podążały za nią, wirując wokół coraz większej części ręki. Postać gwałtownie wyprostowała kończynę, przez co jasnoniebieskie ślady magii ruszyły w stronę okna, do pokoju Bo. Nie bała się. Uchyliła je, wpuszczając do pokoju owe iskry. Oplotły jej ramiona, delikatnie muskały szyję. Przymknęła oczy i uniosła kąciki ust.

To on.

~*~

- Gdzie idziemy? – spytała, gdy była już na zewnątrz, widząc twarz chłopaka w pełnej okazałości.

- Pomyślałem, że powinienem pokazać ci jedno niezwykłe miejsce. Jedno z wielu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 17, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

liderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz