Wyczekiwane spotkanie

326 26 14
                                    


Nadszedł dzień tej wspaniałej imprezy z Mickiewiczem w roli głównej. Postanowiłem, że pokażę mu co to znaczy prawdziwa klasa, więc ubrałem się w najlepsze ubranie, jakie miałem. Założyłem płaszcz, zamknąłem drzwi i poszedłem w kierunku wcześniej zamówionej dorożki. Wsiadłem do pojazdu. Bez słowa podałem woźnicy list z adresem. Nie jechaliśmy zbyt długo, a może tylko mi się tak wydawało? Przez całą drogę rozmyślałem. Byłem jednocześnie podekscytowany i wrogo nastawiony. Myślę, że w tamtej chwili perspektywa zmierzenia się z Mickiewiczem i powiedzenia mu w końcu paru niemiłych słów potęgowała moją ekscytację.

Był chłodny marcowy wieczór, padał śnieg z deszczem. Tego dnia słońce nie zaświeciło ani razu, a ogólna atmosfera była raczej melancholijna i przygnębiająca. Gdy dotarłem na miejsce, rzuciłem kilka drobniaków woźnicy i poszedłem w stronę drzwi wejściowych. Wszedłem do środka i pokazałem swoje zaproszenie komuś ze służby. To wszystko działo się za szybko. Pamiętam, że poczułem jak robi mi się gorąco, stresowałem się. Od wejścia wypatrywałem tylko jednej twarzy, twarzy tego, którego chciałem zmieszać z błotem dzisiejszej nocy.

Przeszedłem do kolejnego pomieszczenia, dużego, bogato zdobionego salonu. Zabawa się już rozpoczęła, wszyscy rozmawiali, śmiali się, ale nie obchodziło mnie to, miałem jeden cel: przekonać się, czy Mickiewicz jest rzeczywiście lepszy ode mnie. Wtedy go ujrzałem. Był dumny jak paw, coś opowiadał grupie młodych kobiet, bardzo mocno gestykulował, one tylko chichotały. Popisuje się, pomyślałem. Pomimo tego, że nasz "wybitny wieszcz" był zajęty, postanowiłem podejść. Zacząłem iść w jego kierunku, gdy byłem blisko spostrzegł mnie...i się uśmiechnął. Choć był to zwyczajny przejaw życzliwości, to trochę zbiło mnie to z tropu.

Nie tak wyobrażałem sobie nasze spotkanie. Myślałem, że albo nie zwróci na mnie żadnej uwagi, albo zachowa się nietaktownie. Myślałem, że podejdę do niego, powiem, co leży mi na sercu, może nawet się pobijemy, a tu takie coś. Byłem oszołomiony. Poczułem jak moje policzki płoną i tylko odwzajemniłem uśmiech. Podszedłem bliżej, Mickiewicz powiedział do swoich towarzyszek:

-Drogie panie, bardzo miło mi się z wami rozmawiało. 

Kobiety znów zachichotały, a on wyszedł z tłumu wielbicielek i podszedł do mnie. Był coraz bliżej, a ja nie wiedziałem, co mam właściwie zrobić, postanowiłem, że na razie będę robić dobrą minę do złej gry i również okaże Adamowi szacunek.

- Witaj, Juliuszu- powiedział Adam, byłem w szoku, że wie kim jestem.- Nie spodziewałem się ciebie, ale cieszę się z twojej obecności.

- Witaj, Adamie- odpowiedziałem.- Jak się miewasz? Jak minęła ci podróż?- podjąłem temat, nie wierząc w to, co mówię.

- Ach, wszystko w porządku, dziękuję za pamięć. A jak twoje samopoczucie?- zapytał, wcale nie złośliwie, czego w głębi serca oczekiwałem.

- Moje samopoczucie?- nie wierzyłem w to, co usłyszałem.- Czuję się wspaniale.

Jednak postanowiłem, że się nie poddam i mimo wszystko spróbuję zacząć temat.

- Jak czujesz się z tym, że ludzie nazywają cię naszym wieszczem narodowym, Adamie?- zawstydziłem się, chyba zabrzmiałem złośliwie.

- To dla mnie wielki zaszczyt, Juliuszu. Nie chwaląc się, uważam, że zasługuję na ten tytuł, moje dzieła to zdecydowanie wybitna sztuka, nie sądzisz?- w końcu usłyszałem coś, na co czekałem od początku tej rozmowy.

- Oj Adamie, myślę, że trochę się zagalopowałeś...- rozległ się hałas zanim zdążyłem dokończyć zdanie. Usłyszałem tylko słowa wypowiedziane w języku rosyjskim, a, że znam rosyjski zrozumiałem, że mamy niemałe kłopoty.

Mój WieszczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz