Wielki ból

280 25 37
                                    

Poszedłem po miejscowego lekarza Miecia i wróciłem z nim do domu. Adam był przebrany, czyli jednak coś znalazł. Doktor przedstawił się i najpierw obejrzał Adama.

- Wygląda na to, że porządnie się pan przeziębił- powiedział.- Niech pan nie wychodzi z domu około tygodnia, dobrze?

- Ale to nie jest mój dom- odpowiedział zakłopotany.

- Spokojnie możesz zostać- kochanie, dodałem w myślach.

Potem lekarz obejrzał mnie, usztywnił rękę jak należy, powiedział, że mam się do niego zgłosić za trzy tygodnie i poszedł. Zostałem z Adamem sam na sam.

- Naprawdę nie zrobię ci kłopotu? -zapytał Adam.

- Oczywiście, że nie, cała przyjemność po mojej stornie.

Adam leżał dwa dni, trzeciego dnia poczuł się lepiej i wtedy spędzaliśmy razem czas, głównie rozmawialiśmy. Z dnia na dzień czuł się coraz lepiej, byłem świadkiem jak wraca do życia, częściej się uśmiechał, wręcz promieniał. Dużo dało mi jego towarzystwo. On mnie rozumiał, żadna kobieta, z którą byłem nie potrafiła mi dać tego, co on. Przy nim czułem, że naprawdę żyję. Co by więcej mówić? Kochałem go jak szaleniec. Był dla mnie całym światem, spełnieniem moich wszystkich marzeń i snów. Liczyłem, że podczas jego pobytu do czegoś między nami dojdzie, jednak nie chciałem być nachalny. 

Pewnego dnia podczas rozmowy zdecydowałem, że sprowadzę ją na inne, bardziej romantyczne kierunki.

- Inspirujesz mnie, Adamie- powiedziałem patrząc mu w oczy, widziałem, że się uśmiechał. Dlaczego on się tak pięknie uśmiechał?

- Ty mnie również, Julku- odparł.

W mojej wyobraźni właśnie w tym momencie przybliżył się do mnie i pocałował mnie. Gorąco i namiętnie oddając mi wszystkie swoje uczucia w tym jednym pocałunku. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Powiem więcej, wydarzyło się coś bardzo złego.

- Julek, dziękuję ci za troskę, ale chciałbym już jutro wyjechać- widząc mój smutek dodał szybko- Będę cię odwiedzał.

- Dobrze, w porządku- odpowiedziałem z bólem, płacz ściskał mi gardło.

- Późno już- powiedział Adam.- Pojdę się położyć, dobranoc.

- Dobranoc.

Płakałem całą noc, miałem na wyciągniecie ręki mężczyznę, którego kochałem nad życie, a on wymykał mi się z rąk. Życie jest takie niesprawiedliwe. Nie spałem tej nocy, któż by zasnął? Wiedziałem, że nie będę mógł mu spojrzeć w oczy, gdy przyjdzie czas pożegnania. Nadszedł poranek. Oficjalnie nastał dzień, który mnie złamie jako człowieka. Miałem jednak jeszcze nadzieję na to, że na pożegnanie powie mi, coś co sprawi mi ulgę. Złoży obietnicę, wyzna miłość, powie cokolwiek co mogłoby zwiastować, że naprawdę kiedyś do mnie wróci, jednak z każdą kolejną godziną nadzieja gasła coraz bardziej.

Zjadł ze mną śniadanie, nie mówił nic, dosłownie nic. Czy wiedział wtedy jak mnie rani? Czy wiedział, jak bardzo swoim milczeniem dokłada mi bólu? Nie wiem, szczerze mówiąc wolę tego nie wiedzieć. Każda chwila spędzona w jego obecności tego dnia była piekłem, lecz każda spędzona bez niego przez resztę moich dni będzie czymś gorszym, wiedziałem to. Wtedy nadszedł czas pożegnania.

- Dziękuję ci, Julku- miał łzy w oczach.- Naprawdę jeszcze nikt nie był dla mnie taki dobry.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, nie chciałem nic mówić, bo wiedziałem, że wybuchnę płaczem, gdy tylko spróbuję. Zamiast tego przytuliłem go. Tam czułem się najlepiej na świecie- w jego ramionach, jednak ta chwila trwała tak krótko, za krótko. Cały czas jednak miałem jakieś resztki nadziei.

- Mój powóz przyjechał- powiedział Adam.

Odprowadziłem go, wsiadał już do środka, gdy nagle się odwrócił i jeszcze chciał mi coś powiedzieć, wiedziałem, że to ten ważny moment.

- Kocham cię- powiedział do mnie Adam- jak rodzonego brata- dokończył, a moje serce rozpadło się na milion kawałków. 

Mój WieszczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz