Witam w moich skromnych progach

279 24 23
                                    

- I jak? W miarę wygodnie?- zapytał Adam, gdy skończył unieruchamiać moją złamaną rękę.

- Tak, wszystko w porządku, dziękuję- powiedziałem z uśmiechem, nie wiem dlaczego, ale pomimo bólu nie potrafiłem przestać się uśmiechać.

- Z czego się śmiejesz?- zapytał Adam, gdy wstawałem z kamienia. Zrobiło mi się głupio, bo się zaśmiałem, chyba trochę z nerwów.

- Nic, nic- odpowiedziałem.- Wiesz, to trochę nietypowa sytuacja.

- I ciebie to śmieszy? Co w tym takiego śmiesznego?- po tych słowach oboje wybuchliśmy śmiechem.- Dobrze, może idźmy dalej- powiedział próbując powstrzymać chichot.

- Po prostu cieszę się, że jesteś- powiedziałem patrząc mu głęboko w oczy.

Po tych słowach wyruszyliśmy w dalszą drogę. Nie mówiliśmy za wiele, jednak cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Widziałem, że Adam co jakiś czas ukradkiem na mnie spogląda, ja też to robiłem. 

Przeszliśmy dobrych kilka lub kilkanaście kilometrów. Wszystko mnie bolało, jednak jego obecność motywowała mnie, żeby iść dalej. W lesie było pięknie. Światło księżyca odbijało się od drzew, na których widać już było pierwsze liście. Wokół słychać było hukanie sów. Zrobiło się bardzo klimatycznie, znów spojrzałem na Adama, chyba na coś licząc, lecz on chyba starał się tego nie zauważać. Nagle Adam się uśmiechnął i powiedział:

- Czy to tamten domek?- zapytał z nadzieją w głosie, choć ja się nie cieszyłem, chciałem, aby wspólne chwile trwały wiecznie.

- Tak- odpowiedziałem udając radość.- Chodź, idziemy, dobrze, że włożyłem klucze do kieszeni zamiast do płaszcza, bo bylibyśmy w kropce- zażartowałem.

Podeszliśmy pod drzwi, było już bardzo późno. Włożyłem klucz do zamka, przekręciłem go i usłyszałem znajome szczękniecie oznaczające, że drzwi się otworzyły.

- Witam w moich skromnych progach- powiedziałem do Adama i dałem mu znak, że ma wejść do środka. Pomieszczenie było oświetlone tylko przez księżyc, jednak obaj byliśmy tak bardzo zmęczeni, że marzyliśmy tylko o śnie, jednak był pewien problem.- Mam tylko jedno łóżko- zwróciłem się do mojego gościa.

- To nic- odpowiedział.- Prześpię się na kanapie, daj mi tylko jakiś koc- poszedłem do szafki, wyjąłem koc i podałem Adamowi.- To dobranoc, Julku- powiedział i znów się do mnie uśmiechnął, chyba wiedział, że gdy to robi, to rozpływam się w środku.

- Dobranoc- odpowiedziałem i poszedłem do swojej sypialni.

Zasnąłem natychmiast w rzeczach, które miałem na sobie, jednak noc była ciężka, ręka bardzo mnie bolała i często się budziłem, nie wiedziałem jak mam się położyć, żeby ból zelżał chociaż na chwilę. Gdy się obudziłem Adam jeszcze spał. Rozebrałem się z tego w czym wczoraj zasnąłem, umyłem się i ubrałem coś wygodniejszego. Poszedłem do kuchni zrobić nam coś do jedzenia. W międzyczasie Adam się obudził. Wyglądał okropnie, był brudny, miał podarte ubrania i wyglądał na chorego, musiał się przeziębić wczorajszej nocy. Gdy spostrzegł, że próbuję zrobić nam śniadanie jedną ręką podszedł do mnie i powiedział:

- Daj, pomogę ci- miał bardzo zachrypnięty głos.

Koniec końców udało nam się zrobić śniadanie, zjedliśmy je razem, jednak Adam był bardzo małomówny. Widziałem, że bardzo źle się czuje, chyba nawet miał gorączkę, dlatego zdecydowałem się coś zrobić z tym faktem.

- Adamie, może pójdę po lekarza? Mieszka nieopodal, obejrzy Cię, widzę, że czujesz się okropnie- chyba chciał zaprotestować, ale powstrzymał się, tylko kiwnął głową.- Przy okazji usztywni mi rękę jak należy- dodałem.- To umyj się, możesz wziąć jakieś ubrania z mojej szafy.

- Obawiam się, że w nic się nie zmieszczę- odpowiedział.

- Na pewno coś znajdziesz- pocieszyłem go, ubrałem mój codzienny płaszcz i wyszedłem.

Mój WieszczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz