Rozdział 2

9 2 1
                                    

- Jak to ktoś jest na dole?
- Ciszej. Zostań tu, ja zejdę. Jak nie będę wracać 10 minut to znaczy, że mnie zabili.
- Nie żartuj sobie. Nie pójdziesz tam sam.
- Martwisz się o mnie?
- A nie widać? Zejdę z tobą.
- Chyba cię popieprzyło. Nigdzie nie idziesz.
- Serio będziemy się tu teraz kłócić?
Rachel nie dając się zatrzymać od razu zbiegła na dół. Po drodze wzięła kija żeby mieć się czym bronić w razie czego.

Na schodach poczuła nieprzyjemny zapach dymu. Po chwili zobaczyła szalejące płomienie, które zajmują dom.
- Max, obudź wszystkich. Ktoś podpalił dom!
- Idź na górę i otwórz okna, przystaw sobie jakiś kawałek materiału do twarzy żebyś nie czuła dymu. Niech wszyscy wyjdą przez okno.
- A ty?
- Ja.... kocham cię, pamiętaj. - Max wypowiedział te słowa i pocałował Rachel, po chwili znalazł się na dole próbując ugasić pożar.
- Max!!!! Wracaj!!!

Rachel obudziła resztę przyjaciół i wyprowadzała ich przez okno. Wszyscy byli bezpieczni poza domem. Oprócz Maxa. Płomienie ogarniały nawet dach, a po chłopaku nie było widać śladów. Rachel zadzwoniła na straż pożarną i czekała już tylko na cud.

- To wszystko moja wina. - Powiedziała z płaczem Rachel
- Nie zadręczaj się kochana, to niczyja wina. - Odpowiedziała, przytulając przyjaciółkę Emma.
- To ja namawiałam na ten wyjazd.
- Przestań. Zobacz straż już przyjechała, uratują go.

- Dzień dobry, jest ktoś w środku? - Zapytał jeden ze strażaków.
- Tak, jest mój kolega Max. Uratujecie go prawda?
- Proszę się uspokoić, zrobimy wszystko co w naszej mocy.

(Myśli Rachel)
Max, jak żyjesz to cię zabije.

- Rachel zobacz, wynoszą go! - Mia wyrwała przyjaciółkę z myśli.
- Max! - Rachel od razu podbiegła do chłopaka i zaczęła go przytulać.
- Proszę się odsunąć, może być poparzony. - Powiedział strażak.

Po niedługim czasie przyjechała karetka. Wszyscy byli badani i opatrywani.
- Zabije cię za to idioto. Dobrze, że nic ci nie jest. - Powiedziała Rachel podchodząc do Maxa.
- Zdecyduj się czy cieszysz się na mój widok, czy się wściekasz.
- Jedno i drugie. - Powiedziała dziewczyna przytulając chłopaka.
- Chcesz mnie udusić?
- Dym tego nie zrobił, to ktoś inny musi.
- Proszę się odsunąć, zabieramy pacjenta do szpitala. - Powiedział lekarz.
- A czy ja mogę jechać z nim?
- Wykluczone.
- Ale ja się źle czuję.
- Druga karetka jest w drodze.
- I zostawicie mnie tutaj tak? A jak zasłabnę, albo zatrzyma mi się serce? Wsadzą was do więzienia, moi przyjaciele tego dopilnują.
- Dobrze, proszę wsiadać.

Rachel przez całą drogę trzymała Maxa za rękę. Patrzyła na niego i nie była wstanie sobie wyobrazić co by było gdyby straż przyjechała 5 minut później.

- Dojechaliśmy, zaprowadzę panią do sali 14.
- No, a Max?
- On trafi do sali 21.
- A czemu ja nie mogę tam?
- Bo pani nie ma żadnych poważnych obrażeń tylko się źle czuje co może być spowodowane przez dym. Zrobimy kilka badań i wypiszemy panią do domu.
- Ale ja już się lepiej czuję.
- Czy pani sobie żartuje? W tym momencie proszę do sali 14.
- Ale lekarze mnie powiadomią jak Max się gorzej poczuje?
- Jak wyrazi zgodę na podawanie informacji odnośnie swojego zdrowia pani to tak.
- Dziękuję.

Rachel przeszła kilka badań i dostała wypis. Od razu pobiegła do sali 21 żeby odwiedzić Maxa.
- Ale proszę pani, tu nie można wchodzić. - Powiedziała pielęgniarka.
- Ale ja chcę tylko zobaczyć jak się czuje Max.
- Jest pani kimś z rodziny?
- Nie.... to znaczy nie do końca. Jestem..... jego dziewczyną.
- Ale nie jest pani z rodziny, przykro mi.
- No, ale niech pani będzie człowiekiem. Ja się martwię. Tylko na sekundę.
- No dobrze, ale proszę założyć fartuch.
- Dziękuję.

- Cześć Max, jak się czujesz?
- Jakbym dopiero co wyszedł z palącego się domu.
- No tak, głupie pytanie.
- Cieszę się, że jesteś.
- Zwariowałeś? Jak mogłoby mnie tutaj nie być. Martwię się.
- Nie potrzebnie, to tylko kilka ran.
- Jak myślę co by było gdybyś nie wyszedł z tego domu to...
- Ale wyszedłem i wszystko jest okej. Nie zadręczaj się tym, proszę.
- Ale to wszystko moja wina. To przeze mnie tu jesteś.
- To nie twoja wina i jak jeszcze raz tak powiesz to powiem lekarzowi, że masz tu nie wchodzić.
- Dobrze. Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale....
- No mów.
- W tym domku powiedziałeś, że mnie kochasz. To prawda?
- A po co miałbym kłamać?
- Sama nie wiem.
- A czy ty czujesz to samo do mnie?
- Ja....
- Proszę pani, proszę już opuścić salę, musimy przewieźć pacjenta na badania.
- Dobrze, już wychodzę.
- Rachel, poczekaj. - Zawołał Max.
- Tak?
- W domu była ta kartka.

Chłopak podał kawałek spalonego papieru Rachel.
Dziewczyna wyszła z sali i przeczytała to co było na niej napisane:
,,Pal się"
...

Twój Cień IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz