Rozdział 5

11 2 0
                                    

- Co to ma znaczyć?! - Krzyknęła Rachel.
- Nie wiem, ale teraz to nie tylko sprawa porwania, ale też zabójstwa. - Odpowiedział Max
- Czyli to on porwał Emme?
- Nie sądzę. Zobacz, na końcu kartki jest napisane ,,Pilnujcie się". Więc raczej ten ktoś nie wiedział, że Emmy nie ma.
- A może on tak specjalnie zrobił żebyśmy go o to nie podejrzewali?
- Też tak może być, ale lepiej zadzwońmy po policję i zobaczymy co dalej.

Policja przyjechała 20 minut później. Rachel i Max zostali zabrani na komisariat.
Pytania, podejrzenia, papiery. Dziewczyna miała już tego dość. Chciała żeby to wszystko się skończyło i było tak jak dawniej. Rachel czuła, że teraz najchętniej chciałaby się zapaść pod ziemię i z niej nie wychodzić.

- Max, co z nami teraz będzie?
- Z nami? Nic, to my znaleźliśmy ciała i zadzwoniliśmy po policję. Nie mają żadnych dowodów na to, że to my. - Powiedział Max, przytulając Rachel.
- Idę do łazienki. Wiesz gdzie jest?
- Na górze, pierwsze drzwi po lewo.
- Dzięki.

Rachel pomimo tego, że nic nie zrobiła, strasznie się bała.
Bała się o siebie, o Emme i o resztę przyjaciół. Nie wiedziała co teraz powinna zrobić, z kim porozmawiać.
Mnóstwo myśli napływało jej do głowy, ale żadna z nich nie była racjonalna i przemyślana. Dziewczyna wiedziała, że musi mieć jakiś plan. Na to jednak nie miała siły. Jej mózg odmawiał jakiegokolwiek posłuszeństwa.

Rachel podeszła do umywalki. Patrzyła na swoje odbicie widząc przy tym krew na swoich ubraniach. Widziała zamordowanych ludzi. Jak tylko zamykała oczy, miała ich w myślach, miała ich twarze przed sobą.

(Myśli Rachel)
Gorąco tu. Trzeba otworzyć okno.

Dziewczyna podeszła do okna i nacisnęła klamkę. W jednej chwili poczuła czyjąś sylwetkę i dotyk na sobie.
Momentalnie Rachel wypadła z okna.

Dziewczyna oddychała, ale nie była wstanie się ruszyć.
Wołała o pomoc, ale nikt jej nie słyszał.
Leżała na chodniku pośród drzew.
Rachel wkrótce straciła przytomność.

- Hej, wreszcie się obudziłaś. - Powiedział Max
- Gdzie jesteśmy?
- W szpitalu. Pamiętasz co się stało?
- Tak. Mniej więcej. - Odpowiedziała Rachel
- Dobrze, nie zawracaj sobie teraz tym głowy. Jak się czujesz?
- Moja przyjaciółka zniknęła, widziałam martwych ludzi, dostaje listy z pogróżkami, ktoś próbował mnie zabić. Poza tym wszystko okej.
- Nie myśl teraz o tym. Odpoczywaj. - Powiedział Max całując Rachel w czoło.

Po 2 godzinach do Rachel przyjechała policja.
Starali się wyciągnąć od dziewczyny jakiekolwiek informacje, jednak ona nie była wstanie rozmawiać. Jej odpowiedzi ograniczały się tylko do tak lub nie.
- Widziała pani tą osobę? - Zapytał policjant.
- Nie.
- Mówił coś do pani?
- Nie.
- A może chociaż sylwetka odbijała się w szybie?
- Nie
- No dobrze, może skończymy na dziś.

Rachel nie miała wątpliwości, że osoba która chciała ją zabić, jest tą samą co wysyła jej listy. Do potwierdzenia jej przeczuć, nie potrzebowała żadnej policji, ani świadków.
Była tego pewna.

- Max, wychodzisz?
- Tak, nie chcę ci przeszkadzać. Jest już późno.
- A możesz zostać? Trochę się boję.
- Jasne.

Max położył się obok Rachel, przytulając się do niej jak najmocniej. Chciał żeby czuła, że nie jest sama i, że nic jej nie grozi. Szczerze ją kochał i chciał żeby była bezpieczna.

Po paru godzinach dziewczynę ze snu, wyrwał krzyk Maxa.
Rachel obudziła się i zobaczyła, że chłopaka obok nie ma.
Max leżał na ziemi, a ktoś go bił.

- Zostaw go! - Powiedziała Rachel, biorąc do ręki kij.
- Rachel uciekaj! Teraz! - Krzyknął Max.
Dziewczyna momentalnie wybiegła z sali i zaczęła wołać o pomoc. Patrzyła tylko przez małe okienko na Maxa, który stara się obronić.
Nagle zobaczyła nóż w ręce przestępcy.
Jednym ruchem mężczyzna dźgnął Maxa kilka razy w płuca.
Później otworzył okno i uciekł.
...

Twój Cień IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz