Rozdział 7 - Nie chce cie stracić

264 12 2
                                    

-Shika ja...umieram

-O czym ty... -Do sali weszła Tsunde. -Shikamaru, pozwól na chwilę. -Powiedziała z poważną miną.

-Muszę... -Chciałem przy niej zostać, lecz gdy na nią spojrzałem wydusiła z siebie. -Idź... -Wstałem i czułem że ledwo udało mi się utrzymać na nogach, razem z Tsunede wyszliśmy ze sali i wszystko mi wytłumaczyła.

-Zrobiliśmy dokładniejsze badania i okazało się

-To przez ten atak mieczem?! Gdybym tylko wtedy... -Nie dałem jej dokończyć.

-Nie, to zupełnie coś innego, wykryliśmy nieznaną nam substancję która rozprowadziła się po całym jej ciele, udało nam się wywnioskować że wysysa z niej całą czekrę a gdy już będzie miała resztki sił pewnie wyssie z niej ostatnie resztki życia. Jednak nie wiemy jednak skąd ta substancja się tam dostała.

-Dacie radę ją wyleczyć? -Tsunade popatrzyła na mnie i zmarszczyła brwi.

-Nie wiem, spróbujemy wszystkiego ale czuje że to nie będzie takie łatwe, pierwszy raz widzę coś takiego. Powinniście oboje odpocząć, badania zaczniemy jutro z samego rana a na razie zabierz Temari do siebie, na razie jej tu nie pomożemy a z tobą na pewno będzie się czuć lepiej. -Przytaknąłem a Tsunede poszła do swojego gabinetu.

Złapałem za klamkę i bałem się pociągnąć, *A co jeśli to nasze ostatnie chwilę razem? Nie, nie mogę tak myśleć, muszę do niej iść.* Choć myśl że niedługo może jej zabraknąć mnie wprost przerażała wiedziałem że muszę przy niej być. W końcu otworzyłem drzwi i zobaczyłem to samo co za pierwszym razem, dziewczynę która płacząc patrzy w podłogę siedząc na łóżku szpitalnym, kucnąłem przy niej i złapałem za rękę.

-Spokojnie, Tsunade i Sakura znajdą sposób żeby cię wyleczyć. Pamiętasz? Obiecałem ci że nie pozwolę żeby stała ci się znowu krzywda. -Położyłem dłoń na jej policzku i ją pocałowałem. -Idziemy? -Dziewczyna przytaknęła i razem poszliśmy do nie tylko mojego ale już i Temari domu.

Oczami Temari <3

Minęły dwa tygodnie, codziennie chodziłam na badania a czasami zostawałam na noc gdy stan się pogorszył. Przez tan cały czas Shikamaru towarzyszył mi, trzymał mnie za rękę gdy przez ból głowy nie byłam nawet wstanie ruszyć się z łóżka, codziennie robił śniadanie, obiad i kolacje. Kakashi sam dał mu wolne więc nie musiał się trudzić w tej kwestii. Prawie codziennie przychodzili do nas goście, ale nie siedzieli zbyt długo wiedząc że pewnie jestem zmęczona. Tak mijał dzień po dniu aż w końcu zleciał następny tydzień, codziennie brałam lekarstwa które dawała mi Tsunade co zdecydowanie poskutkowało. Byłam w stanie już normalnie funkcjonować, myślałam tylko o tym żeby wyjść na świeże powietrze, poczuć powiew wiatru i ogrzewające promienie słońca.

Kilka dni potem

Razem z Shikamaru jedliśmy kolacje które tym razem ja zrobiłam.

-Wiesz, całkowicie o tym zapomniałam ale wtedy gdy zaatakowali nas jak byliśmy na patrolu na chwile odzyskałam przytomność i zobaczyłam jak mi coś wstrzykują, myślisz że to może być to? -Westchnęłam

-Bardzo możliwe, ale nie przejmuj się tym. -Gdy zjedliśmy a ja wycierałam naczynia usłyszeliśmy pukanie do drzwi które Nara poszedł otworzyć. Udało mi się usłyszeć że Hokage wzywa nas do siebie co trochę zdziwiło mnie że o tej porze ale od razu rzuciłam ścierkę i podeszłam do chłopaka który nawet nie zdążył wyjść z korytarza.

-Możemy iść od razu. -Uśmiechnęłam się na co chłopak miał grymas na twarzy który próbował ukryć.

-Jasne, chodźmy. -Zaraz po tym ruszyliśmy w stronę siedziby Hokage, czułam pewien niepokój, Shikamaru wydawał się jakiś nieobecny, chwilę potem dotarliśmy i gdy zapukaliśmy usłyszeliśmy stanowcze "Wejść", w środku oprócz Kakashiego byli też Naruto i Sakura.

-O co chodzi Czcigodny? -Zapytałam a on popatrzył na mnie z poważną miną a zaraz po tym opuścił wzrok.

-Ściągnąłem was tu lecz Shikamari i Sakura już wiedzą. -Spojrzał na mnie i kontynuował. -Ninja którzy chcieli wypowiedzieć wam wojnę zaatakowali Sune. Mam dobrą i złą wiadomość, dobra jest taka że Kazekage co prawda ledwo mu się to udało ale ich dorwał, a zła taka że po walce z nimi był w krytycznym stanie i nie udało mu się przeżyć. -"Nie udało mu się przeżyć. Po tych słowach stanęłam jak wryta, po policzku leciały mi łzy jedna za drugą, poczułam jak ktoś położył mi rękę na ramieniu co zgadując był Shika. Usłyszałam jak Naruto krzyczał że to na pewno pomyłka i to niemożliwe. Nie chcąc dłużej tego słuchać opuściłam głowę w dół obróciłam się na pięcie i wybiegłam z pomieszczenia. Nawet nie wiedziałam gdzie biegnę ale miałam nadzieje że obudzę się a to był tylko zły sen lecz nie zapowiadało się żeby tak miało być, biegłam przed siebie a przez łzy w oczach ledwie widziałam drogę. W pewnym momencie poczułam że nie mogę się ruszyć, od razu poznałam że to technika Shikamaru a zaraz potem usłyszałam kroki kierujące się w moją stronę.

-Zostaw mnie! O wszystkim wiedziałeś i mi nie powiedziałeś! -Zanim się zorientowałam podszedł i przytulił mnie od tyłu a zaraz po tym odwołał technikę.

-Przepraszam że ci nie powiedziałem od razu ale postanowiliśmy że powiemy ci jak będziesz całkowicie zdrowa, nawet nie wiesz jak strasznie mi przykro. -Upadłam na kolana jeszcze bardziej zapłakana, Nara przykucną koło mnie znowu mnie przytulił a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową. -Może gdybym coś zrobiła...-Mruknęłam.

-Nic nie mogłaś zrobić, to nie twoja wina. -Po tych słowach wziął mnie na ręce i zaczął się kierować w stronę domu a ja wtuliłam się w niego.

Oczami Shikamaru kilka dni później

Była około czwarta rano, dość często Temari miała nieprzespane noce i budziła się mając koszmary, z racji że jutro mieliśmy wyruszyć do Suny na pogrzeb niepokój dziewczyny znacznie się nasilił.

Nagle śpiąca dziewczyna obok mnie gwałtownie się podniosła i słyszałem jaki ma ciężki oddech. -Temari? -Położyłem rękę na jej ramieniu. -Znowu mi się śnił, wyciągał do mnie dłoń... -Powiedziała załamanym głosem.

-Temari... -Dziewczyna mnie nie słuchała. -Nie mogłam nic zrobić a on znikną...-Przestała mówić gdy złapałem za jej podbródek odwróciłem w swoją stronę i pocałowałem. -Musisz być silna, on nie chciałby żebyś się tym tak martwiła, połóż się proszę, musisz odpocząć i mieć jutro siły. -Dziewczyna kiwnęła głową i położyła się a ja czekałem aż zaśnie żeby móc spokojnie położyć się spać.

Przez cały następny ranek dziewczyna była przygnębiona, nie była smutna a bardziej nie okazywała żadnych emocji. Śniadania praktycznie nie tknęła i przez cały czas wpatrywała się w talerz rozmyślając i ignorując wszystko dookoła. Gdy wyszliśmy przy bramie czekali na nas Kakashi, Naruto i Sakura którzy mieli pójść z nami, przez całą drogę nie spuściłem oka z dziewczyny bojąc się że coś jej się stanie, z Naruto w sumie nie było lepiej, miałem wrażenie jakby jednocześnie chciał coś zniszczyć i udać że to wszystko to żart. Gdy dotarliśmy przywitał nas Baki a zaraz za nim po obu stronach dwóch ninji którzy odprowadzili nas do naszych kwater, podczas gdy szliśmy korytarzem napotkaliśmy Kakuro równie przygnębionego co Temari.

Kakashi, Naruto i Sakura złożyli mu kondolencje i wraz z jednym z ninji poszli dalej, chwilę staliśmy we czwórkę a zaraz po tym dziewczyna podeszła do brata i go przytuliła co on odwzajemnił od razu.

-Odprowadź Temari do jej pokoju. -Powiedział Kankuro shinobi która z nami została.

Tak jest. -I razem ruszyły w stronę ciągnącego się korytarza. -Dziękuje że się nią zająłeś. -Dopowiedział gdy dziewczyny już poszły.

-Nie masz za co dziękować. -Poklepałem go po ramieniu na co on rzucił przymuszonym uśmiechem a ja ruszyłem za dziewczynami.

================================
Możecie mnie zabić <33 XD

Shikamaru x Temari / Darkness [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz