15

9.6K 358 13
                                    

Minęło kilka dni, a Luke nadal nie dawał znaku życia. Martwiłam się, bo przecież obiecał, że się odezwie...

Dzisiaj jest ostatni koncert w Australii, więc mam tylko kilkanaście godzin na znalezienie blondyna. Szukałam wszędzie dosłownie wszędzie. Pytałam ludzi i zawsze dostawałam tą samą odpowiedź : "nie znam" lub "nie widziałem nikogo takiego" i tak w kółko. Czułam się jak piętnaście lat temu...

***

- Luke pobawisz się ze mną? - spytałam mojego strasznego brata.
- Ile razy ci mówiłem dzieciaku, że jestem już za duży na jakieś twoje głupie zabawy... - zawsze ta sama wymówka : "jestem już za duży", "nie jestem już dzieckiem"...

- No Luke proszę, mam dziś urodziny... - pisnełam.

- No dobra to pobawmy się w chowanego... - westchnął.

- Taaak! - krzyknęłam z radości, chociaż zachowanie blondyna trochę mnie zdziwiło, nigdy jeszcze sam nie zaproponował zabawy.

- To ja się schowam, a ty będziesz mnie szukać okay? - spytał z dziwnym uśmieszkiem.

- Nieee! Ja chcę się schować pierwsza!

- Albo bawimy się tak, jak ja chcę albo w ogóle się nie bawimy.

- No dobra, to idź się schować - westchnęłam.

Tak, jak mówił schował się i to bardzo dobrze, nie umiałam go znaleźć przez kolejne dwie godziny.

- Luke wygrałeś... możesz już wyjść! - wołałam, ale nikt się nie odzywał.

- Proszę wyjdź, to nie jest śmieszne- płakałam.

Po kolejnej godzinie przyszła mama.

- Mamo, Luke się schował i nie umiem go nigdzie znaleźć... - wyjąkałam.

- Słoneczko, przecież Luke dzwonił do mnie że idzie do Cal'a na noc - Przytuliła mnie.

***

Było jakoś przed północą, a ja nadal go szukałam. Dostałam chyba milion wiadomości od Harr'ego, ale na żadną nie odpisałam.

Szłam właśnie jedną z "ciemniejszych" ulic Sydney. Nie można powiedzieć, że się nie bałam bo bałam się cholernie.
Serce podskoczyło mi do gardła, gdy zobaczyłam że ktoś idzie w moim kierunku. Chciałam biec ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa... Po prostu stałam jak słup modląc się, aby przeszedł obok mnie, zostawiając mnie w spokoju.

- Hej księżniczko, co taka ślicznotka jak ty robi tu sama o takiej późnej porze? - przybliżył się do mnie, można było z daleka wyczuć od niego alkohol.
Nie odpowiedziałam tylko głośno przełknęłam ślinę.

- Nie bój się, zajmę się tobą - wyszeptał do mojego ucha, przygryzając jego płatek.

- Zostaw mnie! - próbowałam nie pokazywać mojego strachu.

- Spokojnie, pobawimy się troszkę. - zaczął mnie obmacywać.

- Nie dotykaj mnie! - warknęłam hamując łzy, a on jedynie się zaśmiał.

- Pomocy! - krzyczałam.

- Myślisz, że ktoś cię tu usłyszy? To źle myślisz, bo nikt normalny nie chodzi ciemniejszymi ulicami o północy. - śmiał się. Z moich oczu leciały łzy, miał rację nikt mnie tu nie usłyszy...

- Proszę cię zostaw mnie... - wyjąkałam.

- Zamknij się - warknął przykładając do mojej twarzy jakąś chusteczkę, moje ciało bezwładnie opadło na zimny asfalt...

_______________________________

Mom, where's dad? // H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz